poniedziałek, 30 grudnia 2013

Miniaturka #3 Godzina do północy

Udało się w grudniu, tyle, że to nie rozdział... Przepraszam!
Planowałam napisać tego typu miniaturkę i postanowiłam, że jej tematyka jest odpowiednia do sytuacji! Obiecałam rozdział, ale lepsze coś niż nic, prawda?
Jeszcze raz bardzo przepraszam!
Dziękuję za 6597 wyświetleń! Nie zasługuję na to!
Jeśli komuś się nudzi tak jak mi, to piszcie na GG: 21206351
Proszę o komentarze!
SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!
enjoy! ;*
***
-Jako, że w tym roku na przerwę świąteczną zostało większość uczniów, razem z pozostałymi nauczycielami postanowiliśmy zorganizować Bal Kończący Rok potocznie zwany Imprezą Sylwestrową, tak więc w przyszły poniedziałek i wtorek wszystkie lekcje zostają odwołane. Bal rozpocznie się o godzinie 18.
Mimo, że był to komunikat sprzed tygodnia nadal wiele osób wciąż o nim mówiło. Nie bez powodu- Impreza miała się odbyć już jutro! Od kilku dni Hogsmade było przepełnione uczniami, a głównie uczennicami z Hogwartu.
-Ginny! Kidy wracamy? -od kilku minut Hermiona chciała wracać.
-Nie wrócimy dopóki nie znajdziemy dla ciebie idealnej sukienki!
-Nie mogę założyć tej z wesela Billa i Fleur albo tej z czwartej klasy?
-Oj, kochana! Nie ma mowy! To jest prawdopodobnie twoja ostatnia impreza z całą szkołą!
-Wiesz co, Ginn?
-Słuch... -wypowiedź młodszej dziewczyny została przerwana przez gwałtowne uderzenie śnieżką.
-Radzę ci uciekać. Pięć... Cztery...
-Oj, Wiewiórko na odliczanie jeszcze przyjdzie pora -zaśmiał się Blaise i skradł całusa swojej rudej dziewczynie.
-Ugh... Nie przy mnie! -odezwały się dwa głosy.
-Kogo moje piękne oczy widzą? Hermiona Granger we własnej osobie.
-Nie pochlebiaj sobie, Malfoy.
-Udam, że tego nie usłyszałem.
-Nie moja wina, że prawdopodobnie masz problemy ze słuchem.
-Granger, grabisz sobie.
-Przykro mi, ale raczej śniegu grabiami nie zbierzesz.
-Ale za to rękami owszem -powiedział Draco i uformowawszy wcześniej białą kulkę rzucił nią w szatynkę.
Miona wzięła garść śniegu z zamiarem uformowania z niej śnieżki. Pech chciał, że dziewczyna rzucając poślizgnęła się i trafiła w Zabiniego prosto w twarz. Widząc co narobiła szybko wstała, chwyciła zdezorientowaną Ginny i zaczęła biec. Chwilę później dziewczyny wyrównywały oddech w jakimś zaułku.
-O, popatrz tam jest jakieś światło!
Ruda podbiegła do drzwi i uśmiechnęła widząc szyld kawiarni. Otworzyła drzwi, dzięki czemu zabrzęczał dzwoneczek oznajmujący przyjście gości. Mimo początkowych uprzedzeń Hermiona podążyła za przyjaciółką do pomieszczenia. Kawiarnia utrzymana była w kremowo-błękitnej kolorystyce, dziewczyny odczuły domową atmosferę i z chęcią rozsiadły się na kanapie obitej materiałem w kratkę. Po chwili podeszła do nich staruszka z uśmiechem na twarzy.
-Co podać kochaniutkie?
-Ja poproszę kakało z piankami.
-Ja też -zamówiły dziewczyny.
Przyjaciółki rozpoczęły rozmowę na temat zbliżającego się Balu oraz wciąż nie wybranej kreacji dla Hermiony. Jakiś czas później do ich stolika podeszła staruszka i słysząc temat rozmowy, zapytała:
-Świętujecie w szkole wejście w Nowy Rok?
-Organizowany jest Bal, na który nie mamy żadnych kreacji.
-Och, to dobrze się składa -starsza pani uśmiechnęła się i wyszła na zaplecze, lecz zaraz wróciła niosąc dwa beżowe materiały. -Zajmuję się też projektowaniem i szyciem kreacji balowych.
Gryfonki wzięły od staruszki pokrowce i udały się za parawany, które wyczarowała właścicielka kawiarni.
-Miona? Czy ty też właśnie się zakochałaś? -młoda Weasley krzyknęła zza swojego parawanu.
Dziewczyny wyszły zza swoich prowizorycznych przebieralni i obu usta ułożyły się w literkę 'o'.
Hermiona miała krwistoczerwoną asymetryczną sukienkę. Spódnica wykonana była z błyszczącego na srebrno tiulu, z przodu sięgała jej do połowy ud, a tył ciągnął się za nią. Góra była bez ramiączek z dekoltem w kształcie serca, a talia przepasana była błyszczącym tiulem z tyłu zakończony kokardą.
-Misia! Wyglądasz cudownie! -wykrzyknęła Ginny, kiedy skończyła się jej przypatrywać.
-Powiedziała ta, która ma na sobie cudo! -uśmiechnęła się Prefekt Naczelna.
Suknia Weasleyówny była zielona ze złotymi wstawkami. Cała przylegała do smukłej sylwetki Rudej. W przeciwieństwie do kreacji szatynki była ona z lekkiego, nieprześwitującego materiału. Dół sukienki był długi, lecz nie przesadny, po lewej stronie od uda ciągnęło się wycięcie idealnie eksponujące długą nogę dziewczyny. Kreacja była bez pleców, dzięki czemu widać było tatuaż na prawej łopatce, a materiał zaczynał się nisko nad pupą, przód był zabudowany i miał długie rękawy.  Cała sukienka wyglądała jak wyjęta z bajki, dzięki połyskującemu na złoto materiałowi.
-Z chęcią opowiem wam jeszcze ciekawą legendę, oczywiście jeśli chciałybyście posłuchać.
-Chwileczkę, tylko wyskoczymy z tych cudów -powiedziała Miona.
Po chwili wszystkie siedziały na kanapie i wsłuchiwały się w słowa staruszki.
-Dawno, dawno temu powstała legenda o miłości przeznaczonej, jedynej w swoim rodzaju, od zawsze i na zawsze. Miłości, którą odkrywa się raz na tysiąc lat. Sylwester, wejście w Nowy Rok. To wtedy dzieją się największe cuda, od wieków jest to okazja do zakończenia sporów. Legenda ta opowiada o zakazanej, wręcz nierealnej miłości. Trwała wojna pomiędzy dwoma plemionami czarodziejów. Jeden pełen był mugolaków, czarodziei półkrwi i sporadycznie pojawiało się tam kilka osób czystej krwi. Drugi składał się tylko z arystokracji, małżeństwa z więzami krwi były tam na porządku dziennym. Na czele wojska czysto krwistych stał bogaty, wysoko ustawiony książę z wielopokoleniowym rodem czarodziejów- Viore. Armii, która stała na polu walki przeciwko niemu przewodziła księżniczka, tyle, że mugolska, była mugolaczką, szlamą, osobą, która nigdy nie powinna mieć różdżki w ręce, ale mimo to była najlepszą czarownicą jaką widzieli, nosiła imię Quille. Początkowo wiele osób uważało za niedorzeczność fakt, że kobieta włada całą armią. Pewnego zimowego dnia, dwoje dowódców postanowiło zaprzestać walk, w tym celu oboje udali się do obozu przeciwnika, bez broni, bez różdżek. Spotkali się w połowie drogi, zaczęli rozmawiać i udało im się dojść do porozumienia, podpisali traktat pokojowy i mimo, że ich plemiona nadal były sobie przeciwne to oni wciąż się spotykali i rozmawiali, mogli to robić godzinami. W jednej z tych długich rozmów postanowili zorganizować bal na cześć zakończenia wieloletniego sporu. Bal, dzięki któremu powstała legenda. W Sylwestra prawie tysiąc lat temu, podczas balu wydarzyło się coś, czego nikt inny nigdy się nie spodziewał. Para odwiecznych wrogów pocałowała się równo o północy, lecz nie to było najdziwniejsze. Oni unosili się w powietrzu, a wokół nich rozsypywała się złotawa mgiełka. Podobno, Viore i Quille żyli ze sobą do końca i żyją nawet teraz, jako duchy. Ich miłość była ukryta od zawsze, lecz przetrwała wieczność. Jeżeli zdarzy się takie głębokie uczucie to zakochani tego nie będą wiedzieć, zobaczą to inni, gdy o północy kończącej jeden rok pocałunek złączy dwa światy przy pomocy mgiełki, takiej jak prawie tysiąc lat temu. No, ale to tylko legenda, więc nie spodziewajcie się za wiele -staruszka zakończyła swoja opowieść, a Gryfonki patrzyły na nią z zainteresowaniem.-Ojej, która to już godzina! Wybaczcie, ale będę musiała zamykać.
-Oczywiście, ile jesteśmy pani winne za suknie? -Hermiona już sięgała do torebki po portfel.
-O nie, kochanie. Uznajmy to jako prezent.
-Nie ma mowy! Proszę, niech pani to weźmie- Ginny podała kobiecie galeony.
Kobieta pokręciła głową i pstryknęła palcami, a dziewczyny znalazły się w dormitorium prywatnym Miony.
-Ginn! Musimy tam wrócić! Przecież...
-Wiem, ale jest już późno, przyjdziemy tam jutro po Balu.
-No... Dobrze. Zostajesz u mnie?
-Z chęcią. Trzeba sobie zrobić salon piękności.
Do Balu przygotowywały się cały dzień i oczywiście przyszły spóźnione. O godzinie 18.30 drzwi Wielkiej Sali otwarły się przy okazji głośno skrzypiąc, dzięki czemu wszyscy zebrani odwrócili głowy w ich stronę, a muzyka jakby ucichła.
-Cholerne drzwi! Mogliby je jakoś naoliwić, a nie, że nawet po cichu spóźnić się nie można! -mówiła Granger, a nieco speszona Weasley podeszła jak najszybciej do stolika i usiadła.- Ginn! Zaczekaj! Czemu ja się zgodziłam na te buty!
Ku zdziwieniu wszystkich osób obecnych na sali okazało się, że spóźnialskimi była zawsze idealna Hermiona Granger i szalona Ginerva Weasley, lecz dzisiaj należałoby zamienić przymiotniki je określająe, ponieważ dziewczyny nie zachowywały się tak jak zawsze.
Gryfonki również z wyglądu nie przypominały siebie. Hermiona do swojej darmowej kreacji dobrała szpilki wysadzane srebrnymi i czerwonymi brylancikami, włosy wyprostowała i włożyła w nie czerwoną kokardkę. Całość dopełniła makijażem z pazurem, czerwone usta, idealne kreski na oczach i srebrny cień do powiek. Gdyby nie głos dziewczyny, nikt nie domyśliłby się z kim ma do czynienia. Ginny natomiast na nogi wsunęła złotawe szpilki, lecz o niższym obcasie niż Miona, włosy lekko zakręciła, tak, że układały się w delikatne fale i zaczesała je na bok. Usta musnęła błyszczykiem, a oczy lekko pomalowała złotym cieniem. W efekcie końcowym wyglądały jak dwa przeciwieństwa i tak też się zachowywały. Po jakiś czasie do starszej Gryfonki podszedł blondyn o nieziemsko pięknych oczach.
-Przepraszam panią, pani Prefekt, ale godzinę temu mieliśmy zatańczyć pierwszy taniec -Draco ukłonił się nisko niczym królowej i wyciągnął rękę.
-No dobra, miejmy to już za sobą.
-Ludzie udajemy, że właśnie rozpoczyna się Bal, bo przybyła osoba, bez której nie mógłby on zaistnieć! -powiedział Malfoy do mikrofonu, a DJ puścił tango, do którego Prefekci uczyli się tanczyć od początku roku.
-A po co udawać? Ginn, chodź! -Diabeł uśmiechnął się iście szatańsko i razem ze swoją dziewczyną niepostrzeżenie przestawił wszystkie zegary w sali o godzinę w tył.
Zabawa trwała w najlepsze, a alkohol lał się litrami. Towarzystwo podzieliło się na małe grupki. Jedna z nich właśnie rozpoczynała grę w Prawdę lub Wyzwanie.
-Czy ta różdżka musi tak dymić? -zapytał Potter.
-Musi, bo widzisz, jeśli dym zmieni kolor na czerwony to znaczy, że osoba kłamie lub nie wykonała zadania, a jeżeli na zielono to jest to prawda i wyzwanie zostało zakończone -wytłumaczyła Pansy.
-Zaczynamy? -zapytał Neville.
-Ja chcę pierwsza! -wykrzyknęła Luna, zakręciła różdżką, która wskazała na Harrego.
-Prawda czy wyzwanie?
-Prawda.
-Hmm...
-Czy jesteś prawiczkiem? -zapytała szybko Pans, widząc niezdecydowaną Lovegood.
-Nie, nie jestem.
-Uuuu... -rozległo się w kółku.
-Dobra. Ginny! Prawda czy wyzwanie?
-Prawda.
-Gdzie miałaś swój pierwszy raz i z kim?
-Skąd ta pewność, Potter? -zaśmiał się Smok.
-W łazience prefektów z... ej, to są dwa pytania! -zauważyła, gdy dym zaczął zmieniać kolor na zielony. -Teraz ja kręcę! -uśmiechnęła się i pochyliła nad Blaisem, żeby szepnąć mu do ucha ważną informacje 'Dochodzi 23, wiesz co robić.'
-Miona! Prawda czy wyzwanie? -zapytał Blaise z uśmiechem na ustach, ciesząc się, że zaklęcie zadziałało.
-Niech będzie wyzwanie.
-Dobra... Niech pomyślę... -Ruda uśmiechnęła się w duchu. -Mam! Pocałuj się z Draco! Teraz!
-Ehh.. Drcuuuśiuuu! Chodź no tu do mnie! -zaczęła naśladować Astorię.
-Tak mnie nie zdobędziesz!- zaśmiał się Malfoy, ale posłusznie podszedł do Gryfonki.
To co się później wydarzyło zapadło na długo w historii Hogwartu. Kiedy usta wrogów dotknęły się, zegary w Wielkiej Sali zaczęły wybijać 23, lecz Hogwarcki zegar oznajmił szkole, że właśnie wybiła północ. Para, zamiast zakończyć swój pocałunek pogłębiła go i nieświadomie unieśli się w powietrze. Całowali się ponad głowami uczniów, na których zlatywały resztki złotawej mgiełki otaczającej Draco i Hermionę. Wraz z ostatnim biciem zegara para delikatnie wróciła na ziemię.
-Kocham Cię -wydobyło się z ich ust w tym samym momencie, a wciąż oniemiali uczniowie zaczęli powoli klaskać, a po chwili słychać już było gromkie brawa.
-Hermiona! Jesteś nią!
-Kim jestem?
-Dziewczyną z legendy!
-Jak to?
-Chodź! -Ruda chwyciła ją za rękę i wybiegła z Wielkiej Sali.
Niedługo później dziewczyny skręciły w zaułek, ale zamiast zobaczyć witrynę sklepową ujrzały kartkę przyklejoną do muru.
Znalazłam zastępczynię, a Viore zastępcę.
Do zobaczenia na drugiej stronie!
Quille
PS. Zatrzymajcie sukienki.

60 lat później
-I gdyby nie ja i babcia Ginny, zapewne Hermiona i Draco nie byliby teraz ze sobą -opowiadał Blaise.
-Diable! Czy ty znowu opowiadasz moim wnuką tę Sylwestrową historię? -zapytał mężczyzna wchodzący do pokoju.
-Och, przestań, kochanie! To jest naprawdę ciekawe! -zaśmiała się brunetka siadając na kolanach swojego męża.
-Słucham tego co roku od 60 lat, zdążyło mi się już znudzić, zwłaszcza, że ja to przeżyłem.
-To co dzieciaki? Jeszcze raz? -zapytała Ginny wchodząc do pomieszczenia.
-Taaak! -słysząc radosne okrzyki wnuków, siedemdziesięciolatkowie uśmiechnęli się, a pani Zabinii rozpoczęła opowieść.
Tę samą opowieść, którą Draco i Hermiona słuchali co roku w dzień swojej rocznicy, w Sylwestra tego roku wypadała 59 rocznica ich ślubu.

940 lat później
-Dawno, dawno temu... -Miona powtórzyła opowieść Quille sprzed tysiąca laty, lecz dodała swoją część.- Tysiąc lat później historia zatoczyła koło. Z małą pomocą przyjaciół, Zakazana para odnalazła się. Ale to tylko legenda.
Dzień później w miejscu kawiarni młode dziewczyny zastały tylko kartkę.

Pojawiła się nowa Zakazana Para.
Ta sprzed tysiąca lat może spokojnie odejść.
Do zobaczenia!
Draco i Hermiona

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Miniaturka #2 Wigilia śmierci

Dzisiaj krótko i zwięźle. Pomysł pojawił się przed godziną i po wielu przemyśleniach wstawiam miniaturkę, z której jestem nawet zadowolona, to na pewno przez ten Sad End, ale ciii! Odrobinę  świąteczna, ale minimalnie. Obiecuję, że rozdział pojawi się jeszcze w grudniu!

&&&

24 grudnia 2013 roku.
-Dlaczego zawsze mi to robisz?!- wykrzyknęła i wybiegła z domu.
A ja siedziałem, siedziałem i czekałem, aż wróci. Jednak po godzinie jej wciąż nie było. Chwyciłem płaszcz i wsiadłem do samochodu. Byłem pewny, że ją tam znajdę. Zawsze tam przychodziła, kiedy się pokłóciliśmy. Siedziała tam, a jej łzy mieszały się z rzęsistym deszczem.
-Mała, przeziębisz się. Wstawaj z tej ziemi -podciągnąłem ją do pionu, a ona wtuliła się we mnie jak w maskotkę.
-Dlaczego to musiało się przytrafić akurat nam?- zapytała przenosząc na mnie swój wzrok.
Piękne i duże oczy, takie same jakie miała ONA. Podmuch wiatru zdmuchnął ostatni płatek białej róży, który znalazł się w jej platynowych włosach idealnie się z nimi zlewając.
-Damy radę.
-Obiecujesz?
-Obiecuję, słoneczko -pocałował Mię w czoło i przytulił się do niej.
Zanim odeszli spojrzał jeszcze raz na płytę grobowca.

Hermiona Jean Malfoy
ur. 19 września 1979 roku
zm. 25 grudnia 2010 roku

Ginerva Molly Zabini
ur. 11 sierpnia 1981 roku
zm. 25 grudnia 2010 roku

Draco Lucjusz Malfoy
ur. 5 czerwca 1980 roku
zm. 25 grudnia 2010 roku

'Wypadki chodzą po ludziach, ale po nas najczęściej' ~Draco Malfoy

-Gdybym wziął wtedy różdżkę... -westchnął.
-To nie twoja wina, wujku. To wina tego mugola. Nienawidzę mugoli.

-Nie jestem pewny czy wytrzymam z nią i z Max'em... Tak bardzo mi ICH przypominają...- pomyślał Blaise Zabini patrzący jak jego szesnastoletnia chrześnica- Mia Hope Malfoy i sześcioletni synek- Max Leon Zabini rozpakowują prezenty wigilijne.

wtorek, 19 listopada 2013

Miniaturka #1 Ja wiedziałam o wszystkim cz. 4

6 stron napisanych, szczerze wam powiem dzisiaj (19.11) i wczoraj (18.11) xD publikuję go po 3 dniach, to chyba jakiś mój rekord. c: Ale cóż, w pełnie zawsze nie mogę spać to jakoś wykorzystałam ten czas. Najbardziej w tym rozdziale podoba mi się przedstawienie uczuć Draco, ale o gustach się nie dyskutuje. Szczerze? Zupełnie nie tak wyobrażałam sobie koniec tej miniaturki, nie pamiętam jakim miał być początkowo, ale na pewno nie taki. Chyba tyle. Miłej lektury!
PS. Wiem, że i tak ona tego nie przeczyta, ale sto lat dla mojej przyjaciółki Julki! kc ;**

&&&

Część 4. Koniec
-Pansy! Luna! –Miona biegła przez całą szkołę co chwilę cofając się, żeby podnieść pergamin z notatkami.
-Ała! Idioto patrz jak chodzisz! –po chwili poczuła jak z rąk wypadają jej wszystkie notatki, a ona sama ląduje niezgrabnie na pupie.
-Nie moja wina, że szlama włazi mi w drogę –usłyszała znienawidzony głos.
-Weasley… -wysyczała i splunęła mu w twarz jednocześnie rzucając na niego zaklęcie Immobius.- Co by tu zrobić z takim… beztalenciem?
Widząc, że Ron cały czerwienieje i próbuje się uwolnić spod działania zaklęcia pokręciła głową.
-Nadal tak samo głupi… Powodzenia, Ronaldzie –wypowiedziawszy te słowa machnęła różdżką, a pergaminy dotychczas porozrzucane po korytarzy zaczęły się do siebie zbliżać, aby wspólnie polecieć za dziewczyną.
-Odium*!- krzyknął za nią Weasley, a Ślizgonka padła na ziemię krzycząc z bólu i desperacko łapiąc oddech.
-Musisz być naprawdę słaby w walce skoro zaklęcia rzucasz w plecy, braciszku –tak oziębłego tonu rudzielec nigdy nie słyszał u żadnego z swoich braci.
-Fred! George! Pomóżcie mi zdjąć to cholerne zaklęcie rzucone przez szlamę!- zawołał Ron, a gdy jego bracia nawet się nie ruszyli spojrzał na nich niezrozumiałym wzrokiem. –Jesteście moimi braćmi!
-O nie! I tu się mylisz. My nie mamy młodszego brata –powiedział George poczym wysłał pięć patronusów jeden po drugim.
-Fred! George! Co się stało?! Gdzie jesteście?! –dało się słyszeć różne głosy coraz głośniej, każdy z innego korytarza.
-O mój Boże! Hermiona!- Pansy i Luna szybko podbiegły do poszkodowanej Miony. -Zabieramy ją do skrzydła szpitalnego, wy zajmijcie się ta szumowiną.
-Gratulacje, Wieprzlej. Osiągnąłeś tytuł damskiego boksera.
-No to co my tu zrobimy…
-Chłopaki, może po prostu powiedzmy pani Molly i McGonagall? Wyrzucą go ze szkoły, a sama pani Weasley da mu wystarczającą karę –Harry starał się załagodzić sytuacje.
-To może poczekać, ale on rzucił jakąś klątwę na Misie! –zawołał Blaise.
-Co powoduje ta klątwa i skąd ją znasz? Mów od razu, a może wyjdziesz z tego w jednym kawałku- Draco przystawił różdżkę do skroni najsłabszego ze Złotej Trójcy.
-Wal się, Malfoy –wycedził przez zaciśnięte zęby.
-Chętnie bym to zrobił, gdybyś nie rzucił klątwy na moją dziewczynę –odpowiedział, a obecnym w pomieszczeniu bliźniakom, Ron’owi, Harr’emu i Blaise’owi prawie szczęki opadły, ale szybko się zreflektowali.
Pomijając Rona, chłopaki w duchu skakali ze szczęścia, że Smok chociażby mówi takie rzeczy. A najmłodszy rudzielec stał się jeszcze bardziej czerwony, o ile to było możliwe.
-Nie chcesz mówić po dobroci, jasne, ale pamiętaj, że sam się o to prosiłeś –Wybraniec uderzył Rona, a z jego nosa popłynęła stróżka krwi.
-Wymyśliłem tę klątwę, żeby się na was zemścić, jasne?!- powiedział przerażony Ronald.
-No to mamy połowę odpowiedzi –Bleise kopnął go w brzuch, a rudzielec wypluł ślinę pomieszaną z krwią.
-Powoduje ona złamanie się części lub wszystkich żeber i utrudnia oddychanie!
-Bardzo dobrze, Weasley –jeden z bliźniaków poklepał go po plecach z taką siłą, że Wiepszlej upadł na zimną posadzkę.
-Radzę Ci się do nas nie zbliżać. A jak jeszcze raz choćby podniesiesz różdżkę w kierunku Hermiony to nie będę taki miły – Draco wysyczał mu to wprost do ucha, chwycił jego rude włosy i uderzył kilka razy jego głową o podłogę.
-Chodźmy szybko do Niezdary.
-Wy idźcie, a my napiszemy do mamy –powiedzieli bliźniacy kierując się do sowiarni.
-To ja z Blaise’m poszukamy McGonagall- stwierdził Harry ciągnąc za sobą czarnoskórego.
Draco szybko przybiegł do Skrzydła Szpitalnego, gdzie Poppy wymachiwała różdżką nad nieprzytomną Ślizgonką, a Pansy i Luna siedziały na łóżku i cicho pochlipywałay.
-Co z nią? –zapytał podchodzą do dziewczyn.
-Na razie nic nie wiemy…
-Pani Pomfrey! Hermiona została trafiona klątwą wymyśloną, przez którą może mieć złamane żebra i trudności w oddychaniu –Dracze podszedł do pielęgniarki i wytłumaczył co się stało.
-Dziękuję panu, panie Malfoy.
Po jakimś czasie do Ślizgonów dołączyli Harry, Blaise oraz Fred i George. Przez jakiś czas wszyscy milczeli, ale po chwili wrota otwarły się ze skrzypnięciem, a siedem par oczu momentalnie zwęziło się. W drzwiach stał Ronald Weasley, a Draco był przytrzymywany przez czwórkę mężczyzn.
-Proszę się położyć panie Weasley, zaraz się panem zajmę –powiedziała Poppy do zakrwawionego chłopaka. –Sprawa wygląda następująco, panienka Granger ma połamane wszystkie żebra, jedno płuco ma liczne rany i prawdopodobnie Hermiona zapadła w śpiączkę. Aby kości się zeszły potrzebne są dwa tygodnie, nawet przy użyciu magii i trzeba odbudować strukturę płuca oraz wykryć dlaczego występują trudności w oddychaniu. Na razie trudno jest mi określić kiedy panna Granger się obudzi.
Następnego dnia przy śniadaniu cały Hagwart wiedział co się stało z Panną-Ja-Wiem-Wszystko, bynajmniej nie z powodu Blaise’a lub Pansy. Po wyjściu ze Skrzydła Szpitalnego Ron jak co dzień siedział odseparowany przy końcu stołu Puchonów.
-RONALDZIE WEASLEY! JAK MOGŁEŚ RZUCIĆ KLĄTWĘ NA STOJĄCĄ TYŁEM CZAROWNICĘ, JUŻ NIE WSPOMNĘ O TYM, ŻE TO HERMIONA! RAZEM Z DYREKTOR MCGONAGALL POSTANOWIŁYŚMY USUNĄĆ CIĘ ZE SZKOŁY, A JA Z OJCEM WYDZIEDZICZAMY CIĘ. JUTRO W POŁUDNIE ODJEŻDŻA TWÓJ POCIĄG I RADZĘ CI SIĘ NIE SPÓŹNIĆ, BO TO JEDYNY POCIĄG DO LONDYNU, A DO HOGWARTU CIĘ JUŻ NIE WPUSZCZĄ. HARRY, DRACO, BLAISE, FRED, GEORGE NIE MAM WAM ZA ZŁE TEGO CO ZROBILIŚIE Z MOIM SYNEM. NIE WRÓĆ, JA JUŻ NIE MAM JEDNEGO Z SYNÓW. PANSY, LUNA POZDRÓWCIE I PRZEPROŚCIE ODEMNIE HERMIONĘ, GDY SIĘ OBUDZI.
Wymienione w wyjcu Ślizgonki miały oczy podpuchnięte i czerwone od płaczu, a Draco Malfoy przysypiał nad swoimi płatkami z mlekiem, całą noc spędził przy Misi.
Przychodził do niej codziennie i co noc, w Skrzydle Szpitalnym spędzał cały swój wolny czas. Opowiadał jej co się działo na lekcjach, przypominał różne zabawne sytuacje i trzymał ja za rękę.
-Wiesz, co Niezdaro? Dzisiaj jest pełnia. Mieliśmy być w tą pełnię razem w naszym miejscu –przypomniał sobie jak pewnego dnia wspólnie obserwowali gwiazdy.
-A tamten?- zapytała go po raz kolejny wskazując na jeden z gwiazdozbiorów.
-To jest Smok.
-Jak ty! Patrz! Spadająca gwiazda! Pomyśl życzenie! – powiedziała i przymknęła powieki.
Wyglądała tak pięknie leżąc na jego nogach. Jej loki delikatnie opadały na jego kolana. Oczy błyszczały radośnie, a na jej pięknych malinowych ustach wciąż gościł szeroki uśmiech.
-O czym pomyślałaś?
-Nie powiem, bo się nie spełni! –odpowiedziała z naburmuszoną miną. Smok nie mógł się powstrzymać i pocałował ją delikatnie.
-A ty? –zapytała zarumieniona.
-Już o niczym –uśmiechnął się do niej.
-Dobra. A tamta gwiazda to…
-Gwiazda Polarna.
-Ej! Chciałam to właśnie powiedzieć! –uderzyła go lekko łokciem w brzuch.
-Wiesz o czym wtedy pomyślałem? O tym, żebym mógł Cię wtedy pocałować. A mimo to, że dzisiaj jest pełnia to niebo zakrywają chmury, jakby wiedziały, że nie możemy oglądać ich razem, a jak nie razem to w ogóle. Wiele razy zastanawiałem się w jakich okolicznościach mam Ci to powiedzieć, szkoda, że dopiero teraz, kiedy nie wiadomo czy się obudzisz, mam tyle odwagi –wytarł łzę, która mimowolnie spłynęła po jego policzku. –Wiem, że między nami bywało różnie, przepraszam Cię za te wszystkie lata obelg, ale wtedy byłem innym człowiekiem, kontrolowanym na każdym kroku przez ojca.  Tan czas bardzo nas do siebie zbliżył, ale musze Ci cos wyznać… Pierwszego dnia ja, no cóż, założyłem się z Diabłem, że zdobędę Cię w ciągu dwóch miesięcy. Dzisiaj właśnie mija termin zakładu. Ale zanim się na mnie wkurzysz i tak słodko zmarszczysz nosek, chcę, żebyś wiedziała, że przez ten cały czas ani razu nie pomyślałem, że robię to dla zakładu, aż w końcu uświadomiłem sobie jak wiele dla mnie znaczysz, jak bardzo mi na tobie zależy. Uświadomiłem sobie, że kocham Hermionę Granger i, mimo wszystko, nie robiłem tego dla zakładu. A teraz ze świadomością, że mogę Cię stracić… Nie mogę z tym, żyć, nie mogę normalnie funkcjonować. Żyję głównie dzięki wspomnieniom z tobą, wtedy w myślach słyszę twój głos. Proszę Cię, nie zostawiaj mnie! –pochylił się nad nią, a słona łza skapnęła na jej blady policzek, delikatnie pocałował jej spierzchnięte usta i powrócił na miejsce trzymając jej dłoń w swojej.
Pani Pomfrey nie zdziwiła się widząc Dracona siedzącego na krześle tuż obok łóżka Ślizgonki, jak zwykle trzymał ją za rękę, a głowę miał położoną na szpitalnym łóżku.
-Draco, wstawaj. Musisz iść na lekcje albo wypiszę Ci zwolnienie, idź się chłopcze prześpij. Ona się obudzi, obiecuję –powiedziała opiekuńczym głosem budząc Malfoy’a.
Kilka dni później, gdy parę razy z rzędu Poppy zabraniała Smoku przebywać w Skrzydle Szpitalnym on zaczął się już denerwować.
-A jeżeli coś jej się stało? Jeśli pani Pomfrey mnie dzisiaj nie wpuści to… Blaise zrzucisz mnie z miotły na treningu, dobra? –Draco zaczynał już wariować z tej niepewności.
Pomimo pełnej Sali ogromne drzwi otworzyły się ze skrzypnięciem, a oczy wszystkich zebranych obróciły się w tamtym kierunku. Stała tam, z rozczochranymi włosami, z bladym uśmiechem na ustach, z lekkimi iskierkami szczęścia w oczach i z jednym niewypowiedzianym dotąd słowem na końcu języka.
-Draco… -szepnęła, a przez ciszę jaka zapanowała było to słychać jak najgłośniejszy krzyk.
Chłopak momentalnie wstał i rzucił się w jej kierunku, aby za chwilę trzymać ją w swoich ramionach, słabą, ale żywą.
-Kocham Cię! –szepnął.
-Wiem o tym, jak Ciebie też –szepnęła nim Smok uciszył ją namiętnym pocałunkiem, a po Wielkiej Sali rozległy się brawa.
Członkowie I ship Dramione pościągali szaty, żeby widać było ich koszulki, a Blaise machnął różdżką. W jednej chwili pojawiło się niekończące się konfetti, a nad stołem nauczycielskim rozwinął się plakat z ogromnym napisem We ship Dramione!. Uczniowie skandowali ich hasło, a Draco i Hermiona oderwali się od siebie. Misia zarumieniona uśmiechnęła się słodko, a Smok cmoknął ją szybko w policzek. Para ominęła tego dnia wszystkie lekcje chadzając na spacery czy rozmawiając w dormitoriach.
-Czyli słyszałaś wszystko?
-Każde słowo, które powiedziałeś do mnie podczas śpiączki. I ja też musze Ci coś wyznać. Wtedy, gdy oglądaliśmy gwiazdy… miałam to samo życzenie. Jeszcze jest jedna rzecz…
-Mów –pocałował ją czule.
-Ja wiedziałam o wszystkim. O zakładzie… A nawet sama założyłam się z Pansy, że to ja uwiodę Ciebie, a nie ty mnie…
-Widzisz kochanie? Oboje wygraliśmy zakład.
-Kocham Cię, Draco.
-Ja Ciebie Też, Misia. Ja Ciebie też.
Przez kolejne miesiące para była nierozłączna, a dzielni kronikarze wszystko nagrywali.
-Granger, co dzisiaj mam ubrać?- zapytał półnagi Draco wchodząc do pokoju Ślizgonek z samego rana.
-Malfoy? Dlaczego pytasz się Miony w co masz się ubrać? –zdziwiła się Luna.
-A dlatego moja Lulu, że panienka Niezdara ma większość mojej garderoby.
-Co? –niezrozumiała Pansy.
-A to, że moje dżentelmeńskie serce zawsze ofiarowuje jej jakąś część mojego odzienia i tym sposobem, gdy się dzisiaj obudziłem zobaczyłem pustą szafę, ponieważ niektóre ubrania oddałem do pralni. Zastanowiło mnie gdzie się podziewa reszta moich ciuchów i tutaj przyszło olśnienie!
-Czarna, Blondi! Kto przyszedł?- zapytała Hermiona wychodząc z łazienki odziana w koszulkę arystokraty.
-Widzicie? –Smok zwrócił się do pozostałych dziewczyn, na co one zachichotały i zniknęły w odmętach garderoby z dodatkami.- Pani Niezdaro czy byłaby pani taka miła i ofiarowała mi jedną z moich górnych części garderoby, ponieważ omyłkowo oddałem wszystkie do pralni.
-Zapraszam!- Misia dała znak ręką, żeby podążał za nią do garderoby z ubraniami, przeszli parę alejek i oczą arystokraty ukazała się cała ściana pokryta wieszakami z koszulkami, bluzami, płaszczami i marynarkami Smoka.
Hermiona wyciągnęła dwa wieszaki, przyłożyła do ciała arystokraty i pokiwała z uznaniem głową.
-Ubierz!
-Serio?- Dracze popatrzył z powątpieniem na granatową koszulkę i szarą marynarkę.
-Serio. Zmień jeszcze spodnie na czarne i załóż granatowe trampki. Nie musisz dziękować!- była Gryfonka wypchnęła go z garderoby pewna, że teraz się jej posłucha.
Był to ostatni dzień ich edukacji w Hogwarcie. I właśnie przez cały ten dzień żeńska część szkoły z większą niż zwykle zazdrością patrzyła na Ślizgonkę, która za każdym razem jak to zauważyła szeptała mu do ucha słowa, na które Smok zawsze uśmiechał się szeroko:
-Albo przestanę Ci wybierać ubrania, albo stanę się zazdrośnicą.
Rok po ukończeniu Hogwartu Draco i Hermiona pobrali się. Na Miesiąc Miodowy odjechali w karocy z czarnymi końmi, żeby być oryginalniejsi. Dwa lata po ślubie Mia i Megan Mafoy kłóciły się, o to która z nich będzie prowadzić wózek z małym Max’em Malfoy’em.
Trzynaście lat później, podczas piętnastej rocznicy ślubu Malfoy’ów do ich domu zjechali się Państwo Zabinii w składzie: Luna, Blaise, trzynastoletnia Lucy i szesnastoletni Luke oraz Potter’owie: Harry, Pansy, piętnastoletni Dominic, siedemnastoletni Daniel, dwunastoletni David i trzyletnia Diana.
-Jako założyciel fanklubu Dramione pragnę ogłosić, że po siedemnastu latach morderczej harówy udało mi się skończyć film o tytule ‘Kochać i być kochanym’! A teraz zapraszam! –po wypowiedzi Blaise’a światło zgasło, a film zaczął się wyświetlać.
W roli głównej Dramione i inni. Film ten był jak wszystkie wspomnienia wyświetlane na dwugodzinnym filmie. Czasami były to naprawdę wzruszające sytuacje, czasami Pansy czy Luna ze znudzenia wystawiały język czy pokazywały inne miny do kamery, a innym razem rozwijały się wątki poboczne jak miłość Luna-Blaise czy Pansy-Harry. Na koniec, ku zdziwieniu publiczności pokazał się jeszcze jeden filmik.
-Draco! Daj mi tą kamerę. No dobra, połóż tutaj! –słychać było głos Hemiony.
-Dobra, już! Siadamy! –powiedział Draco. -Skoro to oglądamy to prawdopodobnie mamy jakąś ważną rocznicę i Diabeł wreszcie wziął się w garść i skleił ten film w jedną całość.
-Sądzę, że nawet nie oglądając tego filmiku wklei go do naszej historii, więc hej Diabełku!
-Przejdźmy do rzeczy. Jeżeli tam jesteś moja lub mój lub moje pierworodne dzieci to chcę wam pokazać, że wasza mama właśnie ma Cię lub Was w brzuchu.
-I strasznie kopiesz lub kopiecie, Draco mówiłam, żeby zapytać magomedyka ile dzieci i o jakiej płci mam w brzuchu! –Hermiona zwróciła się do męża.
-Nie przerywaj mi kobieto!- zaśmiał się arystokrata. -Chciałbym powiedzieć, że moje córki, córka, synowie lub syn mają stanowczy zakaz zakładania się o cokolwiek z Zabini’mi i Potter’ami, bo nasza historia wyszła szczęśliwie, ale mogłoby się to potoczyć inaczej –w tym momencie Mia, Megan i Max dały dyskretne, oczywiście bardzo widoczne, znaki do innychdzieci, a nawet do dorosłych.
-Smoku! Mam wspaniały pomysł! Nazwijmy nasze dzieci tak, aby miały one takie same inicjały, przynajmniej póki nie wyjdą za mąż. Prooooszę!- poprosiła z błagalną miną.
-Dobrze, kochanie. Przepraszam was, moje dzieci.
-Chciałam też powiedzieć, że siódmy rok w Hogwarcie był najlepszym co mnie w życiu spotkało razem z każdym innym rokiem. Jeżeli los da wam szansę, aby kochać, należy ją wykorzystać.
-A jeśli jednak okaże się, że macie możliwość bycia kochanym to proszę was, nie marnujcie jej.
-Po prostu kochajcie i bądźcie kochani, bo to jest droga do szczęścia.
-Żegnają państwa Draco…
-I Hermiona!
-Znani także jako Dramione. To właśnie nasza historia –powiedzieli równocześnie, a film się skończył, no prawie.
-A El Diabeł jednak oglądnął ten filmik –zaśmiał się  młodszy Blaise na ostatniej scenie w filmie.
Pięcioletnia Hermiona Granger wraz z rodzicami udała się w stronę wyjścia z kina.
-Mamo! Ten film był super! –ekscytowała się dziewczynka nieświadoma, że to jest właśnie jej przyszłość.


*Odium –łac. nienawiść, zaklęcie wymyślone przeze mnie na potrzeby miniaturki.

sobota, 16 listopada 2013

Miniaturka #1 Ja wiedziałam o wszystkim cz. 3

ehh... nigdy nie wiem jak zacząć. Przejdę od razu do rzeczy. Ta część ukazuje się po 1 miesiącu i 11 dniach mojej nieobecności, ale jestem z niej w połowie dumna, a w drugiej zła. Zacznę od tego, że to miała być ostatnia część z wszystkimi wyjaśnieniami, a tu tak mnie wena rozpieściła, że wpadłam na mnóstwo genialnych sytuacji, mam już napisaną jedną do, uwaga, kolejnej części, więc wyszło na to, że pojawi się jeszcze jedna część, ale nie jestem pewna czy już z końcem, czy nie, to jest ta zła wiadomość? A dumna jestem z niej bardzo, bo liczy prawie 9 stron w Wordzie, tak jak poprzednie części, ale z tego co mi się wydaje jest zabawna, zawiera dużo dialogów, ale też znajdzie się tam kilka opisów. Dziękuję bardzo, bardzo za aktualnie 5,545 wejścia, co oznacza, że od opublikowania ostatniej notki odwiedziliście mnie 807 razy! Bardzo przepraszam za moje przerwy, ale dopiero jak jakiś czytelnik zapytał się mnie po miesiącu kiedy kolejna część zorientowała się, że już tak długo nic nie dodawałam. Czemu ja się zawsze tak tu rozpisuję? Zapraszam do komentowania i oddawania głosów w ankietach, co nie będzie równoznaczne z końcem opowiadania, ahh... ta wena. Postaram się dodać kolejną część wcześniej niż po miesiącu! Ale nic nie obiecuję! Miłej lektury!

&&&

Część 3. Romanse
Hermiona już od jakiegoś czasu skutecznie ignorowała Ślizgona o blond włosach, aż do pewnej lekcji eliksirów.
-Dzisiaj przygotujecie Eliksir Rozpuszczający. Pamiętajcie, że jest to substancja niebezpieczna! Macie 2 godziny, zaczynajcie!- profesor Slughorn machnął różdżką, a kreda zaczęła sama pisać na czarnej tablicy.
Wszyscy uczniowie rzucili się w stronę pomieszczenia ze składnikami. Każdy wychodził z pełnymi rękami. Kiedy wszyscy już wyszli spokojna Hermiona właśnie chciała wziąć ostatni korzeń Bijącej Wierzby, gdy jej ręka spotkała się z dłonią Smoka. Trwali tak przez chwilę, ale kiedy zorientowali się co robią szybko oderwali się od siebie, a Miona się zarumieniła. Członkowie fanklubu Dramione żałowali, że nie są zbyt dobrzy z eliksirów przez co musieli jak najszybciej opuścić komórkę i rozpocząć warzenie eliksiru, przegapili taki świetny moment!
-Malfoy! Oddawaj ten korzeń! Ja go miałam pierwsza!
-Skoro tak to proszę bardzo, nie będę się dotykał niczego przesiąkniętego szlamem!
-Wiesz co Fretko, jednak zrezygnuję. Cały korzeń jest pokryty tlenionymi kudłami.
-Świetnie!
-Świetnie!
Kiedy Horacy wkroczył do składzika dawni wrogowie mierzyli się spojrzeniami bazyliszków, a jak na Hogwart przystało reszta klasy również zerkała o się dzieje, w końcu każdy słyszał, ale co innego jest słyszeć a widzieć! Mimo sporej ilości gapiów oni nie przestawali mierzyć się zabójczymi spojrzeniami.
-Panno Granger! Panie Malfoy!
-Pan nie przerywa! –dało się słyszeć z tłumu uczniów, kto wypowiedział te słowa było jasne dla wszystkich.
-A niby z jakiego powodu, Zabini?- wysyczeli synchronicznie, jednocześnie posyłając swoje mordercze spojrzenia w stronę Diabła, jak na zawołanie cała klasa ustąpiła tak, aby było widać Blaise’a.
-Kochani! Niestety będziecie musieli współpracować przy tym eliksirze –profesor chciał załagodzić sytuacje, lecz nie udało mu się to. –Inaczej wpiszę wam obojgu po Troll’u.
Zrezygnowani udali się do ich stanowisk, warto wspomnieć, że Misia i Smok mieli ławki po dwóch różnych krańcach klasy, co było przyczyną ich pierwszej kłótni. Drugą było rozdzielenie zadań, trzecią fakt, że Dracze udawał wrzucanie składniku z dwudziestego piątego punktu przy punkcie szesnastym. Po mimo wielu sporów eliksir skończyli jako pierwsi. Kiedy Draco przelewał substancje do fiolki, którą trzymała Hermiona, gdy z końca klasy, gdzie siedział Diabeł, usłyszeli umyślny huk, a Blaise wraz z Luną pokryci sadzą przybijali sobie piątkę śmiejąc się przy tym. Przez niemałe zamieszanie Harr’emu udało się niepostrzeżenie zatrząść ręką Malfoy’a przez co odrobina eliksiru wylała się Mionie na bluzkę.
-Malfoy! Cos ty zrobił?! A na mnie mówisz Niezdara!- wrzasnęła Misia na całą klasę przy okazji zasłaniając się znikającą koszulką.
Większość klasy patrzyła z otwartymi buziami na krwistoczerwony biustonosz brunetki, inni patrzyli na jej policzki, które powoli przybierały kolor stanika. Sam profesor nie miał pojęcia co zrobić w tej sytuacji. Jedynie Draco zreflektował się co się dzieje, szybko ściągnął marynarkę i założył ją na ramiona byłej Gryfonki jednocześnie szepcąc jej do ucha Przepraszam, Granger! Na co ona jeszcze bardziej się zarumieniła i przełożyła ręce przez rękawy jej tymczasowego okrycia, które pachniało boskimi perfumami, jego perfumami.
Jak się potem okazało nie było to jej tymczasowe okrycie, lecz zastępcza bluzka. Ich dormitorium, tak jak reszta dormitoria w Hogwarcie była zablokowana na czas lekcji i nie dało się do niego wejść. Jedynie McGonagall znała przeciw zaklęcie, ale akurat tego dnia McCnotki nie było w szkole. Tak więc Hermiona Granger przez cały dzień chodziła po szkole odziana jedynie w koronkowy biustonosz i czarną marynarkę Dracona Malfoy’a. Nie obyło się oczywiście bez zazdrosnych spojrzeń większości dziewczyn w Hogwarcie, wściekłych rzucanych ku Dracze, że to akurat on jej pomógł oraz rozbawionych, a tak patrzyła na nich tylko czwórka uczniów, którzy dążyli do zeswatania tej pary. Jednak wszyscy byli zgodni co do jednego- Misia wyglądała niezwykle pociągająco i seksownie w męskiej marynarce z podwiniętymi rękawami i zapiętymi guzikami. Po lekcjach pani Niezdara wyszła na spacer na błonia i usiadła na części zburzonego muru oglądając zachód Słońca.
-Rozchorujesz się –uśmiechnęła się, gdy usłyszała ten głos.
-Jakoś średnio mnie to interesuje –odwróciła się w stronę rozmówcy.
-Ale…
-Żadnych ‘ale’ panie Niezdaro, siadaj i podziwiaj! – pociągnęła go za krawat.
-Pięknie… -zachwycił się Ślizgon, a mała osóbka oparła głowę na jego ramieniu i przytaknęła.
Po chwili, kiedy drobne ciało byłej Gryfonki zadrżało, Malfoy zorientował się, że Słońce już dawno zaszło, a on od jakiegoś czasu obserwuje śpiącą dziewczynę. Postanowił, że nie będzie jej budził. Wziął ja na ręce i zaniósł do zamku, a gdy od dormitorium dzielił ich jeden korytarz Ślizgonka obudziła się i zaczęła wrzeszczeć. Niestety było już po ciszy nocnej, a ona krzyczą coraz głośniej, żeby ją puścił. Jak chciała tak zrobił, postawił ją na ziemi przodem do siebie, chwycił jeden kosmyk jej włosów i założył za ucho. Misia patrzyła na niego roztrzepana niezdolna wykonać żadnego ruchu czy nawet się odezwać spojrzała prosto w jego tęczówki, gdy tak patrzyli sobie w oczy, a Hermiona właśnie miała się odezwać Draco złożył na jej ustach delikatny pocałunek, a ona go odwzajemniła.
-Cicho… -powiedział do niej subtelnym głosem i ponownie wziął ją na ręce, tym razem już nie krzyczała.
Postawił ją przed drzwiami jej sypialni i życzył jej dobranoc, ale gdy miał już wchodzić do pokoju usłyszał cichutki głoski.
-Wiesz… Draco…
-Tak? –zdziwił się, gdy użyła jego imienia.
-Chciałam… No… No, chciałam Ci podziękować… Za dzisiaj, za marynarkę, ogólnie za wszystko.
-No to czekam- uśmiechnął się ironicznie.
-Dziękuję… - wyszeptała mu do ucha i pocałowała w policzek.
-A co do marynarki to możesz mi ją oddać…
-Zwariowałeś?! Nigdy jej już nie zobaczysz!- wystawiła mu język i zniknęła za drzwiami.
Smok pokręcił głową ze śmiechem, a Miona osunęła się po drzwiach i dotknęła opuszkami palców swoich malinowych ust. Zaśmiała się krótko i po raz kolejny tego dnia zaciągnęła się perfumami blondyna.
Wieczorem Blaise wbiegł zdyszany do dormitorium chłopaków i krzyknął:
-Smoku! Chcę się założyć!
-O co?
-Wypijesz jedną butelkę Ognistej duszkiem!
-Spoko. Nagroda?
-Jak wygram to wbiegniesz do Wielkiej Sali na śniadanie spóźniony, klękniesz przed Hermioną i wyznasz jej miłość.
-Dobra- powiedział pewny wygranej Draco. –Ale jak ja wygram to ty będziesz przez tydzień chodził w koszulce Kocham Pottera i nikogo innego!
-Zgadzam się!
Tymczasem w sypialni obok.
-Miona! Mogę się z tobą o cos założyć?
-Ale o co, Luna?
-Wypijesz duszkiem całą butelkę Ognistej!
-Spoko. Jak wygram to przyjdziesz na lekcje w ciuchach Astorii!- powiedziała była Gryfonka.
-Okej. Jak ja wygram to wyznasz miłość Draco!
-Trzy, dwa, jeden… START! – w obu dormitoriach odbywał się właśnie ten sam konkurs. Nikt, oprócz organizatorów nie wiedział o zaczarowanych butelkach, które napełniały się tak, aby nikt tego nie zauważył, ale żeby organizatorzy wygrali.
Następnego dnia rano Hermiona obudziła się i zdziwiona zorientowała się, że wciąż ma na sobie marynarkę blondyna. A ponieważ było jeszcze wcześnie postanowiła coś poczytać, podeszła więc do biblioteczki, ale jak to na Niezdarę przystało potknęła się i upadła na płytki tuż obok regału. Przestraszyła się, gdy zamiast biblioteczki zobaczyła barek, mniejszy od barku z pokoju obok, ale nadal imponujący. Zaciekawiona nadepnęła na płytkę, na której jeszcze przed chwilą leżała, a barek zamienił się z powrotem w regał z książkami. Miona obudziła szybko swoje współlokatorki i pokazała im odkrycie na środkowej biblioteczce. Rozanielona Pansy szybko podbiegła do półki po prawej stronie i zaparło jej dech w piersiach. Kiedy Luna i Misia ujrzały tajemnicę skrywaną przez regał również nie wiedziały co powiedziec. A była to ogromna, prawie jak pół Wielkiej Sali garderoba w pełni wypełniona ubraniami w rozmiarze Ślizgonek. Po dwóch tak wspaniałych odkryciach podbiegły do ostatniej płytki i wspólnie rozwiązały tajemnicę. W jednej chwili, gdy ukazało się kolejne sekretne pomieszczenie, wszystkie dziewczyny piszczały, a drzwi do łazienki otwarły się z hukiem. Po chwili, kiedy dym już opadał, wyłoniło się tam trzech dobrze zbudowanych mężczyzn z uniesionymi różdżkami* w samych bokserkach. Wywołało to śmiech, strach i zawstydzenie ze strony właścicielek pokoju.
-Co się stało? –zapytała Hermiona.
-Usłyszeliśmy krzyki z waszego pokoju i myśleliśmy, że ktoś was zaatakował, więc przyszliśmy was uratować!- powiedział Harry stojący po prawej stronie.
-Tak właśnie było, sir! –wykrzyknął Blaise jednocześnie salutując, który stał po lewej stronie.
-Ja tam przyszedłem, bo mnie zaciągnęli –wzruszył ramionami Draco.
-Po pierwsze, pukać albo Alochomory was nie nauczyli?!- zaczęła wyliczać Misia, ale przerwał jej Diabeł.
-Pukać to ja umiem –stwierdził poruszając zabawnie brwiami.
-Nie o to jej chodziło bałwanie!- Luna uderzyła go lekko w tył głowy.
-Po drugie, odkryłyśmy nasze sekretne pomieszczenia –kontynuowała Pansy.
-Po trzecie, piszczałyśmy na widok garderoby z dodatkami. Tyle butów, tyle biżuterii, tyle torebek, a to wszystko w pomieszczeniu wielkości połowy Wielkiej Sali! –powiedziała Luna.
-Po czwarte, świat ratuje się w spodniach –zadrwiła Misia.
-A co Gryfoneczka się peszy?- zadrwił Smok.
-Nie, ale gdybym przypadkiem miała aparat to z przyjemnością zrobiłabym Ci zdjęcie i w Magicznej Przeróbce założyłabym Ci pod te bokserki rajtki niczym Superman. I dla twojej wiadomości: NIE. JESTEM. GRYFIAKIEM.! –wysyczała ostatnie zdanie.
-Nie kłam, dobrze wiem po co byś robiła te zdjęcie i bynajmniej nie dla przeróbki mnie na jakiegoś super-bohatera.
-Z Ciebie jest bohater jak ze mnie McGonagall.
-Witam panią profesor w takim razie.
I kłócili się tak przez jakiś czas, a pozostali na początku obserwowali i nagrywali sprzeczkę, ale po kilku minutach znudziło im się to, więc położyli kamerę i pogrążyli się w rozmowie. Przez to nie zauważyli jak ich ulubiona para zbliża się do siebie i ścisza głos z każdym zdaniem. Niestety członkowie fanklubu Najlepszej Pary Jakiej Świat Nigdy Nie Zobaczy, tak umiejętnie ich zignorowali, że zapomnieli o ich istnieniu.
-Jesteś bezczelny –mówiła stojąc dwadzieścia centymetrów od niego. Ale za to jaki przystojny- myślała wypowiadając te słowa.
-A ty wkurzająca- powiedział przybliżając się do niej o krok. Ale też cholernie seksowna- pomyślał jak skończył mówić.
-Marzę, żebyś zniknął mi z oczu –wyszeptała opierając ręce na jego torsie. Ale zaraz potem wrócił i popatrzył na mnie tak jak teraz –marzyła patrząc w jego tęczówki.
-A ja, żebyś nie przeszkadzała mi tutaj i zmieniła pokój –szepnął mieszając swój oddech z jej. Ale na mój- dopowiedział w myślach.
-Nie chcę Cię już więcej widzieć –powiedziała tak cicho, że nie była pewna czy to myśl, czy słowa. Ale najpierw mnie przytul tak jakbyś miał w rękach największy skarb.
-Z wzajemnością- odpowiedział równie cicho. Ale najpierw pozwól bym Cię podziwiał tak żebyś nie odeszła.
-Nienawidzę Cię –powiedzieli równocześnie. Ale chyba Cię kocham- zdali sobie sprawę.
Po mimo wrogich słów i świadomości, że i tak Hermiona się tym nie przejmuje, słone łzy chciały wydostać się na powierzchnię, gdy Miona to poczuła próbowała je zatrzymać, ale mimo to jedna łza wypłynęła. Widząc to Malfoy się zmieszał, ale nie zdążył nic powiedzieć, bo Misia zniknęła za drzwiami łazienki.
-Granger! Otwórz! Granger! –zaczął się dobijać do drzwi, które zablokowała Ślizgonka.
-Spieprzaj! –usłyszał jej niepewny głos.
Zły wrócił do swojego pokoju, gdzie drzwi do łazienki były, nadal, otwarte na oścież. Pokiwał głową z  politowaniem nad działaniami Prefekt Naczelnej. Kiedy wszedł do pomieszczenia, w którym, jak jej się wydawało, zamknęła się Niezdara. Ujrzał ją całą w ubraniu, siedzącą pod prysznicem. Makijaż zmyl się doszczętnie pozostawiając jedynie niewyraźne smugi na policzkach, wszystkie ubrania przylegały do jej szczupłego ciała, mokre włosy przyklejały jej się do twarzy, a łzy mieszały się z wodą z prysznica.
-Ale i tak jest piękna-pomyślał Draco, za co skarcił się.
-Granger…
-Co ty tu robisz? Jak tutaj wszedłeś?- zapytała cicho i niepewnie.
-Przyszedłem, bo zaczęłaś płakać i chciałem się dowiedzieć dlaczego, a wszedłem przez nasze dormitorium.
-I tak Cię to nie obchodzi, i tak Ci nic nie powiem, i tak stąd nie wyjdę… Wymieniać dalej?
-No to skoro nie wyjdziesz to posiedzę tutaj z tobą –jak powiedział tak zrobił, ściągnął koszulkę, podszedł do niej i usiadł naprzeciwko niej pod strumieniem, jak się okazało zimnej wody.
Osiągnął zamierzony efekt, bo dziewczyna uśmiechnęła się lekko.
-Głupek –parsknęła Misia.
-Ej, wypraszam sobie! –mówiąc to chlapnął Ślizgonkę wodą, która nazbierała się w brodziku.
Misia mu oddała i tak ciągle. W końcu blondyn wstał, wziął na ręce lekką jak piórko Granger i wrzucił ją do basenu, ale przestraszył się, gdy ona nie wypływała na powierzchnię. Szybko wskoczył do wody i ujrzał byłą Gryfonkę, która miała przymknięte powieki i nie ruszała się. Postanowił zareagować natychmiast i pocałował Hermionę w usta, a potem wypłynął na powierzchnię. Samodzielnie wyszedł z basenu i już miał odchodzić, ale zobaczył Niezdarę, jak kurczowo trzyma się brzegu i nieudolnie próbuje wyjść z basenu.
-Drrracoo… -powiedziała łamiącym się głosem. –Bo… bo… Bojanieumiempływać…
-Możesz powtórzyć?
-No, bo ja nie umiem pływać…
-Zauważyłem, ale czemu nie powiedziałaś?
-Kiedy? Jak miałeś mnie na rękach podczas biegu do basenu, jak mnie do niego wrzucałeś, jak rozpaczliwie próbowałam złapać oddech przed wpadnięciem do wody, jak mnie całowałeś? –powiedziała na jednym tchu.
-Widzisz ile miałaś do tego sytuacji?- uśmiechnął się ironicznie.
-A tak właściwie to dlaczego mnie pocałowałeś? –zapytała nie patrząc mu w oczy, bo wiedziała, że jakby popatrzył to zobaczyłby tą narastającą i irytującą nadzieję.
-Brakowało Ci tlenu, prawda? Trzeba Cię było ratować, inaczej posądziliby mnie o zabójstwo, a tego byśmy nie chcieli, prawda? –zaśmiał się krótko i podał jej rękę, ponieważ wciąż starała się wyjść z basenu.
Zdziwił się, gdy zamiast odrzucić go do tyłu poczuł jak przechyla się do przodu i ląduje w wodzie.
-Witam panie Niezdaro, w czym mogę pomóc?- uśmiechnęła się do niego bezczelnie.
-Gratuluję Ci, pani Niezdaro. Właśnie straciłaś pomoc –odwzajemnił uśmiech i wyszedł z wody.
-Ale.. DRACO! Draco! Proszę!- krzyknęła, ale potem ściszyła głos.
-Możesz powtórzyć, bo nie usłyszałem?- przybliżył się do niej.
-Zaraz będziesz mieć powtórkę z rozrywki jeżeli mnie nie wyciągniesz!- wrzasnęła mu prosto do ucha.
-Dobra, poddaję się! –zaśmiał się i pomógł byłej Gryfonce wyjść z basenu.
-Dzięki, Malfoy…
-Wcześniej Draco, teraz Malfoy? Ojj, Granger grabisz sobie! –teatralnie pogroził jej palcem.
Misia uśmiechnęła się tylko słodko i ruszyła w stronę swojego pokoju, ale z powodu zimnego prysznica po całej łazience rozlała się woda, ponieważ pewien Prefekt Naczelny zapomniał zakręcić strumienia wody i dziewczyna straciła równowagę.
-Hermiono, ile jeszcze razy będę musiał to powtarzać? Wiem, że jestem cholernie inteligentny, przystojny, seksowny i większość dziewczyn na mnie leci, ale bez przesady, na każdym kroku nie musisz mi tego pokazywać, ja rozumiem- powiedział Smok tonem psychologa do chorej umysłowo osoby, bardzo powoli i dokładnie, trzymając ją w objęciach.
-Draco, wiem, że jestem cholernie inteligentna, ładna, seksowna i większość chłopaków na mnie leci, ale mógłbyś mnie wreszcie puścić, rozumiem, że ci się podobam, ja rozumiem –zacytowała jego słowa ze złośliwym uśmiechem.
-Wiesz co Granger, wolę cię jak mnie o coś błagasz niż jak mnie obrażasz.
-Wcześniej Hermiona, a teraz Granger, grabisz sobie –zaśmiała się po raz kolejny cytując jego słowa.
-Kim jesteś i co zrobiłaś z Hermioną Granger?
-Pani Niezdara, miło mi, a pan to?
-Pan Niezdara, witam panią. Wiedzę, że jest pani zimno –zauważył, gdy Miona zatrzęsła się trochę- proszę, niech pani założy i przyjmie tą koszulkę jako znak pokoju.
-Dziękuję panu –założyła koszulkę na swoje przemoknięte ubrania, ale ta od razu zrobiła się mokra.
Draco jako dżentelmen zaoferował jej ramię i wesoło rozmawiając ruszyli do niedawno wysadzonych drzwi. Przez cały dzień rozmawiali zwracając się do siebie per pani/pan Niezdara, a wszyscy uczniowie jak i nauczyciele przypatrywali się temu ze zdziwieniem. Malfoy nieodstępujący  Hermiony na krok, zawsze oferujący jej ramię i na dodatek żartujący z nią to wyjątkowo niespotykany widok. Hogwart już wie, że po tej parze można się spodziewać wszystkiego, np... prawie wszystkiego.
-Misiaaaa! –wrzasnął Malfoy wbiegając do Wielkiej Sali.
-Smokuuu! –zawołała go Hermiona.
-Misia, Misiaczku! Kocham Cię nad życie, kocham Twój nosek, kocham Twoje usta, kocham Twój charakterek, kocham Cię całą! KOCHAM CIĘ! –wrzeszczał klęcząc przed Ślizgonką, która popatrzyła na Lunę, na co ona pokiwała głową.
-Smoku, Smoczku! Kocham Cię bardziej, kocham Twoje platynowe włosy, kocham Twoje ubrania, kocham to jak przepuszczasz mnie w drzwiach, kocham Cię więcej niż całego! KOCHAM CIĘ!
-A więc jeżeli ja Ciebie kocham i Ty mnie kochasz, odjedźmy na białym rumaku ku zachodzącemu Słońcu!
-Blasie!- wykrzyknęli oboje.
-Kochanie, przepraszam Cię bardzo, ale mam tylko czarnego końa, czy może być? –zapytał Draco poważnym tonem.
-Oczywiście, że tak! Czarny jest nawet lepszy, będziemy oryginalniejsi!
-Diabełku, na kolana! –poprosiła przemiłym tonem pani Niezdara.
-No właśnie Diabełku, na kolana! –zaśmiała się Luna na co on posłał jej mordercze spojrzenie, ale posłusznie przyklęknął, żeby później stać w miejscu na czworakach.
Malfoy usiadł pierwszy i pociągnął dziewczynę na swoje kolana.
-Na koniec świata i jeszcze dalej! –wykrzyknęła Miona, a czarny rumak ruszył.
-Nieźle to odegraliśmy, kochanie!- wyszeptała mu do ucha jednocześnie je przegryzając.
-Dobrzy z nas aktorzy, skarbie!- powiedział jej prosto do ucha, a potem musnął jej policzek ustami.
Oczywiście ruszyli się z miejsca jedynie o kilka metrów, więc cały Hogwart był pewny, że szeptali sobie miłosne słówka.
Po południu Hermiona nie miała ostatniej lekcji, ponieważ Hagrid zatruł się czymś na śniadaniu. Wyciągnęła więc z torby książkę i ruszyła przed siebie. Przed portretem skończyła czytać opasłe tomisko liczące prawie 300 stron, a że Herm była wyjątkowo aktywną osobą i lubiła ruch kreśliła na ścianie znak Insygniów Śmierci, co chwilę  w różnych miejscach salonu. Wreszcie stojąc przy schodach i nucąc sobie piosenkę zakreśliła ostatni znak, który, ku jej zdziwieniu, rozsunął schody prowadzące w dół. Dziewczyna była również bardzo ciekawska, więc od razu ruszyła w dół schodząc ostrożnie po stopniach. Rozczarowała się widząc jedynie przestronny parapet wyłożony miękkim materiałem przypominającym materac, wiele poduszek przyozdabiało go. A w ścianie prostopadłej do okna znajdowało się wiele ksiąg, zapewne innych niż w bibliotece szkolnej, w której nawiasem mówiąc Granger nie miała już czego szukać. Przysiadła na parapecie i od niechcenia spojrzała za szybę, a widok, który się tam rozpościerał zapierał dech w piersiach. Zachodzące Słońce błyszczało w tafli hogwarckiego jeziora, a promyki wesoło tańczyły z opadającymi liśćmi Bijącej Wierzby. Kilka par czy grupek znajomych przechadzało się po błoniach wykorzystując ostatnie dni ciepłej jesieni. Zauroczona Tym widokiem Niezdara zasiedziała się  tajemniczym pomieszczeniu tak długo, że przegapiła kolację i z zainteresowaniem obserwowała tysiące gwiazd odległych o tysiące lat świetlnych oraz rogalik księżyca dwa dni przed nowiem. Przez kolejne dni przychodziła tam codziennie, odrabiała tam lekcje i spędzała swój czas na myśleniu o wszystkim i o niczym. Pewnego wieczora szybko zbiegała po schodach obładowana notatkami, ale ujrzała kogoś na jej stałym, od kilku dni, miejscu. Poczuła także zapach tytoniu na co uśmiechnęła się szerzej, lubiła czasem zapalić, ale nie była uzależniona. Bezszelestnie wślizgnęła się do pokoju, ale wszystko poszło na marne, gdy z wrażenia upuściła wszystkie pergaminy z notatkami. Na parapecie siedział blond włosy Ślizgon i z lubością formował kółka z dymu tytoniowego.
-Malfoy?
-Granger? Co ty tu robisz?- zdziwił się.
-Stoję, nie widać?- zironizowała, po czym zaległa niezręczna cisza.
Wychowanka domu Węża przysiadła się do Dracona i nic nie mówiąc zabrała mu papierosa.
-Mogłaś poprosić –stwierdził Smok podnosząc brew w charakterystyczny sposób.
-Ej! Jak ty to zrobiłeś? –wykrzyknęła Niezdara.
-Ale co?
-No to!- dziewczyna podniosła brwi, ale widząc niezrozumienie na twarzy Prefekta przytrzymała jedną brew na co on zaśmiał się głośno.
-Do tego trzeba mieć wrodzony talent kochanie.
-Tylko nie kochanie!- wypuściła kłębek dymu w przestrzeń.
-A dlaczego skarbie? –zapytał zapalając nowego papierosa i zaciągając się.
-Bo nie!
-To nie jest żadne wytłumaczenie, słoneczko –wypuścił dym, który ukształtował się w okręg.
-Naucz mnie tak!
-Już o tym rozmawialiśmy, do tego trzeba mieć wrodzony talent.
-Nie o to mi chodzi! –machnęła lekceważąco ręką.
-Oświeć mnie!
-No.. Nauczysz mnie palić w kółko? –zapytała z miną kota ze Shrek’a.
-Co? –nie zrozumiał.
-Jak ty robisz, że jak wypuszczasz dym to jest takie kółeczko a nie kłębek? –zapytała gestykulując palcami i nie przestając patrzeć się na niego w charakterystyczny sposób.
-No już! Poddaję się!- podniósł ręce do góry w geście przegranej. –Tylko nie patrz się tak na mnie!
-Wiesz, Malfoy… Czasem jesteś naprawdę denerwującym człowiekiem.
-I za to mnie kochasz! –zaśmiali się oboje.

Żadne z nich nie spodziewała się, że przerwanie samotności w, jak im się obojgu wydawało, sekretnym miejscu podziała na nich równie kojąco, czy nawet nie bardziej, niż przebywanie tam na osobności. Dodatkowym plusem był fakt, że Misia nareszcie nauczyła się palić w kółko, o czym od niedawna marzyła. Para nie była świadoma faktu, że fanklub, który posiadał już jakże dźwięczną nazwę I ship Dramione, sprzedawał już na czarno koszulki z ich nazwą oraz w każdym możliwym ubraniu lub nawet we włosach Draco i Hermiony wszczepione były mikroczipy GPS i jeszcze mniejsze kamery. Gadżety te ufundowała firma Weasley&Weasley, czyli główni sponsorzy akcji śledzenia pary Prefektów. 

*bez skojarzeń zboczuchy xD

sobota, 5 października 2013

Miniaturka #1 Ja wiedziałam o wszystkim cz. 2

PRZEPRASZAM! Tak to jest z moim 'w najbliższym czasie', przez to ponad miesięczne opóźnienie jestem strasznie niezadowolona z miniaturki, mimo, że tak jak 1 część liczy około 8 stron w Wordzie, z czego powinnam być dumna. No cóż, tak to ze mną jest, nie wolno mi ufać! Wytłumaczę się tym, że po napisaniu Oceny Wybitnej pojechałam z rodzicami nad morze i musiałam sie spakować, potem jak wróciliśmy to nie miałam weny, jeszcze później zapomniałam o tym, aż w końcu zaczął się rok szkolny, a jestem teraz w pierwszej gimnazjum i po miesiącu stwierdzam, że kocham podstawówkę.  xD W każdym razie dzisiaj, a właściwie wczoraj po ponownym oglądnięciu Transformersów 3 i 51 odcinaka Fairy Tail, stwierdziłam, że już za długo nic nie było i BUM! napisane prawie 4 strony, chociaż z początku środka nie jestem dumna, końcówka według mnie też mogła być lepsza, ale będzie jeszcze kolejna część, za co z góry przepraszam! I oczywiście się rozpisałam. Jeszcze raz przepraszam! I dziękuję za 14 obserwatorów, 34 głosy w ankiecie na czytelnictwo i aktualnie 4,737 wyświetleń bloga, nie zasłużyłam! Jeszcze po przeczytaniu proszę o głos w ankiecie! Dziękuję, przepraszam i proszę! 
ZAPRASZAM!

&&&

Część 2. Zakłady
-I ostatnia Hermiona Granger!
-Dzisiaj zupełnie inna niż 7 lat temu. Zła, inteligentna, odważna,  przyjacielska, z ograniczonym zaufaniem., ambitna, mugolaczka. Hmm. Trudne, bardzo trudne. A więc niech będzie… SLYTHERIN!
W Wielkiej Sali zapanowało milczenie. A po chwili dało się słyszeć szepty, niektóre współczujące, inne gardzące, a jeszcze inne zdziwione lub zawiedzione. Sama Minerva stała osłupiała przy krześle, na którym nie było już uczennicy. Miona wstała z maską obojętności i bijącym od niej chłodem. Podeszła do stołu przy którym jedzą uczniowie domu Węża, odwróciła się i wręcz wysyczała.
-Na co się gapicie? Widocznie macie się mnie teraz bać, skoro tak was zdziwił mój przydział. Zwłaszcza ty, Wieprzlej.
Przy końcu stołu zasiadały jej przyjaciółki w towarzystwie, już czterech Ślizgonów. Pansy machała do niej, żeby zwrócić na siebie uwagę, a Luna była pogrążona w rozmowie z chłopakami. Kiedy Hermiona już usiadła Tiara Przydziału znowu przemówiła.
-Minervo, dlaczego nie wyczytałaś jednego ucznia?
-Sądzę, że będzie on w tym samym domu, więc nie widziałam potrzeby.
-Tak sądzisz? A może się boisz go stracić? W każdym razie wszyscy to wszyscy. Harry Potter! –Wybraniec wstał i szedł wolno, z rękami w kieszeni i lekkim uśmiechem na ustach. –Witaj Złoty Chłopcze. Dawno temu siedziałeś tu i błagałeś mnie, żebyś nie stał się wychowankiem Salzara. Teraz nie widzę takiej potrzeby. Ja wiem, ty wiesz, więc może ściągnij mnie i udaj się tam, gdzie zawsze było twoje miejsce, a ja, dopiero gdy usiądziesz powiem wszystkim Twój dom.
Chłopiec-Który-Zawsze-Robi-Zamieszanie odłożył kapelusz na krzesło i zaczął krążyć między stołami trzech domów. W Gryffindorze przystanął na chwilę, popatrzył na swoje miejsce i odszedł. Przy stole Hufflepuff’u zauważył Rona, który trzymał mu miejsce i zawzięcie machał do niego.
-Spierdalaj, Weasley –powiedział, a dzięki ciszy panującej w Sali usłyszał to każdy.
-Panie Potter! -10 punktów dla Gryffonów! –wykrzyknęła McGonagall, na co on uśmiechnął się jeszcze szerzej.
Krukoni uśmiechali się, jakby to był jasne, że do nich trafi. Podszedł do ich stołu, usiadł i wstał tak szybko, że nikt nie zauważył zmiany stołów, jaką wykonał.
-Dobrze, Potter. Wiedziałam, że mnie nie zawiedziesz. Harry Potter! SLYTHERIN!
Po Wielkiej Sali rozniosły się szepty tak duże, że nawet Bitwa odbywała się ciszej. Przy stole Ravenclaw’u wszyscy rozglądali się za siedzącym stół dalej Harry’m. Potter dołączył do Hermionay, Pansy, Luny, Blaise’a, Draco, Fred’a i George’a, którzy uśmiechali się jak na Ślizgonów przystało. Po uczcie, którą przegadali udali się do dormitoriów. Kiedy Miona z Pansy i Luną stanęły przy obrazie przedstawiającym czterech założycieli Hogwartu  chciały się pożegnać.
-No to sorry, chłopaki, ale to nasze dormitorium.
-Mylisz się, kocico- zwrócił się Zabinii, do Granger. –To też nasze dormitorium. Smoczek został prefektem naczelnym. Dostał własną sypialnię, ale był taki miły, że przygarnął i cudownego Diabełka, i szlachetnego Pottiego.
-O nie! Teraz będę musiała was znosić cały czas.
-Ty też się mylisz, Luna. I tak byś musiała, a to jest proste ułatwienie dla nas- Wybraniec objął blondynkę w przyjacielski sposób i lekko poczochrał jej włosy.
-Przynajmniej łazienkę mamy osobno- westchnęła Pansy.
-Co wy dzisiaj macie?! Niestety lub stety –Draco poruszył śmiesznie brwiami- łazienkę też mamy jedną.
Dziewczyny wydały z siebie jęk zawodu.
-Hej, Fred.
-Tak, George?
-Czy ty też…
-czujesz się wyłączony z dyskusji?- bliźniacy dokończyli razem.
-Ale nie martw się, George.
-Zaraz pokażemy im smutną…
-A raczej wesołą rzeczywistość.
-Boo…- znów zaczęli razem, ale Hermiona im przerwała.
-Możecie przestać tak mówić?! To cholernie wkurzające!
-No dobrze, już dobrze.
-Chodzi nam o to, że nie musimy się rozstawać, bo jako najstarsi uczniowie chodzący do tej szkoły, od jej powstania nie było ucznia w wieku 20 lat! –wytłumaczył im George- dostaliśmy prywatne dormitorium, które na wasze szczęście znajduje się za tym portretem, tyle, że my mamy prywatną łazienkę. Dzielimy z wami tylko pokój wspólny.
-Szkoda. Ale na co czekamy? Wchodzimy! Slytherin na wieki –Salzar ukłonił się im, a inni założyciele skrzywili się słysząc to okropne hasło. Ku ich zdziwieniu obraz nie przesunął się, lecz  rozpłynął, a ich oczom ukazał się ogromny Pokój Wspólny. Ściany zostały zaczarowane, z daleka falowały odcieniami zieleni, a gdy stanęło się przy nich tapeta znikała i przy jednej ścianie rozpościerał się widok na Hogwart, a przy drugiej na błonia, Zakazany Las i w oddali boisko do Quidditch’a. Przed wielkim kominkiem, w którym palił się ciepły, niebieski ogień leżał wielki, puchaty dywan w odcieniu nieba. Nowoczesne, tapicerowane na biało sofy ustawiały się w okrąg wokół niewielkiego stolika kawowego. Na jednej z dwóch nieoszklonych ścian znajdował się regał wypełniony książkami i innymi pergaminami. Równolegle do niego stały gigantyczne, samotne drzwi. Pierwszy przekroczył je Blaise, który zdążył już dotknąć każdą książkę i pergamin, stwierdzić która część kanap jest najwygodniejsza, położyć się na dywanie, włożyć rękę do ognia, który go nie zranił co on skwitował tylko Przecież Diabły są Synami Ognia, przyjrzeć się każdej wierzy zamku i odnaleźć drzewo dające duży cień na błoniach i popukać w drzwi nie omijając ani kawałka. Zniknął za wrotami, lecz zaraz podbiegł do dziewczyn ze strachem w oczach.
-Mamoooooooooo!- wykrzyczał patrząc na każdą z nich.- Bo… bo.. bo tam jest więcej drzwiiiiiiiiiiii –wychlipiał im w rękawy, a one stały z minami wyrażającymi jedno i to samo zdanie Kim jest ten idiota, dlaczego mnie dotyka i o czym on do jasnej cholery mówi?!
-Więc?- zapytał wreszcie Harry.
-Więc, Wybrańcze padły wszystkie nadzieje, że ktoś popełnił błąd i nie ma szans na to, żebyśmy dzielili pokój z Mionusią, Lunałką i Pansiaczkiem –gdy to powiedział reszta mężczyzn, w tamtej chwili małych chłopców padła na kolana i zaczęła teatralnie szlochać, jedynie Pansy, Luna i Hermiona stały z wściekłymi minami i wysyczały w stronę Zabini’ego.
-Jeszcze raz mnie tak nazwiesz, a twój śmiech zniknie razem z tobą w otchłani jeziora na błoniach –poczym odeszły gustownym, zsynchronizowanym krokiem głośno trzaskając drzwiami.
-Czy jak my tak mówimy to też jest to tak denerwujące? –zapytał Fred.
-Czy może to przez to, że powietrze wokół nich, aż kipiało od seksapilu? –dołączył George.
-Nie wiem, ale współczuje osobie, która będzie chciała jej tak nazwać –odezwał się fachowym tonem czarnoskóry.
-Gratuluję Diable! Sięgnąłeś dna współczując samemu sobie!- zironizował blondyn.
-Idziemy czy czekamy, aż zajmą nam nasze sypialnie?- Chłopiec-Który-Przeżył wstał z białej podłogi.
Kolejne pomieszczenie nie zaskakiwało tak jak salon. Ściany, już nieoszklone ukazywały ten sam wzór co Pokój Wspólny. Przedpokój był owalny, przy ścianie biegły schody prowadzące w górę. Na tym piętrze znajdowała się para drzwi ze srebrnymi tabliczkami, na których wygrawerowano imiona osiemnastolatków. Bliźniacy mieszkali wyżej.
-No to co chłopaki? Za 5 minut widzimy się u dziewczyn w pokoju?
-Przyjdźcie do nas to je zaskoczymy przez łazienkę –uśmiechnął się Diabeł kolejny raz dając im przykład, że nie bez powodu ma taki przydomek.
Podczas ich szatańskich intryg dziewczyny zdążyły oglądnąć, wkradając się za pomocą czarów lub wchodząc przez łazienkę ich dormitoria i zostawić tam niemały bałagan, oczywiście podpisały się jako Córki Salzara. Wszystkie sypialnie wyglądały bardzo podobnie, trzy lub dwa łóżka, biblioteczka, biurko i dodatek dostosowany do właścicieli. Ślizgonki rozpoczęły swoją podróż od pokoju bliźniaków, do którego wchodziło się bezpośrednio przez klapę w podłodze, na której kończyły się schody. Okrągły, przeszklony pokój podzielony był przez pół i obydwie części wyglądały jak swoje lustrzane odbicia. Dwa ogromne łóżka stały do siebie plecami na środku pokoju. Na przeciwko mebli znajdowały się biurka z białego drewna. Drzwi, które mieściły się symetrycznie po obu stronach prowadziły do łazienki wyglądającej tak samo jak łazienka prefektów jednak ładniejszej kolorystycznie. Jedynym niesymetrycznym elementem była ogromna półka na książki przecinająca niewidzialną linię dzielącą pomieszczenie. Hermiona szybko odkryła, że ta mini biblioteczka ma za zadanie tylko uśpić czujność nieproszonych gości, ponieważ po wyciągnięciu jednej z ksiąg regały rozsuwają się ukazując gabinet idealny do tworzenia nowych projektów do Magicznych Dowcipów. Pansy przykleiła im do odpowiedniej księgi karteczkę z informacją o jej tajemnicy. U osiemnastolatków znajdują pomieszczenie zadziwiająco podobne do ich pokoju tylko u mężczyźni nie ma trzech regałów tak jak u nich, lecz tylko jeden na długości całej ściany oraz pokój płci pięknej jest utrzymany w barwach czerni i bieli, u nich jest przeważa zieleń ze srebrem. Przechodząc przez łazienkę lub jak kto woli ośrodek SPA trudno nie zauważyć ogromnej wanny, większej niż w łazience prefektów, stołów do masażu, sauny czy otwartego prysznica schowanego za mleczną szybą. Wielkie lustra zdobiły biało- zieloną łazienkę, a wszystkie przedmioty codziennego użytku takie jak niezbędna do życia muszla mieściły się za wysoką szafką na kosmetyki, a dwie umywalki zadziwiały swoja prostotą przy innych, tak skomplikowanie pięknych elementach higieny. Przechodząc przez jedne z dwóch ledwie dostrzegalnych, rozsuwanych drzwi z mlecznej szyby znajdowało się w pokoju Ślizgonek. Prostokątna sypialnia z parą drzwi utrzymana w dziewczęcym guście. Przyjaciółki zdziwiły się nieco na widok jednego, przynajmniej ośmioosobowego łoża, lecz nie przejęły się tym zbytnio, już nie raz zasypiały na jednym łóżku po przepłakanym dniu czy na tej samej kanapie, upite. W sumie będą miały przynajmniej wygodnie biorąc pod uwagę fakt tysiąca poduszek i materaca, który jak się okazało był magiczny i łatwo można było zmienić go nawet w łoże wodne. Standardowo trzy biurka i oczywiście tajemnicze biblioteczki. Długo nie mogły odnaleźć właściwej księgi, ponieważ takowa nie istniała. Ich regały miały swój własny, unikalny sposób na otworzenie, na razie go nie poznały. Dzięki jednemu łóżku w pokoju cały dywan był do ich dyspozycji, położyły się na nim i już prawie odlatywały do krainy Morfeusza, gdy drzwi od łazienki otwarły się z hukiem i do pokoju wkroczyli dumni ze swojego wyczynu duzi chłopcy, jak nazywały ich dziewczyny.
-Kiedy otworzę oczy w tym pokoju mają znajdować się tylko jego właścicielki- powitała ich Pansy- Trzy… Dwa… Jeden…
-Nie ma ich? –zdziwiła się Luna.
-Yyy, chyba tak.
-Dobra, ja jestem zmęczona. Zaraz wracam- powiedziała Hermiona i ruszyła do drzwi łazienki, by po dłuższej chwili wrócić ubrana jedynie w krótką piżamkę.- Dobranoc.
-Dobranoc- odpowiedziały dziewczyny.
Miona położyła się i przytuliła ogromną poduszkę.
-Dobranoc, Granger –wyszeptała jej Przytulanka, a Panna-Ja-Wiem-Wszystko wtuliła się w nią jeszcze mocniej.
-Mała, wiem, że jestem wspaniały, seksowny, przystojny i pociągający, ale za poduszkę to ja robić nie będę- znała ten głos, był taki głęboki, miły dla uszu.
-Yhm…
-To my może wyjdziemy, co Smoku? Wy tu sobie poleżycie, poprzytulacie, nie będziemy wam przeszkadzać…
-Zabinii! Malfoy! Potter! Weasley! Wynocha! Już! –wrzasnęła Parkinson.
-Pansy, nie krzycz tak, bo ich obudzisz- stwierdził Harry, gdy zauważył, że Draco też odpłynął w krainę Morfeusza.
-Czekajcie, cicho. Dajcie aparat! Szybko!- Blaise myślał tylko o jednym.- Będzie zabawa!
Po kilku minutach na kliszy magicznego aparatu widniało kilkadziesiąt zdjęć przedstawiających wrogów w pozycjach, w których wyglądali na co najmniej zakochanych. Na jednym byli przytuleni, na innym ich usta dzieliły minimetry, na kolejnych Hermiona trzymała dłoń na jego policzku,  trzymali się za ręce, a na ostatnim, zdecydowanie najlepszym według Diabła, Dracze leżący pod Mionką, która opierała głowę na jego obojczyku, a rękami obejmowała jego szyję, trzymał obie dłonie na pośladkach Granger’ówny odzianych jedynie w koronkowe stringi.
-Dobra, koniec tego dobrego. Trzeba ich budzić, bo nici z naszego picia! –Fred przypomniał sobie powód, dla którego znaleźli się w pokoju przyjaciółek.
-No to co, Aquamenti?
-Aquamenti!- w tej samej chwili z sześciu różdżek wyleciało sześć strumieni wody skierowanych do nieświadomych niczego gołąbeczków.
-Co jest?!- wrzasnęli oboje budząc się w tym samym momencie.
Kiedy zorientowali się w jakiej pozycji się znajdują oboje wytrzeszczyli oczy, a Miona momentalnie zeskoczyła z łóżka przy okazji się wywracając, a na jej policzki wkradły się różowe plamki oznaczające rumieńce.
-Co wy tu do jasnej cholery robicie?!- wrzasnęła palcem wskazując na każdego z chłopaków, pomijając Malfoy’a, a drugą ręką zaciągając materiał piżamy na uda.
-Hermi, nie masz się co zakrywać, jak spaliście…
-Zabini siedź cicho!- przerwała mu Pansy.
-Jak spa-liś-my? O co wam chodzi?! Dawaj to!- wyrwała George’owi butelkę Ognistej i zaciągnęła dość sporego łyka.
-No to tego… Hermiona zaczęła, więc PIJEMY!- zakończył dyskusje Chłopiec-Który-Przeżył.
-Zgadzam się Wybrańcze! –Luna podbiegła do Granger i zabrała jej butelkę.
Wciąż skołowana Panna-Ja-Wiem-Wszystko szybko założyła szorty i dołączyła do koła przyjaciół, którzy już zdążyli wypić butelkę Whiskey. Mimo wcześniejszego zbliżenia Draco i Hermiona zdawali się o tym zapomnieć w równym stopniu co o swojej obecności, a wszyscy zebrani specjalnie nie nawiązywali do tej sytuacji.
-Ej, ej! Dlaczego Złoty Chłopczyk, Smoczek i Diabełek mają takie fajne pseudonimy? Ja też chce! I w ogóle wszyscy powinniśmy mieć! – wykrzyknęła lekko pijana Luna.
-Ta blondi dobrze gada, polać jej! – Pansy zaśmiała się ze swoich słów.
-Mam dla George’a!- wrzasnął Fred, po czym wziął szczotkę do włosów Miony i zaczął nią wymachiwać. –Ja Ciebie chrzczę! Od dziś nazywasz się Guru!
-Ejj, ja wymyśliłam dla Freda! Fiut! –powiedziała Luna wyrywając mu szczotkę z rąk.
-Nie, nie pasuje. Ffff… Fred…- zastanawiał się Diabeł.- Mam! Felix!
-Taak, to jest zdecydowanie lepsze- Miona podniosła się na nogi, lecz przez ilość alkoholu w jej organizmie miała powrócić na podłogę, ale uchroniły ją przed tym silne, męskie ramiona, a raczej przystojna twarz arystokraty.
-Kurwa! Niezdaro! Zejdź ze mnie! –zrzucił ją z siebie Draco.
-Jakoś kilka godzin temu Ci to nie przeszkadzało- mruknął pod nosem Harry.
-Niezdaro… Dobre, ale może być coś lepszego… Hermiona, Hermisia, Misia, Misia jest dobre! –stwierdził Zabini.
-No to Mionka, masz, aż dwie tożsamości! –zaśmiała się Pansy. – A teraz ja!
-Pans, Czarna, Panda, proste- wyliczała na palcach Luna.
-Ok., może być.
-Luno Lovegood, ty zaś od dzisiaj będziesz reagować na te słowa: Lulu, Blondi, Good. I zobowiązuje Cię do tego, nowy ja, czyli Guru.
Impreza trwała i trwała, a zdjęcia naszej pary się drukowały i drukowały, ale o tym później. Przejdźmy do popołudnia następnego dnia.
-Merlinie, nie wiem kto to wymyślił, ale zapas eliksiru na kaca w łazience to był najlepszy pomysł na świecie! –mówił Smok wypijając niebieskawą substancje.
-Już się tak nie ekscytuj, bo Ci miejsca w spodniach zabraknie- sarknął Diabeł.
-Tobie wczoraj już zabrakło jak nasze Córki Salzara usnęły jedna po drugiej padając na Ciebie, gadaj co im dolałeś?
-Eliksir Słodkiego Snu, nie mogą pić wiecznie, w końcu to tylko Naczelna z przyjaciółkami, nie?
-Taaa, swoją drogą ta Garnger się wyrobiła w tym roku, nie uważasz? –zapytał Malfoy.
-Nowe trofeum? Ile, dwa tygodnie?
-Diable, nie przeceniaj mnie. Dwa miesiące i będzie mi jadła z ręki.
-Nie był bym tego taki pewien, ona nie jest jak reszta…
-Zakład?
-Jasne, ale o co?
-Roczny zapas Ognistej?
-Zgoda, przygotuj pieniądze.
-Ja? Nie jestem pewny czy zdołasz mi ten zapas wykupić, w końcu mój kumpel to alkoholik –zaśmiał się Draco.
-Ciekawe, znam go? –drążył temat Blaise.
-Nie byłabym siebie taka pewna, Malfoy!- pomyślała Miona odchodząc od drzwi.
-Pansy! Pans! Czarna! Parkinson! –wołała Hermiona w dormitorium, próbując odnaleźć przyjaciółkę.
-Czego się drzesz z rana, Mionuś? –zapytała zaspana Panda wyciągając głowę zza stosu poduszek.
-Jest czternasta trzydzieści dwie. Wstawaj, mam interesującą wiadomość.
I koniec końców, one również się założyły. W tym wypadku to panna Granger miała uwieść blondyna z sypialni obok. Tak rozpoczął się rok szkolny w Hogwarcie. A potem było już tylko gorzej.
-Granger, nie właź tak wysoko na tą drabinę dla jakiejś głupiej książki!
-Malfoy, mógłbyś siedzieć cicho i trzymać tą cholerną drabinę?! –wrzasnęła była Gryfonka.
–Gdyby nie twoje zachowanie na eliksirach nie mielibyśmy szlabanu i nikt nie kazałby nam przynieść durnej książki o eliksirach, na którą nie działa Zaklęcie Przywołujące! –myślała.
-Spokojnie, bo jeszcze z tych szczeblów spadniesz, a tego byśmy nie chcieli, prawda?
-A tak swoją drogą Niezdaro to seksowne masz majtki dzisiaj, wiesz?- Malfoy zaczął przyglądać się bieliźnie dziewczyny tak uważnie, że zapomniał przytrzymywać jedynej, zepsutej drabiny, więc nie zapominając o zakładzie obserwował jak te czarne stringi nagle znikają z pola jego widzenia zastąpione przez wyraz przerażenia na twarzy osiemnastolatki.
-Mała, wiem, że na mnie lecisz, ale z drabiny to ty nie musiałaś spadać –mrugnął do niej zalotnie.
-Przykro mi –Niezdara przegryzła wargę, a jej oczy patrzyły to na głębie tęczówek Smoka, to na jego usta.
Oboje nie wytrzymali napięcia i złączyli wargi w delikatnym, aczkolwiek namiętnym pocałunku. A minął zaledwie tydzień od zakładów. Następnego dnia udawali, że się nie znają. Nieszczęśliwe cztery osóbki wykonujące foto-kronikę NPJŚNNZ, czyli Najlepszej Pary Jakiej Świat Nigdy Nie Zobaczy lub jak kto woli- Dramione, które dzięki kochanej papli Pansy wiedziały o wszystkim chodziły przygaszone podczas dni, w których się nic nie działo. Kryptonim- Dni po burzy, czyli po prostu całkowita ignorancja z obu stron po jakimś ważnym wydarzeniu; pocałunku, dłuższych niż trzy sekundowych spojrzeniach w oczy, przytuleniu, jakimkolwiek kroku ku miłości tej pary. Można powiedzieć, że przyjaciele tej dwójki przyjęli za priorytet bawienie się w paparazzi. Ja twierdził założyciel organizacji o pseudonimie El Diabeł, kiedyś im się to przyda. Vice- prezes, Czarna Panda z kolei twierdziła, że trzeba będzie im to kiedyś pokazać. Jednak główna członkini- LuGo nie wyrażała swojej opinii na ten temat, jedynie zwykły uczestnik, o jakże tajemniczym pseudo Pan Złoty znajdował czas na śmianie się z tych sytuacji. Reszta była zupełnie poważna w tej kwestii. Wracając do wątku głównego, Dramione zmieniło tradycje i przez kilka dni jawnie ze sobą flirtują na oczach całej szkoły. Zdruzgotani wizją przegranej, Blaise i Pansy wkraczają do akcji.
-Tak to oni! –Hermiona Granger i Draco Malfoy! –Idą! –Ciekawe czy to prawda? –Nie możliwe, przecież oni się nienawidzą. –To na pewno jest Magiczna Przeróbka!- takie szepty towarzyszą Mionie odkąd wyszła z dormitorium, biedna idzie w stronę Wielkiej Sali, nieświadoma.
Pierwszym co zobaczyła po wejściu to ogromny plakat nad stołem nauczycielskim przedstawiający ją i Malfoy’a?! w dosyć jednoznacznych pozycjach. Potem ujrzała, że każdy minimetr jadalni pokryty jest przez kopię takiego zdjęcia, a przez okna wlatują ciągle te same zdjęcia z pierwszego wieczoru w Hogwarcie w tym roku.
-CO TO KURWA MA BYĆ?!- usłyszała nie tylko swój, ale i także ten który ostatnimi czasy ją oczarował.
-Bardzo śmieszne, Fretko. NIGDY W ŻYCIU bym Cie nie dotknęła!
-Co ty powiesz kujonico? Kiedy stoisz bliżej niż pięć metrów ode mnie muszę wyrzucać wszystkie moje ciuchy, które są przesiąknięte twoim szlamem!
-I co mam płakać razem z tobą? Radzę Ci się wyrzucić razem z nimi!
-Nie dla psa kiełbasa, Granger! Kto by Ci wtedy w tak wspaniały sposób urozmaicał życie?

Jak zwykle tej kłótni przyglądała się połowa szkoły, a pewna dwójka schowana pod stołem Slytherinu przybiła sobie piątkę, teraz na pewno wygrają te głupie zakłady!

środa, 14 sierpnia 2013

Ocena Wybitna

Tak, wiem, że to nie rozdział, ani miniaturka, lecz chciałabym to zrobić, bo pewnie zapomnę. xD Szczerze mówiąc to mam masę pomysłów na miniaturki, ale na rozdział weny złapać nie mogę, chociaż wiem dokładnie co ma się w nim wydarzyć. Część 2. Ja wiedziałam o wszystkim ma na razie 3 pełne strony w Wordzie i w tym momencie piszę 4, więc powinna się pojawić w najbliższym czasie.

Zostałam nominowana do The Versatile Blogger przez Gisię za co jeszcze raz bardzo jej dziękuję.

The Versatile Blogger

Nominowany powinien:
  • Podziękować nominującej/nominującemu.
  •  Pokazać nominację swoim blogu.
  • Ujawnić siedem (albo więcej) faktów o sobie.
  • Odpowiedzieć na pytania.
  • Nominować 10 blogów, które twoim zdaniem zasługują na to.
  • Poinformować o tym fakcie autorów.
  • Zadać autorce/autorowi 10 pytań.
Fakty o mnie:
  • Jestem pechowcem jakich mało.
  • W ciągu ostatniego miesiąca zdążyłam przez przypadek wyrwać karnisz, rozbić solniczkę, kupić źle zszyte spodenki i wiele innych.
  • Idę teraz do 1F w gimnazjum.
  • Często po prostu patrzę jak mój brat gra na PS3. 
  • To co dla mnie jest gorące dla mojej rodziny jest zimne.
  • Lubię malować paznokcie.
  • Często wchodzę w ścianę lub w drzwi. xD
  • Mam wiatrak w pokoju.
Moje odpowiedzi:
  • Jaki jest Twój ulubiony parring?  Dramione oczywiście. A oprócz tego to Luna+Neville i Harry+Pansy.
  • Którego z bohaterów chciałabyś widzieć z Hermioną? Draco! Nie ma innej opcji.
  • Którego bohatera HP nienawidzisz? Rona. To raczej widać.
  • Jakie jest Twoje marzenie? Związane z blogiem to takie, żeby mieć dla kogo pisać i żeby to się komuś podobało.
  • Czemu założyłaś bloga? Cóż... Kiedyś zrodził się we mnie taki pomysł. Czytałam ich dużo, nawet pisałam swoje autorskie opowiadanie, które aktualnie leży w martwym punkcie. Ale ta iskierka Dramione siedziała we mnie i siedziała, aż kiedyś zapłonęła ogniem pomysłów i tak znalazłam zeszyt i napisałam wszystko co siedziało mi w głowie. Potem stworzyłam bloga tutaj, przepisałam prolog i tak jest...
  • Do jakiego domu w Hogwarcie chciałabyś należeć? Ja nie chciałabym, ja należę. A tak na prawdę to Slytherin ciągnie mnie do siebie bardzo grubą liną i nie sądzę, by inni założyciele chcieli ją przerwać.
  • Lubisz smutne czy szczęśliwe zakończenia? Smutne. Wydaje mi się, że te wszystkie Happy End'y nie bardzo miałyby się sprawdzić, a wolę jeśli opowiadanie nie jest wyssane z palca.
  • Ulubiona książka? Oprócz HP to trylogia Numery, książka Córka Dymu i Kości oraz Oro. Mogłabym wymieniać tytuły bez końca.
  • Ulubiony bohater z HP? Luna Lovegood. Uważam, że jest ona ogromną optymistką i chciałabym nie przejmować się opinią innych tak jak ona.
  • Jakbyś mogła, kim byś chciała być w HP? Szczerze to nie mam pojęcia. Każda postać ma w sobie coś czego zazdroszczę. Liczy się odpowiedź, że każdym?
Nominuję:
  • http://siladzieciecychmarzen-dramione.blogspot.com/
  • http://noweoblicza.blogspot.com/
  • http://dramione-innahistoria.blogspot.com/
  • http://hermiona-hogwart.blogspot.com/
  • http://pamietniki-napalonych-hogwartczykow.blogspot.com/
  • http://zagadka-zycia.blogspot.com/
  • http://dm-i-hg-story-of-us.blogspot.com/
  • http://harry-potter-historia-inna.blogspot.com/
  • http://for-hate-to-love.blogspot.com/
  • http://moja-wersja-idramione.blogspot.com/
Moje pytania:
  • Gdybyś mogła przywłaszczyć sobie ubrania jednego z bohaterów, którą garderobę byś zajęła?
  • Co byś zrobiła, gdybyś spotkała Dolores Umbridge?
  • Co sądzisz o Weasley'ach?
  • Wolałabyś służyć w Zakonie Feniksa czy zostać Śmierciożerczynią?
  • Jaka jest Twoja wymarzona praca po skończeniu Hogwartu?
  • Wolałabyś dostać 1.000 galeonów czy zostać Ministrem Magii?
  • Który z aktorów wzbudził w Tobie największy respekt?
  • W którym miejscu, gdyby można je było wybrać wypalono by Ci  Mroczny Znak?
  • Jaki jest twój ulubiony przedmiot nauczany w Hogwarcie?
  • Co byś zobaczyła w Zwierciadle Ain Eingarp?
Gotowe! Nominowałam mniej znane blogi, które czytam, a fakty napisałam takie, które pierwsze mi przyszły do głowy.  Starałam się wymyślić kreatywne pytania. :D

czwartek, 1 sierpnia 2013

Miniaturka #1 Ja wiedziałam o wszystkim.

Na początek chciałam Wam serdecznie podziękować za ponad 3 000 wyświetleń bloga oraz znaczne zwiększenie się liczby obserwatorów. Trochę rozczarowuje mnie fakt wciąż małej aktywności w komentarzach, mimo licznych głosów w ankiecie. I jeszcze najważniejsza sprawa. Jeżeli ktoś zauważy podobieństwo w moim opowiadaniu oraz miniaturkach do innych blogów, oświadczam, że jest to przypadek  i jeżeli wystąpi taka ewentualność to bardzo przepraszam. Po prostu przeczytałam już tyle Dramione, że nie wiem czy niektóre pomysły są moje, czy o czymś takim czytałam. A teraz zapraszam na pierwszą w moim życiu miniaturkę napisaną przeze mnie! Przewiduję trzy części. Uwaga! W tekście pojawia się dużo przekleństw.
&&&

Część 1. Prawda

 Sierpień 1998 rok. Wiele się zmieniło po wojnie. Voldemort'a nie ma, Śmierciożercy albo nie żyją, albo czekają na proces w Azkabanie. Harry Potter został najmłodszym Ministrem Magii w tym tysiącleciu, udziela wywiadów, ale zadawane są też trudne dla niego pytania, nie wie jak ma na nie odpowiedzieć czy może na nie odpowiadać. Te pytania dotyczą jego bliskich, na pewno kiedyś byli dla niego bliscy, a teraz? Ronald pławi się w luksusach jakie dała mu sława lewej ręki Złotego Chłopca, ale nadal ma pretensje, że nikt nie docenia jego potencjału, jego zdolności. Ludzie, jeżeli nie jest się dobrym, bogatym czy popularnym zawsze spluną Ci w twarz nawet jeśli się tego nie spodziewasz, odkryją twoje najlepsze cechy, a potem zgniotą je jak papierek dusząc je w sobie. Ronald Weasley stał się nerwowy i zamknięty w sobie, nie żeby wcześniej taki nie był, ale te cechy przygniotły jego osobowość. Robiły sobie miejsce, by zasiać spustoszenie w każdym miejscu, gdzie tylko był ukazany kawałek jego dobroci. Takim sposobem Ron i Harry stracili swoją prawą rękę. Hermiona Granger miała dość ciągłej pracy Maszyny-do-Odrabiania-Zadań-Domowych-i-Za-Trudnych-Dla-Idiotów-Zagadek. Chłopaki pomiatali nią jak jakąś niewolnicą lub skrzatem domowym. Nikt nie rozumiał, że ona, twardo stąpająca po ziemi prefekt naczelna Gryffiaków przez wojnę zmieniła się nie do poznania. Półdługie, niegdyś kręcone włosy teraz sięgały jej pasa, a dzięki eliksirom i zaklęciom były proste, lekkie i lśniące. Przez wakacje i ciągłą od odbudowę Hogwartu w upale, teraz jej włosy kolorem dorównywały ciemnemu blondowi, a skóra nosiła brązowawą opaleniznę. Tylko ona ze Złotej Trójcy pracowała przy odbudowie drugiego domu większości czarodziejii w Wielkiej Brytanii. Tam znalazła wspólny język z Pansy Parkinson i Luną Lovegood, które pomogły jej się otrząsnąć po śmierci Virginii Weasley. Każdy odreagowywał ten stan inaczej. Harry rzucił się w wir pracy, Ron odszedł od rodziny bez wsparcia i miłości co spotęgowało jego opryskliwość w stosunku do ludzi, rodzina rudzielców też się zmieniła po śmierci jedynej dziewczyny wśród siedmiu potomków, Molly strasznie schudła, straciła ten optymizm, którym obdarzała swoją rodzinę w trudnych sytuacjach, Artur siedział w pracy dnie i noce, dzięki czemu zyskał, dobrze płatną, wysoko ustawioną posadę, Bill i Charlie starali się żyć dalej, Percy wrócił do Nory i pomagał matce, George ciągle próbował wzniecić iskierkę radości wśród rodziny, a najbardziej bliźniaka, Fred zadręczał się myślą, że to jego wina, w końcu to ona skoczyła, gdy przed niego leciał szkarłatny promień, by za chwilę ugodzić w jego siostrę, zły wyniszczył wszystkich przeciwników w promieniu 200 metrów. Nigdy sobie tego nie wybaczył, to jego miało teraz nie być, Ginny powinna żyć i rozweselać wszystkich dzięki żywym ognikom przepełniających jej śliczne oczy, to wszystko zgasło 2 maja, a on pierwszy patrzył w jej puste oczka, tak niepodobne do tych przepełnionych radością. Jeszcze bardziej dołował go ten fakt, gdy patrzył na Hermionę. Zmieniła się zupełnie, zamknęła się w sobie, ufała tylko przyjaciółką, stała się sprytniejsza i osłabł jej zapał do nauki, a kiedy ujrzała pochyłe pismo profesorki nauczającej transmutacji jej panika osiągnęła maksymalny stopień.
Droga panno Granger,
Chciałam panią poinformować o istotnym prawie,
które zobowiązuje wszystkie osoby, które nie ukończyły 7 roku nauczania
z powodu wojny lub innych, o natychmiastowy powrót do Hogwartu,
gdzie wszyscy tak zwani ósmoklasiści dokończą edukację.
Jako wynagrodzenie pani najcięższej pracy przy  odbudowie szkoły
oraz jako, że została pani prefekt naczelną informuję panią o prywatnym dormitorium, które może pani dzielić z dwoma dowolnymi dziewczętami.
Z wyrazami szacunku,
Minerva McGonagall,
dyrektor Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart.
1 września 1998 rok. Stacja King's Cross, peron 9 i 3/4.
-Hermiona! Miona! Czekaj!- usłyszała wołanie swoich przyjaciółek, które z nie małym trudem przeciskały się pomiędzy czarodziejami. Gdy udało im się dotrzeć do Gryfonki wyściskały się i szybko wsiadły do pociągu. Udały się na jego koniec, do przedziału zarezerwowanego dla tej trójki i jeszcze kogoś, ale nikt o tym nie wiedział.
-No na prawdę, Smoku. Jest Potter, jest Łasic, a Granger brak- przerwał, gdy zobaczył osoby siedzące w przedziale prywatnym.- Cześć Pansy, Lovegood, -lekko  się zawahał i pokiwał głową na powitanie Luny- a Ciebie coś kojarzę...
-Pansy, przedstawisz nam swoją towarzyszkę? -zapytał Malfoy z jego uśmieszkiem.
-Wybacz Pan, ale umiem  mówić i sama chcę wprowadzić ich w ten zadziwiający stan ze szczęką na podłodze- dziewczyny zaśmiały się widząc Gryfonkę w walecznej postawie, z założonymi na piersiach rękami i ironicznym uśmiechem na ustach.
-Uuu, mamy tutaj wojowniczkę, Smoku ty lubisz takie -stwierdził Diabeł.
-Zaraz się, Zabinii dowiesz, że Malfoy raczej nie przepada za naszą towarzyszką- powiedziała Luna i razem z Parkinson przyjęły tę samą postawę co Miona.
-Przejdźmy do konkretów, jestem Draco Malfoy, ten idiota obok mnie to Blaise Zabini, a za drzwiami czeka na nas Harry Potter.
-Mam być pod wrażeniem? -stwierdziła szatynka, na co czarnoskóry wyszeptał ciche słowa uznania skierowane bardziej do siebie niż do niej. - Hermiona Granger, nie jest mi miło.
Przez to co wydarzyło się  później dziewczyny przez lata żałowały, że nie miały wtedy kamery i zawsze, gdy miały podły nastrój oglądały to wspomnienie i zaraz potem wpadały w niekontrolowany śmiech. W jednej chwili Ślizgoni odwrócili się do siebie przodem, dali sobie nawzajem z liścia, runęli na podłogę z głośnym hukiem, popatrzyli po sobie, a potem zlustrowali Gryfonkę. Kiedy mężczyźni już prawie się podnosili zbierając z ziemi swoją dumę, godność, szczęki i zacne cztery litery, w przedziale pojawił się Harry.
-No, idioci tu jesteście. Czemu byliście na podłodze? -zapytał, gdy już wstali kompletnie nie zauważając dziewczyn, na co one, lekko oburzone wykonały zsynchronizowane chrząknięcie. -Hej Hermiona, Luna, Pansy...? -usłyszeli tylko jak Draco i Blaise z gwizdem siadają w przedziale.
-Człowieku! Jak ty ją poznałeś?! -pytał Smok.
-W sensie Pansy? No wiesz, mało osób ma tak czarne włosy jak ja -zaśmiał się Wybraniec, a wspomniana dziewczyna się zarumieniła.
-Nam chodzi o Hermionę! Przecież... ona... była... taka... ale... przez... jak... dlaczego... co? -czarnoskóry zaczął się zacinać.
-Spokojnie Diabełku, bo się zapowietrzysz -stwierdziła szatynka zadowolona z reakcji Ślizgonów.
-Kim ty jesteś i co zrobiłaś z Mioną? -zapytał Chłopiec-Który-Przeżył z strachem, którego nie jeden aktor by mu pozazdrościł.
-Wie pan, panie Ministrze... Gdy pan zarządzał światem czarodziejów w Angli, ja sobie warzyłam własne eliksiry, wytwarzałam zaklęcia i odbudowywałam Hogwart, ale to szczegół -Gryfonka uśmiechnęła się z politowaniem.
-No wiem, no wiem. Możemy porozmawiać na osobności? - Potter uśmiechnął się szczerze w stronę Granger.
-Jasne -podeszła do Wybrańca chwyciła jego koszulę na przedramieniu i wyszli z przedziału, oczywiście to wszystko wykonała wolno i seksownie, kocimi ruchami przechodząc obok Ślizgonów, gdy była pewna, że patrzą przegryzła wargę i zamknęła drzwi do przedziału prefektów i ich przyjaciół.
-Kurwa. -powiedzieli równo mężczyźni, ale ona już tego nie słyszała, tylko wybuchła długo powstrzymywanym śmiechem.
-Miona, weź się opanuj, bo im matki spodni nie dopiorą! -Harry poruszył śmiesznie brwiami.
-Okej, okej. Już.
-Jak się trzymasz? Wiesz po czym... -Złoty Chłopiec nie chciał rozdrapywać ran, które do niedawna nadal krwawiły.
-Już jest dobrze. Pansy i Luna mi pomagają. Właściwie to czemu się mną przejmujesz?-pierwsze zdanie powiedziała z podniesioną głową, ale ostatnie ledwo co usłyszał.
-Czemu miałbym się tobą nie przejmować?- zapytał zdziwiony.
-Och, no tak zapomniałam, że maszyny trzeba pielęgnować, żeby się nie zepsuły.
-Nie rozumiem. O co chodzi?
-O. CO. CHODZI.?! -wysyczała, nagle nabrała pewności siebie. -Mi chodzi o to, że ty i Ron przez te wszystkie lata udawaliście przyjaźń ze mną tylko po to, żebym odrabiała wasze zadania i pomagała rozwiązywać to czego wy nie umieliście.
-CO? Kto Ci naopowiadał takich bzdur?! Kocham Cię jak siostrę, której nigdy nie miałem. Miona nie wiem, kto wymyślił te bzdury, ale powiedz mi, a pożałuje.
-Ron -ledwie poruszyła ustami, ale Harry ją usłyszał. -On tu idzie, ja.. ja się go boję. On... Harry on mnie pobił...
-Harry, Hermiona! Wszędzie was szukałem! Zająłem nam przedział, co tak stoicie? Chodźcie!- zdrajca krwi zdenerwował się, gdy oni wciąż nie ruszyli się z miejsca.
W tym samym czasie
-Co szczęka opadła? -zakpiła Pansy.
-Pierdolisz, że to Granger -nie dowierzał Blaise.
-Zabinii, nie pierdol, bo Ci się rodzinka powiększy -wzruszyła ramionami Luna.
-1:0 dla Ciebie, ale to się jeszcze wyrówna -oczy czarnoskórego zwęziły się niebezpiecznie.
-Przepraszam bardzo, ale jest już jakieś 5:0, ale dobra niech Ci będzie, mam dzień dobroci dla zwierząt- Luna usiadła przy oknie i podziwiała krajobrazy, których z minuty na minutę nie sposób było zliczyć.
-A ty co Draco? Szczęka opadła, to wiem. tyle, że chyba jej nie odnalazłeś, bo tak siedzisz cicho -Parkinson uwielbiała się droczyć z Malfoy'em, to była ich mała tradycja.
-Nic mi się nie dzieje, tylko przeliczam jej pyskówki i zastanawiam się ile to będzie szlam -odpowiedział licząc na palcach. -O już mam, Diable kurde, chyba się nie wyrobię, bo wyszło mi, że całe życie.
Brunetka przewróciła oczami, wiedziała jaki jest Smok, i wiedziała, że on raczej się nie zmieni.
-Co się tam dzieje? Czemu większość Złotej Trójcy jest tak w cholerę głośno? -zapytał czarnoskóry.
-Jezu, jak Potter i Granger się pieprzą to raczej musi być głośno- stwierdził blondyn z przekąsem.
-Ojj, wyczuwam nutkę zazdrości czyż nie?- zaśmiała się Pansy.
-Smoku, jak mogłeś to powiedzieć na głos! Weasley może mieć tu podsłuch, teraz stłucze nam Potti'ego! -Ślizgon zaśmiał się ironicznie.
-Cicho bądźcie, patrzcie. Łasic idzie. Kurwa. Pans, idziemy!- Luna szybko wstała i pociągnęła za sobą przyjaciółkę, która chwyciła Draco za rękę, a on zdezorientowany chwycił kaptur Zabini'ego. Tak, więc cała czwórka wyszła z przedziału akurat, gdy Ron zaczął wściekły iść w stronę Miony i Wybrańca.
-O kogo my tu mamy! Potter, Granger i Wieprzlej! Ej, Diable.
-Tak, Smoku?
-Spójrz na cień Pottera, co tam widzisz? -Harry stał tak, że jego sylwetka nie dawała cienia.
-Nic, a co?
-Przyjrzyj się, to jest malutkie, brzydkie, rude i wkurwiające.
-Rzeczywiście! Coś tam się porusza, a nie to tylko Łasic-Zawsze-Ten-Gorszy Weasley -chociaż był to słaby dowcip Hermiona uśmiechnęła się lekko, ale zaraz z powrotem założyła maskę dzielnej osoby, która jest nie wzruszona na to, że rudzielec obrywa i staje się coraz bardziej czerwony, chociaż niewątpliwie cieszyło ją to. Już miał się rzucić na Ślizgonów, gdy usłyszał jej głos. To była ona, ale teraz jej słowa przepełnione były takim chłodem i oschłością, jakiej pozazdrościłby jej nawet Malfoy.
-Weź się w garść, idioto. Zostaw mnie w spokoju, zostaw nas wszystkich w spokoju. Spierdalaj stąd, to wagon dla prefektów i przyjaciół. Ty raczej nie jesteś moim przyjacielem po tym co mi zrobiłeś i powiedziałeś. Harry też raczej nie skacze z radości na twój widok, z nikim z Ravenclaw'u i Hufflepuff'u się nie przyjaźnisz, a o Ślizgonach to już nie wspomnę. Chociaż nie, zaczekaj. Będzie się z kogo wyśmiewać. Gardzę tobą, Weasley -splunęła za szybę.- Nie zasługujesz nawet na moją nienawiść. Zrób wszystkim tę ulgę i strzel sobie w łeb, jest pusty, więc raczej nie będzie go szkoda. A teraz zejdź mi z oczu, bo już wystarczająco mnie wkurwiłeś.
-Siedź cicho głupia szlamo. Czy może jednak dziwko skoro jesteś w jednym przedziale z dwoma dupkami, sukami i skurwysynem.
I w jednej chwili Wieprzlej spieprzał do lokomotywy, Draco trzymał Hermionę w pasie, jednocześnie przytrzymując Pottera i Zabiniego, którzy również mieli Pansy i Lunę w objęciach. Podsumowując każdy powstrzymywał każdego, prócz siebie. Pierwsi opanowali się Smok i Miona. W jednej sekundzie obejmowali się, a w drugiej rzucali w siebie mordercze spojrzenia, chociaż w ich postawie widać było zażenowanie. Dracze przeczesał włosy ręką głośno wypuszczając powietrze, a Herm zarumieniła się i spuściła głowę. Pozostali widząc tę scenę zamarli, a słychać było tylko urywane oddechy spowodowane szarpaniną.
-Ściemnia się, powinniśmy się przebrać w szaty na Ucztę Powitalną, potem możemy je schować -odezwała się Granger, w końcu to ona była pomysłodawcą braku mundurków dla osób z ósmej klasy.
Wyszli z pociągu i podeszli do ostatniego powozu. Trastral szedł wolno, był zmęczony i każdy to widział. Parkinson nieźle się zdziwiła, gdy zobaczyła co przez te wszystkie lata prowadziło powozy. Przez całą drogę do zamku milczeli, a gdy ujrzeli szkołę, trochę się zdziwili. Hogwart zmienił się trochę, ale to spotęgowało zachwyt uczniów. Części zamku, które nie zostały zniszczone to Wielka Sala, Wieża Astronomiczna, duża część lochów oraz wszystkie dziedzińce. Resztę szkoły odbudowano, lecz na nowych murach namalowano historię Bitwy. Cały zamek pokryty był w kolorowych, mugolskich malunkach, które, choć smutne zachwycały uczniów. Według Hermiony najlepiej prezentowało się graffiti przedstawiające Neville'a ucinającego głowę Nagini mieczem Godryka Gryffindora. Draco był zachwycony wspomnieniami profesora Snape'a i rysunkiem przedstawiającym jego matkę, która łgała Voldemort'owi prosto w twarz, że w Zakazanym Lesie umarł Harry Potter. Pansy mogła godzinami patrzeć na walkę promieni dwóch zaklęć. Lunę urzekły malunki przedstawiające rozpadający się most, z którego spadali sługusy Lorda. Blaise wciąż stał przy byłym wejściu do Pokoju Życzeń, który został odbudowany, oczywiście w innej części zamku, stał tam i próbował odkryć znaczenie tajemniczych płomieni, a gdy mu się to udało uderzył się z otwartej dłoni w czoło, ale nadal przychodził i patrzył na płomienie bijące blaskiem wszystko wokoło. A sam Harry Potter zawsze stał w tym samym miejscu, co Hagrid i patrzył jak jeszcze żyjąca Ginny krzyczy przytrzymywana przez ojca. Lecz każdy zawsze przystawał w Sali Wejściowej i cicho oddawał cześć wszystkim, którzy zginęli, a uchwycił to jeden, piękny napis. Żyjemy w waszych sercach. Każde imię i nazwisko poległego czarodzieja mieściło się na tej ścianie i razem z innymi tworzyły te piękne, pokrzepiające słowa.
Gdy zachwyty ucichły, wszystkie powozy dojechały już do szkoły. Uczniowie, wciąż nieco zdezorientowani udali się do Wielkiej Sali na Ucztę Powitalną. Gdy wszyscy się usadowili dyrektor McGonagall położyła na taborecie Tiarę Przydziału, na której także odcisnęło się piętno wojny. Mimo to rozpoczęła swoją pieśń:

Skończyła się wojna,
więc na co nam strach.
Niestety była ona hojna,
mówi to nawet łach.
Ci co kogoś stracili
niech nie martwią się tak,
oni chcą żebyśmy żyli
nawet jeśli spadł nie jeden ptak.
Nie obawiajcie się zła,
dobro wygrało nieraz.
Już nie zobaczy nas mgła,
uciekniemy jej teraz.
Ja was do domów przydzielę,
decyzję słuszną podejmę,
nie wiem czy przyjaciół nie rozdzielę,
choć zakończy się to rozejmem.
Cztery domy, 
tacy jak ich założyciele.
Piękne będziecie mieć dyplomy
z pieczęcią jaką nie szczyci się wiele.
Godryk odważnych przyjmował,
Helga wybredna nie była,
Salzar krwią się zajmował,
a Rowena o mądrych prosiła.
Jam jest Przydziału Tiara,
która na nie jedno już widziała.
I tak pieśń ma się kończy,
lecz zanim to, chcę zakończyć.
Gryffindor, Slytherin,
Ravenclaw i Hufflepuff.
Witajcie w Hogwarcie,
mówię Wam to ja!

Gdy Tiara skończyła swą pieśń rozległy się oklaski, które przerwała dyrektorka tłumacząc przydział pierwszorocznym.
-Kiedy wyczytam imię i nazwisko, dana osoba siada na stołku i nakłada Tiarę. W tym roku wyjątkowo, Tiara postanowiła mówić swoje przemyślenia na głos.
Rozpoczął się przydział. Kilka uczniów trafiło do Gryffindor'u, około 6 do Ravenclaw'u, z 3 osoby do Hufflepuff'u i mniej więcej tyle samo było nowych Ślizgonów co Gryffonów.
-Razem z innymi nauczycielami i Tiarą postanowiliśmy ponownie przydzielić ósme klasy, wojna niesie za sobą jakieś piętno, które pozostaje na każdym. Będziemy przydzielać w ten sam sposób, co pierwszorocznych. Hanna Abbott!
-Hmm... Lojalna przyjaciółka, trochę... Mądra, tak zdecydowanie... Odważna, stopniowo... Hmm... Bezinteresowna... Teraz wszystko zależy od Ciebie, pokaż mi jeszcze jakąś cechę. Dobrze. RAVENCLAW!
-Susan Bones!
-Kolejna Puchonka. Hmm... Ciekawa, inteligentna, uczuciowa. Gdzie by Cię tu umieścić? Wojna za bardzo Cię nie zmieniła... No dobrze, zostajesz. HUFFLEPUFF!
-Terry Boot!
-No. Tutaj mam bardzo proste zadanie. HUFFLEPUFF!
-Finnigan Seamus!
-Wybuchowy, wytrwały, inteligentny, pechowy. Hmm... RAVENCLAW!
-Neville Longbotom!
-I co Longbotom? Mówiłam, że jesteś odważny? Brawo. Gratuluję. A teraz co z tobą zrobić? Hmm... GRYFFINDOR!
-Draco Malfoy!
-Nawet nie podchodź chłopcze. To zawsze będzie SLYTHERIN.
-Gregory Goyle!
-Uu... dużo zmian, dużo zmian. Zagubiony po stracie przyjaciela. Trudny wybór. HUFFLEPUFF!
-Teodor Nott!
-Szczególnie duża odwaga. Spryt. Raczej samotnik. Inteligencja. GRYFFINDOR!
-Pansy Parkinson!
-Ojj, trochę się pozmieniało jednak nadal pozostajesz tak samo sprytna i przebiegła, długi ród... SLYTHERIN!
-Padma Patil!
-Która to? Ach! Padma, cóż... Trochę się zmieniło. GRYFFINDOR!
-Parvati Patil!
-Ból, wielki ból. Czuję to, ale jeszcze większa odwaga. Tym razem zostaniecie razem. GRYFFINDOR!
-Thomas Dean!
-Spokojny, przyjazny, uprzejmy. GRYFFINDOR!
-Weasley Fred!
-Zabawny, ambitny, sprytny, zadręczający się, jedność z bratem bliźniakiem. SLYTHERIN!
-Weasley George!
-Cechy jak u brata. SLYTHERIN!
-Weasley Ronald!
-Hmm... Wybuchowy, wredny, przebrzydły, okropny, bez przyjaciół, mało inteligenty. Hufflepuff.
-Lovegood Luna!
-Hmm. Bardzo inteligentna pomimo młodości poziom jej wiadomości przekracza szóstą klasę. Spryt, lojalność. SLYTHERIN!
-Zabini Blaise!
-To zawsze był SLYTHERIN!
-I ostatnia. Hermiona Granger!
-Dzisiaj zupełnie inna niż 7 lat temu. Zła, inteligentna, odważna, przyjacielska, ograniczone zaufanie, ambicja, mugolak. Hmm. Trudne, bardzo trudne! A więc niech będzie...