piątek, 7 listopada 2014

#10 Czas nie leczy ran, on je goi

Tak wiem, jetem okropna. Przepraszam i tym rozdziałem błagam o wybaczenie. Mam nadzieję, że się spodoba :)
&&&
                       Późnym wieczorem Draco wysłał list do rodziców mówiący o całej sytuacji, która wyszła na jaw w ostatnim czasie. Niedługo po podaniu zwiniętego kawałka pergaminu i wypuszczeniu czarnego puchacza, otrzymał odpowiedź.
                               Kochany Draco!
                Cieszymy się z ojcem, że znalazłeś chwilę czasu, by do nas napisać. Nawet nie wiesz jak bardzo za Tobą tęsknimy! I swoją drogą, Synku, mógłbyś mu wreszcie wybaczyć. Dobrze wiesz, że był pod wpływem Imperiusa przez te wszystkie lata!
                W każdym razie, jesteśmy szczęśliwi, że Lenka nareszcie się odnalazła i nie mogę sobie wybaczyć, że pozwoliłam na to wszystko co ją spotkało ze strony Śmierciorzerców. Najbardziej żałuję, że nie mogłam jej pomóc, gdy byliśmy w Malfoy Manor… Całe szczęście, że z ojcem pozbyliśmy się tego domu zaraz po wojnie. Nie możemy uwierzyć, że przez tyle lat była tak blisko, a my nic nie zauważyliśmy! Zapraszamy was na obiad w sobotę o 14, mam nadzieję, że przyjdziecie spróbować posiłku robionego własną różdżką! Będą wszyscy, a przynajmniej mam taką nadzieję! Harry, Neville, Blaise, Pansy, Bianka, Alex, Amanda i Raphael, nawet Luna, Padma i Ginny powiedziały, że się postarają, gdy usłyszałam, że przyjaźnią się z Pansy od razu wysłałam do nich sowę z zaproszeniem! Bardzo cię proszę, przekonaj Lenę, czy też Hermionę, nie mam pojęcia którego imienia używa, żeby się pojawiła, koniecznie z Hope! Pragnę, żeby poznała nas od tej prawdziwej strony na nowo.
                Pamiętaj, widzimy się w sobotę o 14 w naszym domu pod Londynem!
Pozdrawiamy,
Mama i Tata
                Kiedy skończył czytać list mimowolnie na jego usta wpłynął szczery uśmiech spowodowany nieskładnością  i gdzieniegdzie rozmazanym atramentem na pergaminie. Był pewny, że jego matka pisała list pośpiesznie i nie zdziwiłby się, gdyby pominęła kilka osób, jakie będą obecne na obiedzie. Nie zaskoczyło go, że Narcyza kolejny raz namawiała Draco do wybaczenia Lucjuszowi. Rozumiał, że od tego ataku, kiedy zniknęła Lena, ojciec żył pod wpływem zaklęcia, ale zawsze wtedy wspominał te okropne chwile. Kiedy widział bitą matkę, kiedy ojciec bił i jego, torturował dla pokazania, że jest panem w tym domu, za każde słowa sprzeciwu jego ciało doznawało niewyobrażalnego bólu, a za słowa sprzeciwu mamy, umysł młodego Malfoy’a przeżywał katusze. Doskonale pamiętał jak ojciec zareagował w wakacje po pierwszej klasie na informację, że nie wyzywał nikogo od szlam. Nienawidził siebie za to jedno słowo, dwie sylaby, pięć liter, skierowane w stronę kasztanowowłosej Gryfonki, za każdym razem kiedy obrażał ją lub kogokolwiek innego nie spal pół nocy przeżywając katusze i natłok myśli, które sprowadzały się do jednego sformowania, że jest złym człowiekiem, że jest jak ojciec. Czasami nawet czuł się kontrolowany i nie wiedział, że to było możliwe, ale osoba działająca pod wpływem Imperiusa kontrolowała jego myśli i zachowanie. Kiedy dowiedział się prawdy, część jego umysłu odetchnęła z ulgą, ale pozostała część wciąż żyła w strachu, że ten Lucjusz odżyje i kolejny raz sprowadzi na rodzinę tylko ból i cierpienie.
                Nawet nie zorientował się, że siedzi pod ścianą w małym salonie na górze apartamentu, a z jego oczu płyną łzy. Nie chciał wspominać przeszłości, przez którą przeżywał katusze i stracił szacunek tylu ludzi. Przez te przemyślenia otwarły się mosiężne drzwi skryte w najdalszym zakątku jego umysłu, za którymi znajdowały się te wszystkie momenty, kiedy był bezsilny mimo, że mógłby zrobić tak wiele. Chwycił się za głowę rozpaczliwie próbując odgonić od siebie natłok myśli, przed którymi uciekał przez tyle lat. Właśnie w takim stanie znalazła go Hermiona. W całkowitym rozbiciu, żeglującego po skrajnych uczuciach. Przypatrywała mu się intensywnie, ale przestraszyła się, gdy zaczął się histerycznie śmiać. Potrząsając go za ramię i wykrzykując jego imię starała się wyrwać go z tego dziwnego transu. Kiedy wreszcie na nią spojrzał, w jego oczach ujrzała błaganie o pomoc. W tamtym momencie nie wiedziała czy zamieszkali razem ze względu na jej stopniowo zanikające już ataki, czy też ze względu na Ślizgona, który w każdej chwili mógłby znaleźć się takiej sytuacji, tylko że bez możliwości pomocy. Nie wiedząc co powinna zrobić przytuliła go mocno, a on wtulił się w nią jak sześciolatek w matkę zaraz po przebudzeniu się z koszmaru. Starając się nie zwracać uwagi na ciepłe krople wsiąkające w jej koszulkę, gładziła go po plecach szepcząc słowa na uspokojenie, które częściowo koiły jego zbolałą duszę.
-Przepraszam, Hermiono… Tak bardzo cię przepraszam…- gorączkowo szeptał do ucha dziewczyny otulając je ciepłym oddechem.
W czasie, gdy Ślizgon uspokajał swój oddech i myśli, ze swojego pokoju cichutko wyszła Hope, a kiedy znalazła mamę i ujrzała w jakim stanie jest jej nowy wujek popędziła do nich potykając się o swoje krótkie nóżki. Miona zauważyła jej Aniołka dopiero, gdy dziewczynka pogładziła swoją delikatną dłonią policzek arystokraty i otarła resztki łez.
-Przeszłość zawsze będzie z nami, musisz pozwolić sobie pomóc, wujku Smoczusiu- Angel uśmiechnęła się delikatnie i przekrzywiła głowę delikatnie w bok, a z jej całego ciała bila niewyobrażalna siła i mądrość.
Malfoy nie miał pojęcia skąd ta mała istotka wiedziała czym się zadręczał, ale przez jej dotyk poczuł niewyobrażalna ulgę. Słyszał kiedyś o tym, że dzieci i zwierzęta mają o jeden zmysł więcej. W tamtym momencie poczuł, że nie bez powodu mała Hope jest nazywana Aniołkiem, bo stała się dla niego Aniołem Stróżem. Trzylatka spojrzała na niego i przytuliła się mocno.
-Hope, coś się stało? Dlaczego wstałaś?- zapytała Miona kiedy wszyscy usiedli popijając herbatę lub, w przypadku byłej Gryfonki, kakao.
-Nie wiem. Przebudziłam się i wyszłam cię poszukać, żebyś mi coś poczytała.
-Wypij herbatę i spróbuj sama zasnąć, przyjdę do ciebie później- podeszła do córki i pocałowała ją w czoło.
-Opowiesz mi, co się stało?- zapytała z przejęciem, kiedy Hope opuściła pomieszczenie.
-Moja mama przysłała mi list, zaprasza naszą trójkę na obiad w sobotę. Podobno mają być wszyscy- odpowiedział cicho.
-Draco… Dobrze wiesz o co mi chodzi- popatrzyła na niego wyczekująco, na co on westchnął.
-No… dobrze. Tylko proszę cię, nie przerywaj mi- spojrzał na nią niepewnie i wciągnął szybko powietrze, żeby po chwili wolno je wypuścić.- Słyszałaś o tym, że mój ojciec został uniewinniony? Odkryto, że przez prawie piętnaście lat żył pod wpływem Imperiusa. Przez te wszystkie lata był kontrolowany, prawdopodobnie przez samego Voldemorta. Zdarzało się, że kontrolował i mnie. Z początku była to kontrola psychiczna, kazał mi patrzeć na cierpienie matki, później doszło do fizycznej, kiedy on sam mnie bił i torturował, a z czasem zmieniło się to w kontrolę bezpośrednią, czyli przestał się bawić i władał moim umysłem oraz zachowaniami. Mimo, że wiem kto był za to bezpośrednio odpowiedzialny, w głębi duszy ciągle żyję w strachu, że pewnego dnia ten terror powróci. Z jednej strony chcę mu wybaczyć, kiedy widzę jak bardzo mamie na tym zależy, czuję się jakbym sprawiał jej ból przez sam fakt, że nie potrafię zapomnieć, ale z drugiej strony podświadomie chowam do niego urazę, wiem, że jest odpowiedzialny za te wszystkie rzeczy, które sprawiły, że jestem złym człowiekiem…
-Darco, Syriusz powiedział kiedyś Harry’emu, że nie jest złym człowiekiem, jest dobrym człowiekiem, któremu przytrafiło się wiele złych rzeczy. To zdanie było skierowane do Potter’a, ale najwyraźniej jesteś do niego podobny pod względem złych przeżyć. I błagam cię, nie zadręczaj się, a złe wspomnienia zastąp nowymi, dobrymi. Masz przyjaciół, Diabełka, Wybrańca, Neville’a, Pans, mnie, Hope. Nie musisz się już niczego bać, jesteśmy z tobą i zawsze będziemy.
-Jesteś pierwszą osobą, której o tym powiedziałem…
-Nie martw się, uważam że kiedy będziesz na tyle silny, żeby zdradzić im co czujesz to zrobisz to. Takich rzeczy nie powinno się dowiadywać przez osoby trzecie. Skoro ty mi coś wyznałeś, to teraz moja kolej.
-Nie! Nie musisz tego robić! Ja… nie wymagam tego od ciebie…
-Wiem, Draco. Ale chcę to zrobić. Ty pokazałeś, że mi ufasz, ja chcę to samo pokazać tobie- uśmiechnęła się delikatnie.- Przy porodzie Hope były problemy… Przez to wszystko kilka dni po wyjściu ze szpitala dowiedziałam się, że sztylet, którym torturowała mnie Belatrix miał w sobie truciznę. Ona powinna powodować u mnie bezpłodność. Lekarze nie wiedzieli jakim cudem udało mi się zajść w ciążę. Ja w głębi duszy czułam, że została mi ona zesłana, właśnie wtedy zaczęłam nazywać ją moim Aniołkiem, bo była moją szansą na odwrócenie losu, który dotychczas tylko mnie ranił. Po porodzie dowiedziałam się, że na powrót stałam się bezpłodna. Hope jest i będzie moim jedynym dzieckiem- po policzku Miony spłynęła pojedyncza łza- dlatego tak bardzo ją kocham. Nie sądziłam, że będę gotowa powiedzieć to komukolwiek, ale czuję, że tobie mogę zaufać, zwłaszcza, że Hope tak szybko się do ciebie przywiązała… Jeszcze z nikim nie znalazła wspólnego języka tak szybko. Łączy was wyjątkowa więź…
                Sytuacja sprzed kilkudziesięciu minut odwróciła się i teraz to Draco pocieszał Hermionę, która zrozpaczona chlipała mu cichutko w ramię. Świadomość, że nie będzie miała dziecka poczętego z miłości dobijała ją, ale bardziej bała się, że nie ofiaruje Hope odpowiednio dużo uczucia ze względu na sytuację w jakiej została poczęta, a także ze względu na ojca dziewczynki, o którym przypominała sobie gdy tylko spojrzała na piękne rude loki córeczki. Przez tyle lat krzywdził ją nawet bardziej niż Malfoy, bo sam fakt, że był jej przyjacielem i sprawiał jej ból potęgował jej cierpienie.
                Dwójka współlokatorów usnęła wtulona w siebie, oboje ze śladami łez na policzkach i z okropnymi przeżyciami w sercach. Dla osoby, która nie wiedziała co spotkało każde z nich, wyglądali jak siedem nieszczęść. Zewnętrznie byli zupełnie inni, ale ich serca biły jednym rytmem, tylko musieli jeszcze to odkryć. Późno w nocy mała ruda istotka przykryła ich kocem i z uśmiechem na ustach zniknęła za drzwiami swojego pokoju.
&&&
                Przez większość życia towarzyszyło jej uczucie pustki, zawsze czegoś jej brakowało. Pamiętała o Lenie, ale strach o jej życie siostry sprawiał, że zamykała się w sobie. Wiedziała, że ma obok siebie Alex, a nieco później znalazła nowych przyjaciół, lecz mimo to brak bliźniaczki i informacji o niej sprawiały, że ciężar na sercu z każdego dnia się powiększał. Kiedy wreszcie ją zobaczyła, była w szoku, ale odczuła ulgę dopiero, gdy uświadomiła sobie, że to nie jedno z jej wyśnionych marzeń, ale rzeczywistość.
                Kiedy razem z rodzicami i Alex znaleźli się we Francji wprowadzili się do dużego domu jednorodzinnego, który był równie przytulny co zwyczajny. Niedługo potem dziewczynki zaprzyjaźniły się z mugolami z sąsiedztwa, a także z niektórymi czarodziejskimi dziećmi. Wraz z pierwszą wycieczką do Beauxbatons Bianka poznała Simona Reul’a- mugolaka o czarnych jak słoma włosach i wiecznie uśmiechniętej twarzy. Rok później do Akademii zawitała Alex, która zapoznała się z bratem Simona- Nikolasem. Bracia różnili się kolorem oczu i strukturą czarnych włosów, Simon miał piękne piwne oczy i proste, zwykle w nieładzie włosy, a włosy Nikolas’a o czarnych oczach były kręcone, przez co układały się w urocze loczki. Obaj byli wysocy i szczupli, a przyjaciółki wyglądały przy nich jak dwa małe skrzaty. Dwaj czarodzieje od razu załapali wspólny język z dziewczynami, dzięki czemu cała czwórka zaprzyjaźniła się, a Reul’owie w jakiś sposób zastąpili arystokratkom braci.
                Bianka nie mogła się doczekać soboty, ponieważ na obiedzie u Narcyzy mieli się pojawić również jej francuscy przyjaciele. Przyjechali oni po części w odwiedziny, ale w większości służbowo. Wysłali ich do Departamentu Tajemnic, gdzie mieli dostarczyć ważne wspomnienia, a także zapoznać się z jego funkcjonowaniem w Wielkiej Brytanii. Przyjaciółki były podekscytowane, że bracia poznają ich rodziny i znajomych. Marzyły o tym, by najważniejsze dla nich osoby się dogadały.
&&&
                Piątek okazał się dla dwójki współlokatorów dniem niespodzianek. Pierwszą był fakt, że obudzili się razem na podłodze przykryci kocem. Drugą był fakt, że byli spóźnieni do pracy. A to był dopiero początek…
                Kiedy uporali się z obudzeniem, przygotowaniem do wyjścia i odwiezieniem Hope do Pansy, szybko teleportowali się do Ministerstwa, gdzie zaatakowała ich następczyni Rity Skeeter, kolejna wścibska dziennikarka plotkarskiego magazynu Miracle. Zadawała pytania z prędkością światła i sama na nie odpowiadała, tak, że samopiszące pióro nie nadążało. Hermiona nie odzywała się, tak samo Draco, a odchodząc wskazała różdżką na prawie zapełnioną rolkę pergaminu, a chwilę potem był już tylko kupką popiołu i straconego czasu. Po tym incydencie udali się wprost do Departamentu Tajemnic, lecz przed drzwiami prowadzącymi do niego ujrzeli dwójkę młodych czarodziei, którzy na pewno nie pracowali w Ministerstwie.
-Dzień dobry! Mogę w czymś pomóc?- zapytała uprzejmie Miona.
-Dzień dobry. Właściwie to tak. Byliśmy umówieni z dyrektorami tego Departamentu na godzinę 10.30. Niestety, nie możemy się dostać do środka.
-Nie dziwię się panom, na drzwi zostały rzucone potężne zaklęcia zakazujące wstępu. Rozumieją panowie, środki bezpieczeństwa. Przepraszamy za spóźnienie, ale już jesteśmy. Zapraszamy- wytłumaczył Malfoy i nacisnął klamkę, a potężne drzwi ustąpiły.- Draco Malfoy, jeden z dyrektorów Departamentu Tajemnic, a to jest…
-Hermiona Zabini, proszę, zwracajmy się do siebie po imieniu- powiedziała otwierając kolejne drzwi, które prowadziły do hallu gabinetów.
W korytarzu przy biurkach siedziały dwie sekretarki, które rozmawiały przez telefony, ale przywitały się gestami z szefostwem. Była Gryfonka poprosiła je o przygotowanie czterech kaw i zaprosiła gości do swojego gabinetu. Draco już odsunął dzielące dwa pomieszczenia drzwi, więc także znalazł się w pomieszczeniu.
-Nazywam się Simon Reul, a to mój brat Nikolas. Przysyła nas francuskie Ministerstwo Magii. Mamy zapoznać się z pracą tutejszego Departamentu Tajemnic, jedynego na świecie zresztą.
-Oraz przyjechaliśmy przekazać wam to, od samej pani Miniter- młodszy z braci położył na stole paczkę z pieczęcią Ministerstw Francji.
-Tak więc, co chcecie wiedzieć o naszej pracy?- zapytał Malfoy rozsiadając się w fotelu.
-Nowa część Departamentu, jak to działa?- Nikolas przysiadł się do arystokraty, a za nim Simon i Hermiona.
-No cóż… My sami do końca nie wiemy, ale jest to coś na zasadzie odnajdywania przeszłości. Zbieramy wspomnienia z całego świata i wlewamy je do Myślosiewni, która w jakiś pokręcony sposób sprawia, że jeżeli splamisz ją kroplą krwi, odnajdzie wspomnienie o tobie lub o członkach twojej rodziny i ukaże ci je.
-Naszym zadaniem jest zbierać wspomnienia i umieszczać je w Myślosiewni, a także pilnować, by nikt niepowołany nie dostał się do nich. To jest teraz nasze główne zadanie.
-Rozejrzymy się tu przez kilka dni, pooglądamy waszą pracę, zgoda?
-Jasne, nie ma sprawy. Chcecie coś jeszcze wiedzieć?
-Mam pytanie, nie do raportu, tylko do was. Co jest najgorsze w tej pracy?
-Zdecydowanie wspomnienia od zmarłych. Możesz nie wierzyć, ale czarodziejski mózg zachowuje wspomnienia na 10 dni po stwierdzeniu zgonu. Odkryli to niedawno magomedycy, przez co łatwo można teraz odkryć kim był morderca. Ale sposób na wyciąganie tych informacji- ohyda!- wzdrygnęła się z obrzydzeniem kobieta.
-Już nie bądź taka delikatna, po prostu musimy rzucać zaklęcia na trupa, tyle w temacie.
-Jesteś okropny, jak może cię to nie ruszać! Naruszamy czyjąś prywatność grzebiąc po jego głowie!
-Prywatność im się już do niczego nie przyda- stwierdził z uśmiechem na ustach Draco.
-Jesteś nieczuły. Nie wmówisz mi, że cię to nie rusza…
-Dobra, przestańcie, bo zaraz dojdzie do rękoczynów- przerwał Simon próbując rozładować atmosferę.
-Jak wy ze sobą wytrzymujecie w pracy?- zdziwił się Nikolas.
-Przyzwyczajenie- odparli równocześnie, po czym spojrzeli na siebie spod byka.
&&&
                W sobotę po południu w apartamencie na ostatnich dwóch piętrach rozpoczęła się prawdziwa gonitwa. Domowniczki zwlekły się z  łóżek dopiero po dwunastej nieświadome czekającego je spotkania. Kiedy zobaczył je Draco spojrzał na nie zdumiony i postanowił powiadomić o zbliżającym się obiedzie u Malfoy’ów.
-Angel, czemu wy jeszcze nie gotowe?
-Na co mamy być gotowe, wujaszku?- zapytała ziewając uroczo.
-Za mniej niż dwie godziny jesteśmy umówieni na obiad z moją mamą- poinformował jakby to było oczywiste.
-I mówisz mi o tym teraz?!- wściekła się Hermiona.
-A nie powiedziałem ci o tym wczoraj? Musiałem zapomnieć.
-Malfoy! Zejdź mi z oczu, bo przysięgam, że zabiję!- zagroziła z uśmiechem na ustach była Gryfonka.
-Groźby są karalne, skarbie- Draco oparł się o framugę drzwi, ale gdy w jego stronę poleciała ścierka podniósł ręce w geście kapitulacji.- Dobrze, dobrze już sobie idę! Ale zostało wam tylko półtorej godziny!
                Hermiona przygotowała sobie i córce lekkie śniadanie- płatki zbożowe z mlekiem, a potem zjadły razem rozmawiając. Hope poszła się umyć, a w tym czasie jej mama wybierała dla niej ubrania. Przez dłuższy czas zastanawiała się w co powinna ubrać dziewczynkę i w takim stanie zastał ją Draco.
-Weź to, w czym będzie jej wygodnie. Mama nie napisała w zaproszeniu nic o oficjalnych strojach- odezwał się po jakiś czasie, w którym się jej przyglądał.
-Łatwo ci mówić, nie mam pojęcia jak twoja matka zareaguje na naszą obecność.
-To ona was zaprosiła, nie ja. Ubierz Angel spodnie i jakąś ładną bluzeczkę i będzie, nie ma co się stroić. Swoją drogą mała nieźle fałszuje pod prysznicem, zapewne jak mamusia- zaczepił Mionę.
-A odczep się, Malofy- uderzyła go lekko, ale mimo to uśmiechnęła się.
Pół godziny później aportowali się pod nowy dom Malfoy’ów, drzwi otworzyła im Alex, która nie zapomniała zażartować o ich spóźnieniu.
-Wiem, że macie swoje sprawy w waszym mieszkaniu, ale żeby się spóźnić dwadzieścia minut?- dołączył się Blaise.
-Czy mi się wydaje, czy nasze Dramione już przyszło?- usłyszeli stłumione wołanie Pansy.
-Świetnie, Malfoy, jakbyś mi powiedział o tym spotkaniu wczoraj to na pewno byśmy się wyrobili!
-Nie wydaje mi się, te dwie tutaj to straszne guzdrały- teatralnie wyszeptał wskazując na Mionę i Hope.

środa, 20 sierpnia 2014

Miniaturka #5 Zmiany cz. 2

Bardzo przepraszam, że trwało to tak długo, ale są wakacje, a moje zawsze są nieprzewidywalne. Wyjechałam do przyjaciółki i naprawdę nie miałam czasu.
Oto część druga, na którą czekały przynajmniej te 13 osób, które zagłosowały na 'tak' w ankiecie.
Przepraszam, że jest taka krótka, ale nie planowałam drugiej części i więcej nie mogłam wymyślić, chociaż od dłuższego czasu się starałam.
Bardzo się cieszę z tego, że w ciągu ostatniego miesiąca przybyło tutaj ponad 2000 wyświetleń i
Dziękuję Wam za to ogromnie!
Miśki, komentujcie proszę ♥

&&&

Część II.
                Szli ruchliwą ulicą Londynu z zadowoleniem podjadając popcorn kupiony na jakimś stoisku obok mugolskiego banku.
-Czyli krótko mówiąc, jesteśmy bogaci?- zapytał Draco.
-No nie do końca. Jeden galeon to w mugolskim świecie pięć funtów. Czyli za, na przykład piwo płacisz jakiegoś galeona. Wychodzi nam to drożej, ale mimo wszystko jesteśmy zabezpieczeni finansowo. Zarówno moje, jak i twoje oszczędności nie mieściły się w jednej skrytce. Chociaż uważam, że i tak powinniśmy zacząć szukać pracy.
-Granger, a istnieje możliwość kupienia taksówki?
-Malfoy, taksówki nie, ale samochodu owszem. Mam w mieszkaniu komputer to pokażę ci zdjęcia, może akurat sobie cos wybierzesz- uśmiechnęła się.
-Okej, jak uważasz- chwycił ją za rękę.
-Ale najpierw kupimy ci komórkę, oj nie patrz tak na mnie, przecież wiesz, że już ci wytłumaczę! Pamiętasz jak zamawialiśmy pizzę? To był telefon stacjonarny, tak zwany domowy, ale istnieją również takie, które można nosić ze sobą, instalować różne aplikacje, robić zdjęcia, i tu cię zaskoczę, ruszające się zdjęcia w mugolskim świecie nie istnieją. Jeżeli już to jedynie filmy, takie jakie oglądałeś w telewizji. Teoretycznie to filmy składają się właśnie ze zdjęć, których jest po prostu tak dużo i są przesuwane tak szybko, że…- Hermiona nie zdołała dokończyć zdania, ponieważ pewien Ślizgon przerwał jej w dość przyjemny sposób.
&&&
Wieczorem Draco ugotował wyśmienitą kolację podaną przy świecach i wytrawnym winie. Nie spodziewał się jednak, że Hermiona ma aż tak słabą głowę i po trzech kieliszkach była już pijana.
-Wiesz co ci powiem, Draco? Od zawsze mi się podobałeś- szepnęła mu do ucha przegryzając je lekko, gdy leżeli wtuleni w siebie na kanapie.
-Granger, jesteś pijana. Gadasz bzdury.
-Ależ skąd! Nigdy w życiu nie byłam tak trzeźwa jak teraz- oburzyła się i popatrzyła na niego zamglonym wzrokiem.
-Misia, chodź, idziemy spać- Smok wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni.
Kiedy zauważył, że spała, położył ją delikatnie na łóżku, przykrył kocem i pocałował w czoło, gdy chciał odejść poczuł jak Hermiona chwyciła go za przedramię.
-Zostań ze mną… -szepnęła.
&&&
                Kilka tygodni później czarodzieje z całego świata zaprzestali używania magii na dobre. Dwójka współlokatorów znalazła idealne rozwiązanie ich problemów zarobkowych. Otworzyli restaurację pod nazwą Szkoła Magii, która była zniewalająco podobna do Hogwartu. Każdy gość przed posiłkiem zakładał Tiarę Przydziału, która komputerowo przydzielała gości do jednego z czterech domów. Gryffindor, Slytherin, Ravenclaw i Hufflepuff. Po przydziale kelnerzy wręczali gościom odpowiednie plakietki bądź inne dodatki w kolorze odpowiedniego domu i otwierali im drzwi do Pokojów Wspólnych, z których mogli się udać na lekcje połączone z innymi domami. Sale lekcyjne były przystrojone w odpowiedni sposób i każda z nich serwowała odmienne potrawy, jedynie w Sali do Eliksirów znajdował się tylko barek z kolorowymi płynami oraz parkiet.  Sala bankietowa wzorowana była na Wielkiej Sali, a ogród z tyłu restauracji był niesamowicie podobny do hogwarckich błoni. PO odkryciu swojego kulinarnego talentu Draco szefował w kuchni, a Hermiona kontrolowała wszystko. Ustawiała menu do każdej z sal, by ciekawe nazwy zachwyciły klientów. Mila obsługa reagująca na przycisk Accio ubrana była w szkolne mundurki z kolorowymi naszywkami obsługująca jedynie swój dom. Raz po raz nad głowami gości przelatywał hologram ducha śmiejąc się dostojnie. Oboje nie spodziewali się aż tak dużej ilości gości. Często widywali znajome twarze ze szkoły, kiedy wychodzili z zaplecza porozmawiać z gośćmi lub zrobić niespodziankę jakiemuś maluchowi i wręczyć mu czarodziejską różdżkę zrobioną z żelków. Każdy wchodzący do restauracji odczuwał magiczną atmosferę tego miejsca, większość nie miała pojęcia dlaczego, ale nieliczni wiedzieli, że to za sprawą resztki magii Merlina. Po niecałym miesiącu  wieczorne stoliki były zarezerwowane z wyprzedzeniem na prawie pół roku! Każde dziecko mieszkające w Londynie i okolicach chciało przeżyć chociaż chwilę w Szkole magii przez co restauracja zaczęła organizować przyjęcia urodzinowe. Zaskoczeni popularnością restauracji właściciele większość czasu spędzali w Szkole magii, ale zdarzały się dni, kiedy po prostu robili sobie wolny dzień lub wieczór i spędzali razem czas.
                Podczas jednego z takich wolnych wieczorów wyjechali za miasto czarnym porsche Dracona. Hermiona była zaskoczona, że arystokrata tak szybko opanował jazdę samochodem. Kiedy dojechali na miejsce, przed ich oczami rozpościerały się hektary równego terenu, starego lotniska. Współlokatorzy spojrzeli na siebie, sprawdzili czy mają zapięte pasy i puścili muzykę na maksimum głośności. Były Ślizgon docisnął gaz do dechy i śpiewając piosenkę idącą właśnie w radiu pędzili 190km/h, raz po raz zanosząc się śmiechem.  Takie zachowanie stało się ich tradycją, przynajmniej raz na dwa tygodnie przyjeżdżali na pas startowy i wpadali w szaleństwo szybkości. Oboje uwielbiali szybką jazdę i w mieście czuli się osaczeni przez zakazy i nakazy, aczkolwiek zawsze zachowywali nakazane reguły. Na swój sposób szybka jazda pomagała im, oczyszczała myśli i pozwalała im uwierzyć, że dla nich nie istnieją żadne ograniczenia.
                Czasami zabierał ją do drogich restauracji i prowadzili długie rozmowy lub po prostu milczeli napawając się lekkością tej ciszy. Oczywiście, zdarzały im się kłótnie, ale oni wprost uwielbiali się godzić. Zwykle w tym samym czasie przychodzili do siebie i przepraszali za głupie zachowanie. Po upływie kilku miesięcy zamieszkiwania apartamentu Hermiony, Draco przyszedł po pracy później niż zwykle, a na jego twarzy gościł szeroki uśmiech. Tego dnia przeprowadzili się do domku jednorodzinnego położonego dwadzieścia minut piechotą od restauracji, a mimo to domek był w spokojnej okolicy.
&&&
                Prawie rok po otwarciu Szkoły magii Malfoy zabrał ją na jedną z ich tajemniczych kolacji. Polegały one na tym, że jedno z nich miało oczy przewiązane wstążką, a drugie prowadziło do miejsca posiłku. Czasami były to drogie restauracje z całego świata, innym razem romantyczna kolacja na szczycie wierzy Eiffela, a czasami hot-dogi z budki z nowojorskiego Central Parku.
                Tego dnia Hermiona była podekscytowana, ponieważ ostatnio ona zabierała go w przeróżne miejsca, zżerała ją ciekawość n co tym razem postawił nieprzewidywalny blondyn. Kiedy pozwolił jej ściągnąć wstążkę zaparło jej dech. Ku jej zdziwieniu znajdowali się w ich restauracji, w Sali Astronomicznej, która podobno miała być w remoncie jeszcze przez dwa tygodnie. Tymczasem ona siedziała przy stoliku ozdobionym delikatną srebrną lampką, która połyskiwała lekko. Sufit został całkowicie usunięty i nad ich głowami migotały wesoło miliony gwiazd, a rogalik księżyca zdawał się uśmiechać olśniewając swym blaskiem. Dekoracje niczym wyjęte z Wieży Astronomicznej zaskakiwały swą prostotą jednocześnie urzekając mądrością, jak z nich biła. Oprócz lampki na stoliku, który swoją drogą był jedynym w Sali, pomieszczenie oświetlały jedynie gwiazdy i księżyc. Zanim zdążyła skomentować niespodziankę kelner, wyjątkowo ubrany dzisiaj w białą koszule i czarny krawat, przyniósł im przystawki pod nazwą Kropla gwieździstego nieba, co okazało się być lekką zupą-kremem.
-Szczęśliwego Dnia Spadających Gwiazd, Hermiono. Pomyśl życzenie- szepnął, gdy brunetka zachwyciła się meteorami zostawiającymi świetlne pasy.
Zjedli Nową Konstelację, której tajemniczość polegała na zjedzeniu jej z przepaską na oczach umilając sobie kolację rozmową. Na deser podano im Gwiezdny Pył, były to lody ze srebrną posypką, która wnikała w lody przez co wyglądały one niepowtarzalnie.
                Draco jednak najlepsze zostawił na koniec. Cicha muzyka, która towarzyszyła im podczas kolacji  lekko się pogłośniła, a szarooki zaprosił Mionkę do tańca. Po kilku piosenkach muzyka jakby przycichła, a Malfoy odsunął się nieznacznie od byłej Gryfonki, która przystanęła i zdziwiona przypatrywała się gwiazdą. Wydawało jej się, że zaczęły się poruszać układając się w krótki napis. Zdezorientowana dziewczyna wyszeptała to zdanie w przestrzeń, ale zaraz usłyszała je nieco głośniej, wypowiedziane z ust Draco.
-Hermiono, wyjdziesz za mnie?- dopiero, kiedy na niego spojrzała zorientowała się, że przykląkł on na jedno kolano i wyciągnął w jej stronę aksamitne pudełeczko z pierścionkiem z białego złota.
Nadal będąc w szoku, spojrzała na niebo, ale tam wciąż widniały słowa, które każda kobieta chce usłyszeć w swoim życiu.
-Tak, oczywiście, że tak, Draco!- wyszeptała bojąc się zepsuć tej magicznej atmosfery, po czym rzuciła mu się na szyję.
Chłopak objął ją i delikatnie wsunął na jej palec serdeczny pierścionek zaręczynowy po czym szepnął jej do ucha:
-Kocham cię, najbardziej na świecie.
-Też cię kocham. Dziękuję, że jesteś- przytuliła się do niego mocno.
&&&
                               Czterdzieści lat później…
-Dziadku, a jak ty zrobiłeś, że gwiazdy kiedy się ruszały oświadczałeś się babci, skoro magia przestała wtedy istnieć?- zapytała szesnastolatka na rodzinnym obiedzie.
-No właśnie, Draco, jak ty to zrobiłeś?- zwróciła się do swojego męża siwa kobieta siedząca naprzeciw nastolatki.- Tyle lat minęło, a ja nawet nie wiem…
-Znalazłem tego dnia moją różdżkę, która wtedy nie zniknęła i rzuciłem nią to jedno, ostatnie zaklęcie po czym rozpłynęła mi się w dłoni. Ale istnieje też inna wersja. To po prostu za sprawą magii miłości- i uśmiechnął się szeroko, a wszyscy obecni odpowiedzieli mu tym samym.
                Hermiona popatrzyła po zebranych i uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Miała cudowną rodzinę, której znakiem rozpoznawczym były piękne tlenione loki lub raz na jakiś czas proste jak struna kasztanowe włosy. Jej najstarszy syn z żoną i dwójką nastoletnich dzieci, siedział tuż obok młodszego brata, którego narzeczona była w ósmym miesiącu ciąży. Najmłodszy z synów zawzięcie rozmawiał ze swoimi bratanicami i bratankami, a jego dziewczyna śmiała się wraz z jedyną córką Hermiony i Draco, która jak do tej pory podążała szkolnymi śladami ojca i nie zamierzała się szybko ustatkować.

                Nikt nie spodziewał się, że świat bez magii okaże się zupełnie inny niż do tej pory.

Jeszcze raz, bardzo proszę o komentarze!Lubię nawet kropki :)