sobota, 5 października 2013

Miniaturka #1 Ja wiedziałam o wszystkim cz. 2

PRZEPRASZAM! Tak to jest z moim 'w najbliższym czasie', przez to ponad miesięczne opóźnienie jestem strasznie niezadowolona z miniaturki, mimo, że tak jak 1 część liczy około 8 stron w Wordzie, z czego powinnam być dumna. No cóż, tak to ze mną jest, nie wolno mi ufać! Wytłumaczę się tym, że po napisaniu Oceny Wybitnej pojechałam z rodzicami nad morze i musiałam sie spakować, potem jak wróciliśmy to nie miałam weny, jeszcze później zapomniałam o tym, aż w końcu zaczął się rok szkolny, a jestem teraz w pierwszej gimnazjum i po miesiącu stwierdzam, że kocham podstawówkę.  xD W każdym razie dzisiaj, a właściwie wczoraj po ponownym oglądnięciu Transformersów 3 i 51 odcinaka Fairy Tail, stwierdziłam, że już za długo nic nie było i BUM! napisane prawie 4 strony, chociaż z początku środka nie jestem dumna, końcówka według mnie też mogła być lepsza, ale będzie jeszcze kolejna część, za co z góry przepraszam! I oczywiście się rozpisałam. Jeszcze raz przepraszam! I dziękuję za 14 obserwatorów, 34 głosy w ankiecie na czytelnictwo i aktualnie 4,737 wyświetleń bloga, nie zasłużyłam! Jeszcze po przeczytaniu proszę o głos w ankiecie! Dziękuję, przepraszam i proszę! 
ZAPRASZAM!

&&&

Część 2. Zakłady
-I ostatnia Hermiona Granger!
-Dzisiaj zupełnie inna niż 7 lat temu. Zła, inteligentna, odważna,  przyjacielska, z ograniczonym zaufaniem., ambitna, mugolaczka. Hmm. Trudne, bardzo trudne. A więc niech będzie… SLYTHERIN!
W Wielkiej Sali zapanowało milczenie. A po chwili dało się słyszeć szepty, niektóre współczujące, inne gardzące, a jeszcze inne zdziwione lub zawiedzione. Sama Minerva stała osłupiała przy krześle, na którym nie było już uczennicy. Miona wstała z maską obojętności i bijącym od niej chłodem. Podeszła do stołu przy którym jedzą uczniowie domu Węża, odwróciła się i wręcz wysyczała.
-Na co się gapicie? Widocznie macie się mnie teraz bać, skoro tak was zdziwił mój przydział. Zwłaszcza ty, Wieprzlej.
Przy końcu stołu zasiadały jej przyjaciółki w towarzystwie, już czterech Ślizgonów. Pansy machała do niej, żeby zwrócić na siebie uwagę, a Luna była pogrążona w rozmowie z chłopakami. Kiedy Hermiona już usiadła Tiara Przydziału znowu przemówiła.
-Minervo, dlaczego nie wyczytałaś jednego ucznia?
-Sądzę, że będzie on w tym samym domu, więc nie widziałam potrzeby.
-Tak sądzisz? A może się boisz go stracić? W każdym razie wszyscy to wszyscy. Harry Potter! –Wybraniec wstał i szedł wolno, z rękami w kieszeni i lekkim uśmiechem na ustach. –Witaj Złoty Chłopcze. Dawno temu siedziałeś tu i błagałeś mnie, żebyś nie stał się wychowankiem Salzara. Teraz nie widzę takiej potrzeby. Ja wiem, ty wiesz, więc może ściągnij mnie i udaj się tam, gdzie zawsze było twoje miejsce, a ja, dopiero gdy usiądziesz powiem wszystkim Twój dom.
Chłopiec-Który-Zawsze-Robi-Zamieszanie odłożył kapelusz na krzesło i zaczął krążyć między stołami trzech domów. W Gryffindorze przystanął na chwilę, popatrzył na swoje miejsce i odszedł. Przy stole Hufflepuff’u zauważył Rona, który trzymał mu miejsce i zawzięcie machał do niego.
-Spierdalaj, Weasley –powiedział, a dzięki ciszy panującej w Sali usłyszał to każdy.
-Panie Potter! -10 punktów dla Gryffonów! –wykrzyknęła McGonagall, na co on uśmiechnął się jeszcze szerzej.
Krukoni uśmiechali się, jakby to był jasne, że do nich trafi. Podszedł do ich stołu, usiadł i wstał tak szybko, że nikt nie zauważył zmiany stołów, jaką wykonał.
-Dobrze, Potter. Wiedziałam, że mnie nie zawiedziesz. Harry Potter! SLYTHERIN!
Po Wielkiej Sali rozniosły się szepty tak duże, że nawet Bitwa odbywała się ciszej. Przy stole Ravenclaw’u wszyscy rozglądali się za siedzącym stół dalej Harry’m. Potter dołączył do Hermionay, Pansy, Luny, Blaise’a, Draco, Fred’a i George’a, którzy uśmiechali się jak na Ślizgonów przystało. Po uczcie, którą przegadali udali się do dormitoriów. Kiedy Miona z Pansy i Luną stanęły przy obrazie przedstawiającym czterech założycieli Hogwartu  chciały się pożegnać.
-No to sorry, chłopaki, ale to nasze dormitorium.
-Mylisz się, kocico- zwrócił się Zabinii, do Granger. –To też nasze dormitorium. Smoczek został prefektem naczelnym. Dostał własną sypialnię, ale był taki miły, że przygarnął i cudownego Diabełka, i szlachetnego Pottiego.
-O nie! Teraz będę musiała was znosić cały czas.
-Ty też się mylisz, Luna. I tak byś musiała, a to jest proste ułatwienie dla nas- Wybraniec objął blondynkę w przyjacielski sposób i lekko poczochrał jej włosy.
-Przynajmniej łazienkę mamy osobno- westchnęła Pansy.
-Co wy dzisiaj macie?! Niestety lub stety –Draco poruszył śmiesznie brwiami- łazienkę też mamy jedną.
Dziewczyny wydały z siebie jęk zawodu.
-Hej, Fred.
-Tak, George?
-Czy ty też…
-czujesz się wyłączony z dyskusji?- bliźniacy dokończyli razem.
-Ale nie martw się, George.
-Zaraz pokażemy im smutną…
-A raczej wesołą rzeczywistość.
-Boo…- znów zaczęli razem, ale Hermiona im przerwała.
-Możecie przestać tak mówić?! To cholernie wkurzające!
-No dobrze, już dobrze.
-Chodzi nam o to, że nie musimy się rozstawać, bo jako najstarsi uczniowie chodzący do tej szkoły, od jej powstania nie było ucznia w wieku 20 lat! –wytłumaczył im George- dostaliśmy prywatne dormitorium, które na wasze szczęście znajduje się za tym portretem, tyle, że my mamy prywatną łazienkę. Dzielimy z wami tylko pokój wspólny.
-Szkoda. Ale na co czekamy? Wchodzimy! Slytherin na wieki –Salzar ukłonił się im, a inni założyciele skrzywili się słysząc to okropne hasło. Ku ich zdziwieniu obraz nie przesunął się, lecz  rozpłynął, a ich oczom ukazał się ogromny Pokój Wspólny. Ściany zostały zaczarowane, z daleka falowały odcieniami zieleni, a gdy stanęło się przy nich tapeta znikała i przy jednej ścianie rozpościerał się widok na Hogwart, a przy drugiej na błonia, Zakazany Las i w oddali boisko do Quidditch’a. Przed wielkim kominkiem, w którym palił się ciepły, niebieski ogień leżał wielki, puchaty dywan w odcieniu nieba. Nowoczesne, tapicerowane na biało sofy ustawiały się w okrąg wokół niewielkiego stolika kawowego. Na jednej z dwóch nieoszklonych ścian znajdował się regał wypełniony książkami i innymi pergaminami. Równolegle do niego stały gigantyczne, samotne drzwi. Pierwszy przekroczył je Blaise, który zdążył już dotknąć każdą książkę i pergamin, stwierdzić która część kanap jest najwygodniejsza, położyć się na dywanie, włożyć rękę do ognia, który go nie zranił co on skwitował tylko Przecież Diabły są Synami Ognia, przyjrzeć się każdej wierzy zamku i odnaleźć drzewo dające duży cień na błoniach i popukać w drzwi nie omijając ani kawałka. Zniknął za wrotami, lecz zaraz podbiegł do dziewczyn ze strachem w oczach.
-Mamoooooooooo!- wykrzyczał patrząc na każdą z nich.- Bo… bo.. bo tam jest więcej drzwiiiiiiiiiiii –wychlipiał im w rękawy, a one stały z minami wyrażającymi jedno i to samo zdanie Kim jest ten idiota, dlaczego mnie dotyka i o czym on do jasnej cholery mówi?!
-Więc?- zapytał wreszcie Harry.
-Więc, Wybrańcze padły wszystkie nadzieje, że ktoś popełnił błąd i nie ma szans na to, żebyśmy dzielili pokój z Mionusią, Lunałką i Pansiaczkiem –gdy to powiedział reszta mężczyzn, w tamtej chwili małych chłopców padła na kolana i zaczęła teatralnie szlochać, jedynie Pansy, Luna i Hermiona stały z wściekłymi minami i wysyczały w stronę Zabini’ego.
-Jeszcze raz mnie tak nazwiesz, a twój śmiech zniknie razem z tobą w otchłani jeziora na błoniach –poczym odeszły gustownym, zsynchronizowanym krokiem głośno trzaskając drzwiami.
-Czy jak my tak mówimy to też jest to tak denerwujące? –zapytał Fred.
-Czy może to przez to, że powietrze wokół nich, aż kipiało od seksapilu? –dołączył George.
-Nie wiem, ale współczuje osobie, która będzie chciała jej tak nazwać –odezwał się fachowym tonem czarnoskóry.
-Gratuluję Diable! Sięgnąłeś dna współczując samemu sobie!- zironizował blondyn.
-Idziemy czy czekamy, aż zajmą nam nasze sypialnie?- Chłopiec-Który-Przeżył wstał z białej podłogi.
Kolejne pomieszczenie nie zaskakiwało tak jak salon. Ściany, już nieoszklone ukazywały ten sam wzór co Pokój Wspólny. Przedpokój był owalny, przy ścianie biegły schody prowadzące w górę. Na tym piętrze znajdowała się para drzwi ze srebrnymi tabliczkami, na których wygrawerowano imiona osiemnastolatków. Bliźniacy mieszkali wyżej.
-No to co chłopaki? Za 5 minut widzimy się u dziewczyn w pokoju?
-Przyjdźcie do nas to je zaskoczymy przez łazienkę –uśmiechnął się Diabeł kolejny raz dając im przykład, że nie bez powodu ma taki przydomek.
Podczas ich szatańskich intryg dziewczyny zdążyły oglądnąć, wkradając się za pomocą czarów lub wchodząc przez łazienkę ich dormitoria i zostawić tam niemały bałagan, oczywiście podpisały się jako Córki Salzara. Wszystkie sypialnie wyglądały bardzo podobnie, trzy lub dwa łóżka, biblioteczka, biurko i dodatek dostosowany do właścicieli. Ślizgonki rozpoczęły swoją podróż od pokoju bliźniaków, do którego wchodziło się bezpośrednio przez klapę w podłodze, na której kończyły się schody. Okrągły, przeszklony pokój podzielony był przez pół i obydwie części wyglądały jak swoje lustrzane odbicia. Dwa ogromne łóżka stały do siebie plecami na środku pokoju. Na przeciwko mebli znajdowały się biurka z białego drewna. Drzwi, które mieściły się symetrycznie po obu stronach prowadziły do łazienki wyglądającej tak samo jak łazienka prefektów jednak ładniejszej kolorystycznie. Jedynym niesymetrycznym elementem była ogromna półka na książki przecinająca niewidzialną linię dzielącą pomieszczenie. Hermiona szybko odkryła, że ta mini biblioteczka ma za zadanie tylko uśpić czujność nieproszonych gości, ponieważ po wyciągnięciu jednej z ksiąg regały rozsuwają się ukazując gabinet idealny do tworzenia nowych projektów do Magicznych Dowcipów. Pansy przykleiła im do odpowiedniej księgi karteczkę z informacją o jej tajemnicy. U osiemnastolatków znajdują pomieszczenie zadziwiająco podobne do ich pokoju tylko u mężczyźni nie ma trzech regałów tak jak u nich, lecz tylko jeden na długości całej ściany oraz pokój płci pięknej jest utrzymany w barwach czerni i bieli, u nich jest przeważa zieleń ze srebrem. Przechodząc przez łazienkę lub jak kto woli ośrodek SPA trudno nie zauważyć ogromnej wanny, większej niż w łazience prefektów, stołów do masażu, sauny czy otwartego prysznica schowanego za mleczną szybą. Wielkie lustra zdobiły biało- zieloną łazienkę, a wszystkie przedmioty codziennego użytku takie jak niezbędna do życia muszla mieściły się za wysoką szafką na kosmetyki, a dwie umywalki zadziwiały swoja prostotą przy innych, tak skomplikowanie pięknych elementach higieny. Przechodząc przez jedne z dwóch ledwie dostrzegalnych, rozsuwanych drzwi z mlecznej szyby znajdowało się w pokoju Ślizgonek. Prostokątna sypialnia z parą drzwi utrzymana w dziewczęcym guście. Przyjaciółki zdziwiły się nieco na widok jednego, przynajmniej ośmioosobowego łoża, lecz nie przejęły się tym zbytnio, już nie raz zasypiały na jednym łóżku po przepłakanym dniu czy na tej samej kanapie, upite. W sumie będą miały przynajmniej wygodnie biorąc pod uwagę fakt tysiąca poduszek i materaca, który jak się okazało był magiczny i łatwo można było zmienić go nawet w łoże wodne. Standardowo trzy biurka i oczywiście tajemnicze biblioteczki. Długo nie mogły odnaleźć właściwej księgi, ponieważ takowa nie istniała. Ich regały miały swój własny, unikalny sposób na otworzenie, na razie go nie poznały. Dzięki jednemu łóżku w pokoju cały dywan był do ich dyspozycji, położyły się na nim i już prawie odlatywały do krainy Morfeusza, gdy drzwi od łazienki otwarły się z hukiem i do pokoju wkroczyli dumni ze swojego wyczynu duzi chłopcy, jak nazywały ich dziewczyny.
-Kiedy otworzę oczy w tym pokoju mają znajdować się tylko jego właścicielki- powitała ich Pansy- Trzy… Dwa… Jeden…
-Nie ma ich? –zdziwiła się Luna.
-Yyy, chyba tak.
-Dobra, ja jestem zmęczona. Zaraz wracam- powiedziała Hermiona i ruszyła do drzwi łazienki, by po dłuższej chwili wrócić ubrana jedynie w krótką piżamkę.- Dobranoc.
-Dobranoc- odpowiedziały dziewczyny.
Miona położyła się i przytuliła ogromną poduszkę.
-Dobranoc, Granger –wyszeptała jej Przytulanka, a Panna-Ja-Wiem-Wszystko wtuliła się w nią jeszcze mocniej.
-Mała, wiem, że jestem wspaniały, seksowny, przystojny i pociągający, ale za poduszkę to ja robić nie będę- znała ten głos, był taki głęboki, miły dla uszu.
-Yhm…
-To my może wyjdziemy, co Smoku? Wy tu sobie poleżycie, poprzytulacie, nie będziemy wam przeszkadzać…
-Zabinii! Malfoy! Potter! Weasley! Wynocha! Już! –wrzasnęła Parkinson.
-Pansy, nie krzycz tak, bo ich obudzisz- stwierdził Harry, gdy zauważył, że Draco też odpłynął w krainę Morfeusza.
-Czekajcie, cicho. Dajcie aparat! Szybko!- Blaise myślał tylko o jednym.- Będzie zabawa!
Po kilku minutach na kliszy magicznego aparatu widniało kilkadziesiąt zdjęć przedstawiających wrogów w pozycjach, w których wyglądali na co najmniej zakochanych. Na jednym byli przytuleni, na innym ich usta dzieliły minimetry, na kolejnych Hermiona trzymała dłoń na jego policzku,  trzymali się za ręce, a na ostatnim, zdecydowanie najlepszym według Diabła, Dracze leżący pod Mionką, która opierała głowę na jego obojczyku, a rękami obejmowała jego szyję, trzymał obie dłonie na pośladkach Granger’ówny odzianych jedynie w koronkowe stringi.
-Dobra, koniec tego dobrego. Trzeba ich budzić, bo nici z naszego picia! –Fred przypomniał sobie powód, dla którego znaleźli się w pokoju przyjaciółek.
-No to co, Aquamenti?
-Aquamenti!- w tej samej chwili z sześciu różdżek wyleciało sześć strumieni wody skierowanych do nieświadomych niczego gołąbeczków.
-Co jest?!- wrzasnęli oboje budząc się w tym samym momencie.
Kiedy zorientowali się w jakiej pozycji się znajdują oboje wytrzeszczyli oczy, a Miona momentalnie zeskoczyła z łóżka przy okazji się wywracając, a na jej policzki wkradły się różowe plamki oznaczające rumieńce.
-Co wy tu do jasnej cholery robicie?!- wrzasnęła palcem wskazując na każdego z chłopaków, pomijając Malfoy’a, a drugą ręką zaciągając materiał piżamy na uda.
-Hermi, nie masz się co zakrywać, jak spaliście…
-Zabini siedź cicho!- przerwała mu Pansy.
-Jak spa-liś-my? O co wam chodzi?! Dawaj to!- wyrwała George’owi butelkę Ognistej i zaciągnęła dość sporego łyka.
-No to tego… Hermiona zaczęła, więc PIJEMY!- zakończył dyskusje Chłopiec-Który-Przeżył.
-Zgadzam się Wybrańcze! –Luna podbiegła do Granger i zabrała jej butelkę.
Wciąż skołowana Panna-Ja-Wiem-Wszystko szybko założyła szorty i dołączyła do koła przyjaciół, którzy już zdążyli wypić butelkę Whiskey. Mimo wcześniejszego zbliżenia Draco i Hermiona zdawali się o tym zapomnieć w równym stopniu co o swojej obecności, a wszyscy zebrani specjalnie nie nawiązywali do tej sytuacji.
-Ej, ej! Dlaczego Złoty Chłopczyk, Smoczek i Diabełek mają takie fajne pseudonimy? Ja też chce! I w ogóle wszyscy powinniśmy mieć! – wykrzyknęła lekko pijana Luna.
-Ta blondi dobrze gada, polać jej! – Pansy zaśmiała się ze swoich słów.
-Mam dla George’a!- wrzasnął Fred, po czym wziął szczotkę do włosów Miony i zaczął nią wymachiwać. –Ja Ciebie chrzczę! Od dziś nazywasz się Guru!
-Ejj, ja wymyśliłam dla Freda! Fiut! –powiedziała Luna wyrywając mu szczotkę z rąk.
-Nie, nie pasuje. Ffff… Fred…- zastanawiał się Diabeł.- Mam! Felix!
-Taak, to jest zdecydowanie lepsze- Miona podniosła się na nogi, lecz przez ilość alkoholu w jej organizmie miała powrócić na podłogę, ale uchroniły ją przed tym silne, męskie ramiona, a raczej przystojna twarz arystokraty.
-Kurwa! Niezdaro! Zejdź ze mnie! –zrzucił ją z siebie Draco.
-Jakoś kilka godzin temu Ci to nie przeszkadzało- mruknął pod nosem Harry.
-Niezdaro… Dobre, ale może być coś lepszego… Hermiona, Hermisia, Misia, Misia jest dobre! –stwierdził Zabini.
-No to Mionka, masz, aż dwie tożsamości! –zaśmiała się Pansy. – A teraz ja!
-Pans, Czarna, Panda, proste- wyliczała na palcach Luna.
-Ok., może być.
-Luno Lovegood, ty zaś od dzisiaj będziesz reagować na te słowa: Lulu, Blondi, Good. I zobowiązuje Cię do tego, nowy ja, czyli Guru.
Impreza trwała i trwała, a zdjęcia naszej pary się drukowały i drukowały, ale o tym później. Przejdźmy do popołudnia następnego dnia.
-Merlinie, nie wiem kto to wymyślił, ale zapas eliksiru na kaca w łazience to był najlepszy pomysł na świecie! –mówił Smok wypijając niebieskawą substancje.
-Już się tak nie ekscytuj, bo Ci miejsca w spodniach zabraknie- sarknął Diabeł.
-Tobie wczoraj już zabrakło jak nasze Córki Salzara usnęły jedna po drugiej padając na Ciebie, gadaj co im dolałeś?
-Eliksir Słodkiego Snu, nie mogą pić wiecznie, w końcu to tylko Naczelna z przyjaciółkami, nie?
-Taaa, swoją drogą ta Garnger się wyrobiła w tym roku, nie uważasz? –zapytał Malfoy.
-Nowe trofeum? Ile, dwa tygodnie?
-Diable, nie przeceniaj mnie. Dwa miesiące i będzie mi jadła z ręki.
-Nie był bym tego taki pewien, ona nie jest jak reszta…
-Zakład?
-Jasne, ale o co?
-Roczny zapas Ognistej?
-Zgoda, przygotuj pieniądze.
-Ja? Nie jestem pewny czy zdołasz mi ten zapas wykupić, w końcu mój kumpel to alkoholik –zaśmiał się Draco.
-Ciekawe, znam go? –drążył temat Blaise.
-Nie byłabym siebie taka pewna, Malfoy!- pomyślała Miona odchodząc od drzwi.
-Pansy! Pans! Czarna! Parkinson! –wołała Hermiona w dormitorium, próbując odnaleźć przyjaciółkę.
-Czego się drzesz z rana, Mionuś? –zapytała zaspana Panda wyciągając głowę zza stosu poduszek.
-Jest czternasta trzydzieści dwie. Wstawaj, mam interesującą wiadomość.
I koniec końców, one również się założyły. W tym wypadku to panna Granger miała uwieść blondyna z sypialni obok. Tak rozpoczął się rok szkolny w Hogwarcie. A potem było już tylko gorzej.
-Granger, nie właź tak wysoko na tą drabinę dla jakiejś głupiej książki!
-Malfoy, mógłbyś siedzieć cicho i trzymać tą cholerną drabinę?! –wrzasnęła była Gryfonka.
–Gdyby nie twoje zachowanie na eliksirach nie mielibyśmy szlabanu i nikt nie kazałby nam przynieść durnej książki o eliksirach, na którą nie działa Zaklęcie Przywołujące! –myślała.
-Spokojnie, bo jeszcze z tych szczeblów spadniesz, a tego byśmy nie chcieli, prawda?
-A tak swoją drogą Niezdaro to seksowne masz majtki dzisiaj, wiesz?- Malfoy zaczął przyglądać się bieliźnie dziewczyny tak uważnie, że zapomniał przytrzymywać jedynej, zepsutej drabiny, więc nie zapominając o zakładzie obserwował jak te czarne stringi nagle znikają z pola jego widzenia zastąpione przez wyraz przerażenia na twarzy osiemnastolatki.
-Mała, wiem, że na mnie lecisz, ale z drabiny to ty nie musiałaś spadać –mrugnął do niej zalotnie.
-Przykro mi –Niezdara przegryzła wargę, a jej oczy patrzyły to na głębie tęczówek Smoka, to na jego usta.
Oboje nie wytrzymali napięcia i złączyli wargi w delikatnym, aczkolwiek namiętnym pocałunku. A minął zaledwie tydzień od zakładów. Następnego dnia udawali, że się nie znają. Nieszczęśliwe cztery osóbki wykonujące foto-kronikę NPJŚNNZ, czyli Najlepszej Pary Jakiej Świat Nigdy Nie Zobaczy lub jak kto woli- Dramione, które dzięki kochanej papli Pansy wiedziały o wszystkim chodziły przygaszone podczas dni, w których się nic nie działo. Kryptonim- Dni po burzy, czyli po prostu całkowita ignorancja z obu stron po jakimś ważnym wydarzeniu; pocałunku, dłuższych niż trzy sekundowych spojrzeniach w oczy, przytuleniu, jakimkolwiek kroku ku miłości tej pary. Można powiedzieć, że przyjaciele tej dwójki przyjęli za priorytet bawienie się w paparazzi. Ja twierdził założyciel organizacji o pseudonimie El Diabeł, kiedyś im się to przyda. Vice- prezes, Czarna Panda z kolei twierdziła, że trzeba będzie im to kiedyś pokazać. Jednak główna członkini- LuGo nie wyrażała swojej opinii na ten temat, jedynie zwykły uczestnik, o jakże tajemniczym pseudo Pan Złoty znajdował czas na śmianie się z tych sytuacji. Reszta była zupełnie poważna w tej kwestii. Wracając do wątku głównego, Dramione zmieniło tradycje i przez kilka dni jawnie ze sobą flirtują na oczach całej szkoły. Zdruzgotani wizją przegranej, Blaise i Pansy wkraczają do akcji.
-Tak to oni! –Hermiona Granger i Draco Malfoy! –Idą! –Ciekawe czy to prawda? –Nie możliwe, przecież oni się nienawidzą. –To na pewno jest Magiczna Przeróbka!- takie szepty towarzyszą Mionie odkąd wyszła z dormitorium, biedna idzie w stronę Wielkiej Sali, nieświadoma.
Pierwszym co zobaczyła po wejściu to ogromny plakat nad stołem nauczycielskim przedstawiający ją i Malfoy’a?! w dosyć jednoznacznych pozycjach. Potem ujrzała, że każdy minimetr jadalni pokryty jest przez kopię takiego zdjęcia, a przez okna wlatują ciągle te same zdjęcia z pierwszego wieczoru w Hogwarcie w tym roku.
-CO TO KURWA MA BYĆ?!- usłyszała nie tylko swój, ale i także ten który ostatnimi czasy ją oczarował.
-Bardzo śmieszne, Fretko. NIGDY W ŻYCIU bym Cie nie dotknęła!
-Co ty powiesz kujonico? Kiedy stoisz bliżej niż pięć metrów ode mnie muszę wyrzucać wszystkie moje ciuchy, które są przesiąknięte twoim szlamem!
-I co mam płakać razem z tobą? Radzę Ci się wyrzucić razem z nimi!
-Nie dla psa kiełbasa, Granger! Kto by Ci wtedy w tak wspaniały sposób urozmaicał życie?

Jak zwykle tej kłótni przyglądała się połowa szkoły, a pewna dwójka schowana pod stołem Slytherinu przybiła sobie piątkę, teraz na pewno wygrają te głupie zakłady!