wtorek, 14 stycznia 2014

Miniaturka #4 Hermiona już dawno tutaj nie mieszka

Dzisiaj kilka słów na końcu, miłej lektury! ;3
&&&
Ciepłe lato 1998 roku. Uczniowie, nauczyciele, czarodzieje, wszyscy odbudowują Szkołę Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Tego dnia niebo było przejrzyste, bez żadnej chmury. Dwójka siedemnastolatków pracowała w skupieniu, nieświadomie zbliżając się do siebie.
-Wingardium Leviosa- wypowiedzieli w tym samym momencie, a przez to, że oboje dysponowali ogromną mocą, wielki kawałek gruzu wybuchł, roztrzaskując się na kilka dość dużych kawałków.
-Uważaj! -krzyknął chłopak i ochronił dziewczynę własnym ciałem przez co leżał na niej. Nagle zaczął padać rzęsisty deszcz. Blondyn podniósł się szybko i zaoferował rękę brunetce, która skorzystała z pomocy. Zaczęli biec w stronę wejścia, ale nie zaprzestali biegu, gdy znaleźli się już w Hogwarcie, chłopak zatrzymał się, a dziewczyna razem z nim przed posągiem Matki Natury.
-Może wejdziesz? Osuszysz się przy kominku i dobrym winie- zaproponował uśmiechając się czarująco.
-Wiesz... -zaczęła.
-Jesteś mi to winna za uratowanie przed tym głazem- mrugnął do niej i pogłaskał marmurowego zająca, na co Matka Natura skinęła głową i posąg odsunął się ukazując sporych rozmiarów dormitorium.
-Draco Malfoy.
-Hermiona Granger-przedstawili się.
-Na... Naprawdę? -zapytali jednocześnie.
-Granger! Ale ty się zmieniłaś!- faktycznie, Gryfonka wyładniała, jej ciało nabrało krągłości, a nawet zaczęła się nieco lepiej ubierać, dzięki czemu podkreśliła swoje kobiece kształty.
-Dzięki... Ty też...-uśmiechnęła się lekko również obserwując wygląd blondyna.
Jego włosy nie miały już tlenionego odcieniu, wyrobiły mu się mięśnie i, co najwidoczniejsze, strasznie urósł, więc Hermiona musiała zadzierać głowę, żeby spojrzeć w jego błękitne oczy.
-Tu masz łazienkę, ale niestety mam tylko męskie koszule... Proszę... -podał dziewczynie białą koszule i otworzył drzwi łazienki.
-Dziękuję- powiedziała i zamknęła drzwi, a po chwili słychać było szum wody.
Niedługo potem siedzieli na kanapie grzejąc się przy kominku i popijając wino.
-Wiesz co, Granger?
-Słucham?
-Rozmawiamy tak od dobrej godziny, a ja ciągle cie nie przeprosiłem. Więc... Nie wiem czy mi wybaczysz, ale przepraszam za te wszystkie wyzwiska.
-Nie ma sprawy, wybaczam. W sumie to nawet nie musiałeś przepraszać, bo jakoś nigdy nie wierzyłam, że jesteś złym człowiekiem -uśmiechnęła się do blondyna.
Czas, który spędzali razem leciał bardzo szybko, nim się spostrzegli Słońce wchodziło ponad Zakazanym Lasem.
-Wiesz... Zawsze chciałam obejrzeć wschód Słońca...
-To dlaczego go nie obejrzałaś?
-Jakoś nigdy nie mogłam na to namówić nikogo, a oglądanie go samej wydaje mi się przygnębiające...
-Zamknij oczy. Coś ci pokażę- zaprowadził ją do miejsca, którego nigdy nikomu nie pokazywał. -Otwórz oczy -szepnął jej do ucha.
-Tu jest pięknie- również wyszeptała nie chcąc psuć magii tego miejsca.
Znajdowali się na dachu szkoły, za nimi zauważyła okno z sypialni blondyna. Złoto-błękitne niebo dawało tło dla Zakazanego Lasu. Hermionie wydawało się, że widzi jak każdy promyk Słońca przebija się przez warstwy liści chcąc dotrzeć jak najniżej ku drobnym roślinką ledwo wystającym z ziemi. Hogwarckie jezioro odbijało światło, a lekki wiatr zdawał się bawić w berka z promykami. Bijąca Wierzba spokojnie kołysała się, a ptaki na jej gałęziach ćwierkały miłą dla uszu piosenkę.

Było ciepłe lato, choć czasem padało
Dużo wina się piło i mało się spało
Tak zaczęła się wakacyjna przygoda 
On był jeszcze młody i ona była młoda

Po tym wydarzeniu całe dnie pracowali razem nad odbudową szkoły, a przez noce rozmawiali lub siedzieli cicho, spacerowali lub leżeli leniwie wpatrując się w siebie, po prostu ciągle przebywali w swoim towarzystwie. Zaprzyjaźnili się, aczkolwiek nadal sobie dogryzali.
-Malfoy... Chodźmy gdzieś!
-Ale, skarbie...-narzekał żartobliwie.
-Dzisiaj pełnia....
-No dobra- zgodził się, a dziewczyna rzuciła się mu  na szyję. -Ale ja wybieram miejsce!
-Za 5 minut na błoniach! -krzyknęła i odeszła poruszając się zmysłowo.
-Moje śliczne ty kochanie... -westchnął Smok wychodząc z dormitorium.
Zaprowadził ją do Zakazenego Lasu, spacerowali obserwując gwiazdy i Księżyc. Czasami podążali wydeptaną ścieżką, a kiedy indziej zbaczali z trasy odchodząc na polany czy łąki. Pewnego razu odnaleźli łąkę Kwiatów Księżycowych, które mieniły się srebrnym blaskiem przy świetle naturalnego satelity. Hermiona zobaczywszy polanę wbiegła pomiędzy kwiaty uwalniając tym samym błyszczący pył, na samym środku zaczęła okręcać się wokół własnej osi, dzięki czemu cała już połyskiwała. Draco podbiegł do niej i uklęknąwszy na jedno kolano wykrzyknął:
-Moje śliczne ty kochanie!
Podarował jej Księżycową Różę, która istniała tylko dzięki magicznym właściwością Księżycowego Kwiatu, potrafił się on przetransmutować w dowolną roślinę nadal dającą srebrzysty blask i pył. Mionka podeszła do niego podskakując i dmuchnęła mu w twarz zaczarowanym dmuchawcem. Zmęczeni opadli uwalniając pył, który osadził się na ich połyskujących ubraniach i skórze.
-Draco...?
-Mhm... -dał znak, że słucha.
-Jutro wracamy do domów, to już koniec z Hogwartem... Nie możemy wrócić i powtórzyć roku... Szkoda, prawda? -przez te kilka tygodni Malfoy zdążył już poznać Granger i wiedział, że często potrzebuje jedynie osoby, która wysłucha jej monologu, niczego więcej. -Wiesz... Nigdy nie pomyślałabym, że tak spędzę ostatni wieczór w tej szkole. W towarzystwie byłego wroga, Ślizgona i to w dodatku Dracona Malfoy'a, ale wiesz co? Nie żałuję! Nie żałuję żadnej chwili spędzonej z tobą! Nie żałuję, że wtedy weszłam do twojego pokoju i przebrałam się w tamtą koszulę! Nie żałuję niczego co ci powiedziałam! Nie żałuję żadnego spaceru! Nie żałuję ani jednej ciszy spędzonej w twoim towarzystwie! Nie żałuję, że zakochałam się w Draconie Malfoy'u! -ostatnie zdanie powiedział nieco ciszej, lecz Ślizgon usłyszał ją i uśmiechnął się.
-Możesz powtórzyć, bo nie dosłyszałem?
-Nie żałuję, że zakochałam się w Draconie Malfoy'u!- powtórzyła rumieniąc się.
-Co tam szeptasz, skarbie? Nie słyszę cię!
-Nie żałuję, że zakochałam się w Draconie Malfoy'u! -krzyknęła pewniej, po czym wstała i zaczęła wrzeszczeć to jak motto skacząc jak szalona.
-A wiesz czego ja nie żałuję? -zapytał stojąc tuż przed nią, gdy łapała oddech, zwróciła na niego pytające spojrzenie swoich czekoladowych oczu. -Nie żałuję tego, że zakochałem się w Hermionie Granger! -wrzasnął.
Skakali i krzyczeli wciąż te same słowa, a gdy zmęczeni wtulili się w siebie pośród Księżycowych Kwiatów, obserwując nocne niebo, ich usta złączyły się w delikatnym pocałunku, który przekształcił się w namiętny taniec języków. Tego wieczoru nie wrócili na noc do zamku.

Zakochani przy świetle księżyca nocami
Chodzili długimi leśnymi ścieżkami
Tak mijały tygodnie, lecz rozstania nadszedł czas
Zawsze mówił jedno zdanie: "Moje ślicznie ty kochanie"

-... Dla wielu z was jest to ostatni dzień w szkole. Wykorzystajcie go jak najlepiej! -gdy dyrektor Minerwa McGonagall skończyła przemowę rozległy się gromie brawa.
Dwójka uczniów od razu po uczcie udała się na spacer po zamku chcąc zapamiętać z niego jak najwięcej.
-Misiek, zróbmy coś co zawsze chciałaś zrobić, dzisiaj, teraz!
-Smoku, powariowałeś od snu wśród tego pyłu czy jak?- zaśmiała się Gryfonka.
-Ja tam nie pamiętam, żebyśmy mieli czas na sen... -zamruczał jej do ucha. -Zawsze możemy to powtórzyć... Tu...
-I teraz... -dokończyła Granger.
-Chodź tutaj!
-Ale to jest męska toaleta!
-Skarbie, czyżbyś się bała? Nie masz czego, rozejrzyj się, kto tu zagląda? -zapytał.
-Ja i strach? Chodź słońce i zablokuj drzwi, bo szybko stąd nie wyjdziemy- zadeklarowała i pociągnęła arystokratę za krawat, a gdy on rzucał zaklęcia ona pozbyła się niektórych części garderoby i to samo robiła z ubraniami chłopaka.
Co się działo potem wiedzą tylko sami zainteresowani.
-Malfoy?
-Słucham?
-Co z nami będzie?
-Ja muszę wyjechać do Ameryki na kurs na uzdrowiciela, za rok wrócę. Ty chciałaś szkolić się na prawnika, tak? Załatwiłem ci miejsce w ośmiomiesięcznym szkoleniu w Londynie, w najlepszej magicznej kancelarii prawnej na świecie.
-Kocham cię bezgranicznie, na wieki wieków -zadeklarowała.
-Kocham cię bezgranicznie, na wieki wieków -powtórzył i przypieczętował wyznanie pocałunkiem.
-Widzę cię tutaj za rok!
-A potem będziesz musiała się ze mną męczyć całe życie! -zaśmiali się pewni swoich racji.

Ostatniego dnia tych pamiętnych wakacji
Kochali się namiętnie, w męskiej ubikacji
I przysięgli przed Bogiem miłość wzajemną
Że za rok się spotkają i na zawsze ze sobą już będą

Pełna szuflada listów tej podobnej treści, wszystkie od Niego. Kocham cię, tęsknię, nie mogę się doczekać, zostało tyle czasu, 12..., 11..., 10..., 9..., 8..., 7..., 6..., 5..., 4... miesiące. Ale listy jej nie wystarczały, Ona potrzebowała bliskości nie listów, czułości nie słodkich słówek, Ona potrzebowała Jego.
Odległość jednak jest problemem. On pisał, starał się, żeby o nim nie zapomniała. Na początku było łatwo, częste listy, częste odpowiedzi, długie opisy nudnej jesieni, osobnej jesieni. Później wszystko się pokomplikowało, rzadziej pisane listy przez dużą ilość obowiązków, wolniejsze sowy ze względu na zmiany klimatyczne, różne strefy czasowe, a ciągle powiększająca się tęsknota wyniszczała ich oboje od środka. Raniła serce, które stopniowo okrywał lód i chłód, który mógłby roztopić i rozgrzać tylko widok tej drugiej osoby. Jednak po zimie przyszła wiosna i ociepliła serca, dając nadzieję na tak długo wyczekiwane spotkanie. Mimo, że odzwyczaili się już od częstych listów, On dawno nie dostał odpowiedzi. W jednej chwili rzucił kurs, udał się do Ministerstwa i wrócił do Londynu.

Tęsknił za nią i pisał do niej listy miłosne
W samotności przeżył jesień, zimę, wiosnę
Nie wytrzymał do wakacji postanowił ją odwiedzić
Bo nie dostał już dawno od niej żadnej odpowiedzi

Wiedział, gdzie ją znajdzie, z kopert, z rozmów, z odwiedzin, lecz mimo to długo błądził po mieście odzwyczajony od niego. Ucieszył się, gdy odnalazł dom jej rodziców. Tak bardzo ja kochał, tak jak ona jego. Stał i przypatrywał się budynkowi chcąc przypomnieć sobie jego wygląd, gdy był tam ostatnio. Tego dnia Hermiona chciała go przedstawić swoim rodzicom.
-Mamo, tato. To jest Draco, mój chłopak.
-Draco? Draco Malfoy? -zapytał zdziwiony ojciec Miony.
-Tak, to ja.
-Powiedzmy, że nasza córka opowiadała nam o tobie różne... em... ciekawe rzeczy -uśmiechnęła się Alice, mama Gryfonki.
-Można powiedzieć, że zaczęliśmy naszą znajomość od końca, aczkolwiek wydaję mi się, że z chęcią posłuchałbym jak dużo już państwo o mnie wiecie- Smok uśmiechnął się.
-Wiesz kochanie... Nie sądzę, żebyś chciał słuchać w kółko tego samego -wystawiła mu język.
-Jest aż tak źle? -zapytał konspiracyjnym szeptem pana Granger.
-Na twoim miejscu, to już dawno ja bym stąd uciekał. Ta dziewczyna ma pazurki, po matce... -odpowiedział również szeptem, a za ostatnie słowa dostał od pani Granger po głowie. -Widzisz? -zaśmiał się.
Zdecydowanie polubił tych mugolów, a sam Mathew, ojciec Misi, zapałał do Smoka sympatią i z chęcią opowiadał mu o różnych sprzętach wynalezionych przez osoby niemagiczne. Z uśmiechem na ustach zapukal do drzwi.
-Ja otworzę mamo! -zawołała tak, żeby tylko domownicy ją usłyszeli.
Popatrzyła przez wizjer i spanikowana pobiegła do kuchni.
-Mamo... Draco przyjechał...
-Oh! To świetnie kochanie!
-Tyle, że... Nie wiem! Otwórz mu, mnie nie ma, wyjechałam, mamo, proszę cię! Cokolwiek! -spanikowana czarodziejka biegała wokół kuchennej wyspy trzymając się za głowę, lecz za chwilę zniknęła za drzwiami komórki znajdującej się pod schodami.

Gdy przyjechał do jej domu po dość długiej podróży
Cieszył się, że ją zobaczy, w końcu tyle dla niej znaczył
Lecz gdy ona go ujrzała
Szybko się schowała
Drzwi mu matka otworzyła i tak mu powiedziała:

-Dzień dobry, pani Granger.
-Witaj, Draco. Już ci mówiłam, po prostu Alice. Co cię do mnie sprowadza?
-Ja do Hermiony.
-Do Hermiony? Jak to?
-Jeśli jej nie ma to ja przyjdę później...

-Hermiona już dawno tutaj nie mieszka (o nie nie nie)
Hermiona już dawno tutaj nie mieszka
Hermiona już dawno tutaj nie mieszka (o nie nie nie)
Hermiona już dawno tutaj nie mieszka

-Aha. Dobrze. Dziękuję. Do widzenia -odszedł, a drzwi zamknęły się za nim cicho.
Usiadł na schodkach prowadzących przed drzwi i schował twarz w dłoniach, nieświadomie z jego oczu popłynęły słone krople. Po chwili teleportował się z cichym trzaskiem.
Nie wiedział, że podczas rozmowy z panią Granger przypatrywała mu się brązowowłosa osóbka schowana w komórce pod schodami. Nie wiedział także, że jego rozczarowaniu przyglądała się osoba, dzięki której ono powstało. Nie wiedział, że kiedy zniknął z domu wybiegła szczupła Gryfonka i stanęła na jego miejscu łapiąc powietrze, które miało być jego ciałem.
Blondyn cierpiał w zaciszu własnego mieszkania nie wpuszczając do niego nikogo i nie wychodząc z niego. Siedział i wspominał, oglądał zdjęcia, jadł ich ulubione zamawiane jedzenie, tak przeżył jesień, chociaż tak podobnie do poprzedniej to jednak zupełnie inaczej. Tej zimy razem z wodą w jeziorach zamarzło jego serce, razem z kroplami deszczu zamienionymi w śnieg czy grad zamarzały jego łzy, aż w końcu przestały płynąć, razem z wodą, która kapała tworząc nowe sople i sopelki zamarzała jego krew, sprawiając, że jego ciało stało się zimne, razem z szybą samochodową zamarzały jego uczucia, które pobudzić mogła tylko jedna osóbka. Mimo wiosennych roztopów On wciąż był zamieniony w męską wersję Królowej Śniegu. Wiosną udało mu się zapomnieć i schować wszystkie uczucia głęboko w sobie. Latem postanowił wrócić tam, gdzie wszystko się zaczęło i skończyło. Chciał powrócić myślami do tamtych beztroskich dni. 

Rozczarował się, bo takie są zawody miłosne
Cierpiał całą jesień, zimę, no i wiosnę 
A gdy przeszło mu zupełnie pojechał na wakacje
W tamto miejsce, by zobaczyć tę pamiętną ubikację

W Wielkiej Sali siedziało kilkoro uczniów, którzy postanowili skorzystać z rozszerzonej oferty Hogwartu i zostali w szkole. Jedni, bo nie mieli gdzie wrócić, a inni, by poprawić oceny. Przy stole nauczycielskim siedziała szczupła szatynka o głębokich czekoladowych oczach, długich i zgrabnych nogach, kształtnym biuście i promiennym uśmiechu na twarzy. Podszedł do niej mały chłopiec cały ubrudzony czekoladą, a ona założyła zbłąkany kosmyk włosów za ucho i delikatnie zaczęła wycierać buzię jedenastolatka. Podniosła na chwilę wzrok i napotkała ukochane tęczówki, Jego tęczówki. Patrzyli sobie w oczy, aż do momentu, w którym Ona podeszła do niego i zaczęła rozmowę.
-Hej, Draco -uśmiechnęła się uroczo.
-Hej -odwzajemnił uśmiech ukazując dołeczki w policzkach.
-Chciałam tylko zapytać... Czy w twoim sercu -położyła dłoń na wysokości jego serca- jest jeszcze miejsce poświęcone dla okropnie denerwującej, beznadziejnej, wrednej Gryfonki, która kocha cię całym sercem i jeszcze więcej?
-Moje śliczne ty kochanie...

Tak się stało, że przypadkiem ona też tam była
Ucieszyła się ogromnie, gdy go tylko zobaczyła
Zapytała się, czy w sercu jego jest jeszcze Hermiona
Odpowiedział jednym zdaniem "Moje ślicznie ty kochanie"

Hermiona już dawno tutaj nie mieszka (o nie nie nie)
Hermiona już dawno tutaj nie mieszka
Hermiona już dawno tutaj nie mieszka (o nie nie nie)
Hermiona już dawno tutaj nie mieszka

&&&
To może na początku o notce. Nie wiem czemu, ale pewnego dnia naszła mnie chęć napisania miniaturki z piosenką zespołu Łzy, pt. Agnieszka. Jako mała dziewczynka, miałam około 5 lat, słuchałam jej w kółko i w kółko, aż w końcu zdenerwowałam tym mojego starszego brata, który wyciągnął płytę, a jak to w rodzeństwie jest pobiliśmy się o to przy okazji rysując płytę, ale nam się dostało... xD Znam ją na pamięć, lecz na potrzeby miniaturki musiałam odrobinę nagiąć jej tekst. Lubię ją, ze względu na końcówkę, którą można interpretować na dwa różne sposoby. Od dziecka nie wiedziałam, który jest poprawny... Jakby ktoś nie zrozumiał, to wytłumaczę, że możemy zakończyć dialog pary na słowach 'Moje śliczne ty kochanie'
To już rok! Nie sądziłam, że będę pisać to opowiadanie, chociaż opowiadaniem nazwać tego nie mogę, ponieważ od ponad pół roku wstawiam same miniaturki. Nie wiem czemu, ale nie miałam weny do tego nieszczęsnego 6 rozdziału. Jest już napisany w moim zeszycie, teraz potrzebny jest wolny czas i chęci. Bardzo się postaram, aby pojawił się on jeszcze w styczniu, bądź na początku lutego, bo w pierwsze 2 tygodnie lutego mam ferie. ;3  eh... Odeszłam od tematu... A więc przez ten rok opublikowałam 14, 15 z tym postów, odwiedzono tego bloga (dane z 12.01.2014 r. godz. 20.47, ponieważ ustawiłam automatyczna publikację dokładnie w tym samym czasie, w którym pojawił się prolog ;3) 7053 razy, skomentowano, łącznie z moimi odpowiedziami, 105 razy, a 15 osób kliknęło przycisk 'zaobserwuj'. Dziękuję ogromnie! Jesteście najlepsi! Mam do was tylko malutką prośbę. Czy KAŻDY kto to przeczytał mógłby wpisać chociaż głupią kropkę, żebym wiedziała ilu mam czytelników? Chociaż mam nadzieję skończyć to opowiadanie nawet dla 1 osoby <3