piątek, 26 kwietnia 2013

#3 Te 3 osoby

Tan rozdział jest trochę dziwny, tylko mi się tak wydaje? Chaotyczny. Pasuje mi do nastroju...  ._. Dzisiaj się nie rozpisuję we wstępie! c: Zapraszam na moje pozostałe blogi: I need U 2 smile opowiadanie wymyślone całkowicie przeze mnie. I blieve I can fly blog o mnie i... tyle. Podoba się szablon? Mi bardzo! ♥ Mia bardzo ci dziękuję! ;***
&&&
Obudziła się w sypialni. Nie pamiętam, żebym wracała do domu. Trudno. pomyślała wzruszając ramionami. Wstała i udał się do kuchni. Jak to miała w zwyczaju przeszła przez salon chociaż z kuchni drzwi prowadziły wszędzie. Krzątając się po pomieszczeniu nie usłyszała telefonu dzwoniącego w środku mieszkania. Cholera! Potter!, zaklnął w duchu Draco.
-Czego?- warknął zaspany do słuchawki.
-Malfoy, jakie miłe powitanie. Chciałem się tylko zapytać po co TY dzwoniłeś do MNIE o 1 w nocy, jak nie później?- zapytał Harry.
-Aaaa... O to ci chodzi. A dzwoniłem, żeby spytać gdzie mieszka Caremichele.
-Po co?!- zdziwił się Wybraniec.
-Żeby wkraść się do jej domu i wykorzystać, wiesz?- ironizował arystokrata.- Bo zasnęła u nas w gabinecie, to chciałem ją odwieźć. A, że nie odebrałeś to teraz pewnie jeszcze śpi w moim łóżku...-odpowiedział już na poważnie.
-CO?! MAsz przerąbane stary- powiedział i rozłączył się minister.
Nie przejmując się słowami kumpla Smok poszedł do kuchni, ale gdy stanął w drzwiach zobaczył Lenę, która nuciła sobie cicho jakąś piosenkę i robiła sobie śniadanie i kawę tańcząc co jakiś czas. Nie chciał jej przerywać, więc wrócił pościelić jego prowizoryczne łóżko, na którym swoją drogą niezbyt się wyspał. Po chwili do pomieszczenia weszła Lena z miską płatków i kubkiem ciepłego cuda w płynie.
-MALFOY?!- z wrażenia upuściła tacę co przysporzyło ją o rozcięcia od tłuczonego szkła i ubrudzeni podłogi.- A co ty do cholery robisz w moim mieszkaniu?!
-Po pierwsze: Draco, po drugie: nie ładnie tak przeklinać, po trzecie: to jest MOJE mieszkanie, a po czwarte: wczoraj zasnęłaś w gabinecie, Złoty Chłopiec nie odbierał, a głupio mi było cię budzić, więc przywiozłem cię tutaj- wyliczał rozbawiony widząc twarz dyrektorki.
-Aha. No cóż, ymm... dziękuję i przepraszam za kłopot i za to- rzekła gestykulując na to co pozostało z jej śniadania.
-Nic się nie stało, w końcu jesteśmy czarodziejami. Reparo- zaśmiał się widząc jak dziewczyna uderza się dłonią w czoło, po czym poszedł do łazienki, lecz zaraz wrócił z małą fiolką.- Wypij, rany na nodze znikną- podał jej eliksir, ale widząc jej nie ufne spojrzenie dodał: -nie, to nie jest trucizna, pij już, bo wda się zakażenie. Dziwne, bo jego słowa ją przekonały i posłusznie wypiła. Płyn smakował podobnie do orzechów włoskich, dlatego lekko się skrzywiła.W Hogwarcie je uwielbiała, ale teraz? Nienawidziła ich, może to przez ciągłe porównywanie jej byłego koloru włosów, a może po prostu jej się znudziły.
-Co, nie lubisz orzechów?- zapytał zdziwiony.
-Nie. Tylko laskowe, następnym razem daj mi eliksir o smaku nutelli, okej?- wyszczerzyła się do niego ukazując rząd równych, białych zębów.
-Jesteś pierwszą osobą, która nie lubi orzechów jaką znam. Nie, czekaj, Diabeł i Bianka tez ich nie lubią, no czyli jesteś trzecia- on także się uśmiechnął.
-A właściwie kim jest ta Bianka, z którą mnie wczoraj pomyliłeś? Wiem, że to Minister Magii we Francji.
-Muszę?- zapytał obrzucając ją błagalnym spojrzeniem, a jej stanowcza mina mówiła sama za siebie. Zrezygnowany westchnął i zaczął opowiadać.- No to od początku. Poznaliśmy się kiedy mieliśmy po 2-3 lata, kiedy nasi rodzice wspólnie urządzili jakąś tam imprezę charytatywną- mówił spoglądając co jakiś czas na dziewczynę, dodał w tym swoim malfoy'owskim stylu.- Nie robisz notatek?- Lena prychnęła cicho, ale nadal wpatrywała się w niego czekając na więcej informacji.- W każdym razie, niezbyt się polubiliśmy, bo pamiętam, że podeszła do mnie i powiedziała 'Masz fajne włosy. Będę się z tobą kolegować.', ale później przyszedł czas na najgorsze.
-Lubisz różowy?- zapytała mała dziewczynka o błękitnych jak Morze Śródziemne oczach. Miała długie włosy w kolorze blond, które normalnie sięgałyby  jej do pasa, ale były upięte w warkocza. Jej zwiewna sukienka trzepotała wesoło wraz z wiatrem. Czarne groszki idealnie współgrały z balerinkami w białe kropeczki i jej spinkami do włosów.
-Nie. Lubię zielony- odpowiedział na co ona odwróciła się na pięcie i pobiegła do jego siostry* bawiącej się z innymi dziewczynkami, oprócz jednej. Była identyczna jak ta, której przed chwilą powiedzmy 'dał kosza', różniły je tylko oczy, u Bianki błękitne, u Niej zaś czekoladowe. Zwrócił na nią uwagę z trzech powodów, pierwszy, bo nie bawiła się lalkami jak reszta. Drugiej, bo rozmawiała z chłopakiem o ciepłozielonych oczach zawzięcie coś gestykulując. A po trzecie, najważniejsze, nikt tu nie był ubrany tak jak ona, wiatr targał na wszystkie strony jej rozpuszczone włosy, ale ona nie przejmowała się tym, tylko dalej tłumacząc coś chłopczykowi, miała luźną, białą koszulkę z tęczowym napisem FREE HUGS, turkusowe rurki, a na stopach zamiast wymyślnych pantofelek były białe, tradycyjne conversy, które swoją drogą były trochę schodzone. Uśmiechała się promiennie.  Mały Draco podszedł do dziewczynki ubranej jak na wyjście na spacer, a nie na imprezę charytatywną i zapytał:
-Czy ty umiesz się teleportować? Przed chwilą odeszłaś bawić się z moją siostrą... I jeszcze się przeprałaś!
-Co? Nie ogarniam o co ci chodzi. nigdy z tobą nie rozmawiałam. To Blaise, mój starszy brat- wskazał na także niezbyt eleganckiego chłopczyka.- A z tego co mówisz wydaje mi się, że poznałeś naszą siostrę, Biankę- uśmiechnęła się szeroko.
-Taak... Powiedziałem, że lubię zielony kolor i odeszła- powiedział ze smutną miną Draco.
Rodzeństwo zaczęło się tarzać ze śmiechu przyciągając spojrzenia starszych jak i tych w ich wieku gości. Niektóre pełne pogardy, a inne zadowolone.
-Oj, stary! Powiem ci, że to był największy błąd w twoim życiu- odezwał się wycierając łzę radości Diabeł.
Starszy z rodzeństwa Malfoy'ów od razu poczuł sympatię do tych postaci. Zachwycony przegadał z nimi cały wieczór, przy okazji brudząc sobie ubrania, do domu wrócił cały zielony, siedział, leżał, tarzał się po trawie. Pierwszy raz poczuł się jak dziecko. Kiedy razem z siostrą kładli się spać opowiedzieli Narcyzie jak to lubią najmłodsze pokolenie rodu Zabinich i chcieliby, żeby wpadali do nich często, bardzo często.
Opowiedział jej o tym pomijając tajemniczą dziewczynkę, wolał nie opowiadać o rzeczach, których sam nie był pewien.
-I tym sposobem ja zaprzyjaźniłem się z Blaise'm, a Alex z Bianką. Co tydzień przyjeżdżali. Ale w wakacje, kiedy ja i Blaise mieliśmy po jedenaście lat okazało się, że najprawdopodobniej ze strachu przed powrotem Voldemort'a matka Zabini'ch wyjechała do Francji. Diabeł nie chciał jechać do innej szkoły niż ja, a Lex za bardzo zaprzyjaźniła się z Bi, więc u nas został Blaise. Niestety moja młodsza siostra zamieszkała w Beauxbatons wraz z siostrą mojego przyjaciela. Naprawdę ją polubiłem, więc z przypływu radości musiałem się pomylić. Jeszcze raz bardzo przepraszam- zakończył swoją wypowiedź Dracze.
-Nic nie szkodzi! teraz rozumiem twoje zachowanie- uśmiechnęła się lekko, ale coś sobie przypomniała.- Jest już dość późno, możesz mi podać twój adres, chcę wiedzieć, gdzie się znajduję- on również się uśmiechnął.
-Jasne. Ulica Francuska 115, apartament numer 10. Ale spokojnie, odwiozę cię- jej szczęka spadła niżej niż podłoga, niżej niż samochód Malfoy'a, niżej niż jądro Ziemi, niżej niż na drugim końcu świata. Ku**a.
- Nie trzeba, nie zdążył byś zjechać po samochód, a ja już bym była w moim mieszkaniu- powiedziała zanim ugryzła się w język.
-Co? Nie rozumiem- zmarszczył twarz w grymasie niezadowolenia (ale poetycko xd dopisek autorki)
-A to Draco, że mieszkam piętro niżej- powiedziała i drzwi od windy zamknęły się zostawiając ich oboje z natłokiem myśli.

*patrz Bohaterowie

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

#2 Nowy gabinet, nowe informacje

Aaaaaaaaaaaaa!!! już prawie 600 wejść! kocham was po prostu! <333 Może niektórzy zauważyli button szabloniarni, jestem 2 w kolejce, więc za niedługo się tu zmieni! Jak minęły święta? Mi świetnie, a od tamtego wtorku mam 3 kuzynkę! ^^ (Łucja) Ten rozdział jest dla mnie taki urodzinowy, bo za 5 dni będę mieć 13 lat! Przepraszam za tak długa przerwę, ale niestety moje lenistwo zwyciężało nad moją chęcią przepisania tego oto rozdziału, ponieważ jest długgiii, jak na mnie. Myślę, że jest on interesujący, ale to moje zdanie. Jest tutaj ukazane trochę takiej 'mojej' Hermiony, tzn. Leny. Komentujcie miśki! ♥
postscriptum jeśli macie fb to prosiłabym o polubienie stronki, którą prowadzę z moją przyjaciółką,  poświęconej najlepszej serii książek na świecie, Harry'emu Potter'owi. Oto ona: A teraz żryj Avade, mugolu.
&&&
-Okej, czy mógłbyś mnie postawić? -zapytała zdziwiona.
-Ejj, co jest?Normalnie umierałabyś ze szczęścia na mój widok, coś się stało? -pytał zdumiony arystokrata oniemiałą dziewczynę.
-Przepraszam, ale chyba mnie z kimś pomyliłeś, nazywam się Lena Caremichele -kulturalnie wytłumaczyła, ale nie dawał za wygraną.
-Nie, to nie możliwe! To przecież ty, czemu nie jesteś we Francji?
-Panie...? - nie chciała, żeby wiedział, że się znają.
-Malfoy... -odpowiedział, ale bez tej wyższości jaką zapamiętała, nawet był trochę przygaszony mówiąc to.-Akurat ty powinnaś to wiedzieć...
-Malfoy! Na tyłek Merlina! Nie nazywam się Bianka, pomyliłeś mnie z kimś! Kojarzę cię, ale NIGDY nie umierałabym ze szczęścia na twój widok!
Co najwyżej ze strachu..., pomyślała.
-Po pierwsze, mów mi Draco- wyciągnął rękę na co ona odpowiedziała skinieniem głowy, bo nie chciało jej się podchodzić, odrzekła też cichym 'Lena'. -Po drugie: 'na tyłek Merlina'? W życiu nie słyszałem takiego określenia, no może dawno, nie ważne... Po trzecie, przepraszam za pomyłkę, mój błąd. Pomyliłem cię z Ministrem Francji-wyjaśnił szybko.
-Dobrze, nic się nie stało. W każdym razie praca jest dobrze wykonana, tak więc Harry- tu arystokrata znacząco podciągnął brew i stał tak przez jakiś czas.- Jak już mówiłam MINISTER objaśnił mi na czym polegać będzie polegać ten nowy oddział. Mianowicie jedno słowo- przyszłość. Na razie tracimy tu czas, a powinniśmy szukać odpowiedniego pomieszczenia na gabinet. Ta sala będzie służyła temu co kiedyś.
Idąc tak za nową współpracownicą nie mógł się oprzeć wrażeniu, że już ją kiedyś widział. Jedna z jego licznych panienek? Nieee. Jest zbyt podobna do Bianki, którą darzył braterską miłością. A może ona tylk osobie żartuje? Też nie. BritNews Magic* huczałby o przybyciu Ministra Francji, zważając na to, że jest ona siostrą właściciela. A skoro o nim już mowa to Malfoy dawno już z nim nie pił, trzeba będzie to nadrobić.  Długo rozmyślając na rozmaite tematy doszedł do pomieszczenia idealnego na gabinet. Był to pokój ze średniej wielkości hall'em i parą drzwi. Wszedł do tych po lewej, które zdecydowanie wyglądały na nowsze, i z zadowoleniem stwierdził, że pokój jest duży i pozostanie dość miejsca nawet po wstawieniu biurka i kilku innych mebli. Na jego twarzy zagościł jeszcze większy uśmiech po ujrzeniu rozsuwanych drzwi zastępujących jedną ze ścian. Otworzył je i miał przed oczami identyczne pomieszczenie co przed sekundą, tyle że w lustrzanym odbiciu. Zdziwiony, że nie ma z nim jego wcześniejszej towarzyszki postanowił wyjść i czekać przed drzwiami hall'u na Lenę. Stał tak krótką chwilę, ponieważ z drzwi obok wybiegła wystraszona współdyrektorka. Prze przypadek wpadła na niego i od razu odskoczyła nadal trzęsąc się ze strachu. Miała mocno rozszerzone źrenice i po ujrzeniu 'przeszkody' na jej twarzy zagościł wyraz ulgi.
-Coś się stało?- zapytał, ale nie odpowiedziała, teraz już czerwona ze wstydu.
-Zwracamy się do siebie po imieniu, tak?- kobieta kiwnęła lekko głową, nadal nieco zawstydzona.- A więc Leno, sądzę, że znaleźliśmy odpowiednie miejsce. Zapraszam -otworzył i przepuścił ją w drzwiach- Wybierz twój gabinet- szepnął jej tuż obok ucha. Sądził, że pójdzie do tych po lewej stronie, nowych, zadbanych. Ale ona podeszła do tych starych, zniszczonych i zaniedbanych. Nacisnęła lekko klamkę, tak jakby się bała, że z mocniejszą siłą drzwi się rozpadną. Ja też bym się bał, pomyślał były Ślizgon. Po krótkiej analizie wielkości pomieszczenia rozejrzała się dokładnie, na kilka sekund jej spojrzenie zatrzymało się na miejscu gdzie powinna znajdować się ściana, ale były tam kolejne drzwi. Uważnie wpatrując się w nie zauważyła towarzysza, który stał oparty o framugę z przymkniętymi oczami. Podskoczyła lekko na widok ogromnego okna z dużym, przeznaczonym do siedzenia parapetem. Uradowana podbiegła do niego i usiadła podciągając kolana pod brodę. Spoglądała właśnie na cały Londyn; Big Ben, London Eye, na które zawsze bała się wejść, Pałac Buckingham i liczne czerwone kropeczki, zapewne autobusy. Zauroczona widokiem nie zwróciła uwagi na siadającego po drugiej stronie blondyna.
-To jak? Może być?- na dźwięk jego głosu przestraszyła się nieco.- Och, przepraszam, myślałem, że mnie widziałaś.
-Nic nie szkodzi, a gabinet jest cudowny!- odparła zgodnie z prawdą. Milczeli po tym chwilę, jednak Draco przerwał tę ciszę.
-Mogę ci zadać pytanie?
-Już to zrobiłeś, następnym razem od razu mów- zaśmiała się.
-No dobrze, -odparł rozbawiony- a więc chciałbym się zapytać, dlaczego jesteś tak ubrana, nie w jaką kieckę czy coś tylko tak... inaczej?
-Hmm...Zdefiniuj co dla ciebie znaczy inaczej- uśmiechnęła się.- Zgadza się, W PORÓWNANIU DO INNYCH PRACOWNIKÓW MINISTERSTWA jestem ubrana inaczej, ale na przykład jutro czy za tydzień będę wyglądać tak jak oni, nie czekaj- chwilę myślała po czym dokończyła.- Będę ubrana elegancko, ale nadal będę się wyróżniać, bo nie założę czarnej koszuli i spódnicy, po której sama bym deptała, tylko turkusową sukienkę nad kolano, złoty kołnierzyk i kopertówka i do tego szpilki w tym samym kolorze- powiedziała jednym tchem.
-Wow. Nie prosiłem o wyjawienie jak będziesz wyglądać, tylko o odpowiedź na pytanie dlaczego nie jesteś taka jak inni, taka hmm... normalna?- nie dawał za wygraną Malfoy.
-Są tego 2 powody, może 3, ale i tak powiem ci tylko 2 z nich. No to pierwszy: Nie jestem taka jak ci wszyscy sztywniacy, bo nigdy nie chciałam taka być. Dawno temu przysięgłam sobie, że nie będę taka. Wiecznie zalatana, zawsze idealna- zdziwiło go, że skądś zna te słowa i poprzysiągł sobie to samo.- Poza tym zatrudniłam się tu tylko dla zabicia czasu. A po drugie: Nie jestem jak to ująłeś normalna, bo po prostu normalność nudzi- odpowiedziała wzruszając ramionami. Po tym nie odzywali się długo, każde myślało o czym innym. ON o tym, że te słowa już słyszał, ale nie mógł sobie przypomnieć dlaczego i od kogo. Pamiętał jedynie, że przysiągł ich dotrzymać i spełnił tę obietnicę, ale jakby to odciągał zawsze zostawało pytanie: KTO?!. ONA zastanawiała się jakim cudem tak łatwo jej się z nim rozmawia i dlaczego powiedziała mu to wszystko. A może Harry miał rację? Może on rzeczywiście się zmienił? Siedzieli tak i nic nie mówili, a każde z nich myślało o rzeczach niby różnych, ale sprowadzających się w jedna sprawę. Nie zauważyli nawet kiedy przyszła noc. Arystokrata dalej dumał, a Lena już zdążyła zasnąć. Zorientował się o tym o 1 w nocy. Wyciągnął szybko telefon, były Ślizgon jest szczęśliwym posiadaczem wielu mugolskich sprzętów, bo w pewnych kwestiach są one bardziej przydatne od magii, widząc dziewczynę i w tym samym tempie zadzwonił do Potter'a. Z komórki rozległ się jakże kochany i uwielbiany przez wszystkich głos sekretarki: 'Przykro nam. Numer znajduje się poza zasięgiem sieci lub abonament na wyłączony telefon. Poinformujemy go o tej próbie połączenia.'
-Cholera, Potter!- zaklął arystokrata. Zrezygnowany postanowił zabrać ją do swojego mieszkania, no bo co innego mógł zrobić? Był gentelmen'em, nie chciał jej grzebać w torebce, a już na pewno nie chciał jej budzić, nie wiedział co może mu zrobić. Wiedział, że ona ma charakterek.  Wziął ją na ręce i wyniósł z Ministerstwa. O tej godzinie nikogo nie zastał po drodze. Jak większość facetów Draco uwielbiał samochody, więc nie teleportował się tylko delikatnie ułożył dziewczynę na siedzeniu pasażera i zapiął jej pas, a sam usiadł za kierownicą swojego porche i popędził do centrum miasta. Był tam wysoki na 10 pięter budynek, cały oszklony lustrami weneckimi. Należy on w całości do czarodziejów, mugole myślą, że go tam nie ma, ale nie przechodzą przez niego dzięki czarowi. Malfoy wjechał na podziemny parking i stanął na swoim miejscu obok jakże mu znanego z widzenia błękitnego mini coopera. Wysiadł z samochodu i razem z współpracownicą niesioną przez niego dotarł na najwyższe piętro, do swojego mieszkania. Wieżowiec również dach miał oszklony, więc Draco dał za to dużą sumę galeonów, ale cóż. Na pewno nie żałował, przez sufit było widać idealnie ciemne sklepienie nieba wraz z połyskującymi gwiazdami i rogalikiem księżyca. Lenę zaniósł do swojej sypialni, położył na łóżku oraz przyciemnił sufit, aby poranne promienie nie wyrwały dziewczyny ze snu. Sam wziął prysznic i udał się do swojego salonu i jednym machnięciem różdżki rozłożył kanapę jednocześnie włączając telewizor. Zasnął około 3. W myślach wciąż miał zdanie wypowiedziane przez osobę, która spała u niego w sypialni, jak i kogoś dobrze mu znanego, lecz zapomnianego. A śniła się Draconowi osoba, a właściwie tylko oczy, to były zdecydowanie oczy. Zmieniały swój kolor, raz były brązowe, raz ciepłozielone, a raz- błękitne, idealnie błękitne.

*Jeśli nie wiesz co to jest to zapraszam do bohaterów: [KLIK]