środa, 20 sierpnia 2014

Miniaturka #5 Zmiany cz. 2

Bardzo przepraszam, że trwało to tak długo, ale są wakacje, a moje zawsze są nieprzewidywalne. Wyjechałam do przyjaciółki i naprawdę nie miałam czasu.
Oto część druga, na którą czekały przynajmniej te 13 osób, które zagłosowały na 'tak' w ankiecie.
Przepraszam, że jest taka krótka, ale nie planowałam drugiej części i więcej nie mogłam wymyślić, chociaż od dłuższego czasu się starałam.
Bardzo się cieszę z tego, że w ciągu ostatniego miesiąca przybyło tutaj ponad 2000 wyświetleń i
Dziękuję Wam za to ogromnie!
Miśki, komentujcie proszę ♥

&&&

Część II.
                Szli ruchliwą ulicą Londynu z zadowoleniem podjadając popcorn kupiony na jakimś stoisku obok mugolskiego banku.
-Czyli krótko mówiąc, jesteśmy bogaci?- zapytał Draco.
-No nie do końca. Jeden galeon to w mugolskim świecie pięć funtów. Czyli za, na przykład piwo płacisz jakiegoś galeona. Wychodzi nam to drożej, ale mimo wszystko jesteśmy zabezpieczeni finansowo. Zarówno moje, jak i twoje oszczędności nie mieściły się w jednej skrytce. Chociaż uważam, że i tak powinniśmy zacząć szukać pracy.
-Granger, a istnieje możliwość kupienia taksówki?
-Malfoy, taksówki nie, ale samochodu owszem. Mam w mieszkaniu komputer to pokażę ci zdjęcia, może akurat sobie cos wybierzesz- uśmiechnęła się.
-Okej, jak uważasz- chwycił ją za rękę.
-Ale najpierw kupimy ci komórkę, oj nie patrz tak na mnie, przecież wiesz, że już ci wytłumaczę! Pamiętasz jak zamawialiśmy pizzę? To był telefon stacjonarny, tak zwany domowy, ale istnieją również takie, które można nosić ze sobą, instalować różne aplikacje, robić zdjęcia, i tu cię zaskoczę, ruszające się zdjęcia w mugolskim świecie nie istnieją. Jeżeli już to jedynie filmy, takie jakie oglądałeś w telewizji. Teoretycznie to filmy składają się właśnie ze zdjęć, których jest po prostu tak dużo i są przesuwane tak szybko, że…- Hermiona nie zdołała dokończyć zdania, ponieważ pewien Ślizgon przerwał jej w dość przyjemny sposób.
&&&
Wieczorem Draco ugotował wyśmienitą kolację podaną przy świecach i wytrawnym winie. Nie spodziewał się jednak, że Hermiona ma aż tak słabą głowę i po trzech kieliszkach była już pijana.
-Wiesz co ci powiem, Draco? Od zawsze mi się podobałeś- szepnęła mu do ucha przegryzając je lekko, gdy leżeli wtuleni w siebie na kanapie.
-Granger, jesteś pijana. Gadasz bzdury.
-Ależ skąd! Nigdy w życiu nie byłam tak trzeźwa jak teraz- oburzyła się i popatrzyła na niego zamglonym wzrokiem.
-Misia, chodź, idziemy spać- Smok wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni.
Kiedy zauważył, że spała, położył ją delikatnie na łóżku, przykrył kocem i pocałował w czoło, gdy chciał odejść poczuł jak Hermiona chwyciła go za przedramię.
-Zostań ze mną… -szepnęła.
&&&
                Kilka tygodni później czarodzieje z całego świata zaprzestali używania magii na dobre. Dwójka współlokatorów znalazła idealne rozwiązanie ich problemów zarobkowych. Otworzyli restaurację pod nazwą Szkoła Magii, która była zniewalająco podobna do Hogwartu. Każdy gość przed posiłkiem zakładał Tiarę Przydziału, która komputerowo przydzielała gości do jednego z czterech domów. Gryffindor, Slytherin, Ravenclaw i Hufflepuff. Po przydziale kelnerzy wręczali gościom odpowiednie plakietki bądź inne dodatki w kolorze odpowiedniego domu i otwierali im drzwi do Pokojów Wspólnych, z których mogli się udać na lekcje połączone z innymi domami. Sale lekcyjne były przystrojone w odpowiedni sposób i każda z nich serwowała odmienne potrawy, jedynie w Sali do Eliksirów znajdował się tylko barek z kolorowymi płynami oraz parkiet.  Sala bankietowa wzorowana była na Wielkiej Sali, a ogród z tyłu restauracji był niesamowicie podobny do hogwarckich błoni. PO odkryciu swojego kulinarnego talentu Draco szefował w kuchni, a Hermiona kontrolowała wszystko. Ustawiała menu do każdej z sal, by ciekawe nazwy zachwyciły klientów. Mila obsługa reagująca na przycisk Accio ubrana była w szkolne mundurki z kolorowymi naszywkami obsługująca jedynie swój dom. Raz po raz nad głowami gości przelatywał hologram ducha śmiejąc się dostojnie. Oboje nie spodziewali się aż tak dużej ilości gości. Często widywali znajome twarze ze szkoły, kiedy wychodzili z zaplecza porozmawiać z gośćmi lub zrobić niespodziankę jakiemuś maluchowi i wręczyć mu czarodziejską różdżkę zrobioną z żelków. Każdy wchodzący do restauracji odczuwał magiczną atmosferę tego miejsca, większość nie miała pojęcia dlaczego, ale nieliczni wiedzieli, że to za sprawą resztki magii Merlina. Po niecałym miesiącu  wieczorne stoliki były zarezerwowane z wyprzedzeniem na prawie pół roku! Każde dziecko mieszkające w Londynie i okolicach chciało przeżyć chociaż chwilę w Szkole magii przez co restauracja zaczęła organizować przyjęcia urodzinowe. Zaskoczeni popularnością restauracji właściciele większość czasu spędzali w Szkole magii, ale zdarzały się dni, kiedy po prostu robili sobie wolny dzień lub wieczór i spędzali razem czas.
                Podczas jednego z takich wolnych wieczorów wyjechali za miasto czarnym porsche Dracona. Hermiona była zaskoczona, że arystokrata tak szybko opanował jazdę samochodem. Kiedy dojechali na miejsce, przed ich oczami rozpościerały się hektary równego terenu, starego lotniska. Współlokatorzy spojrzeli na siebie, sprawdzili czy mają zapięte pasy i puścili muzykę na maksimum głośności. Były Ślizgon docisnął gaz do dechy i śpiewając piosenkę idącą właśnie w radiu pędzili 190km/h, raz po raz zanosząc się śmiechem.  Takie zachowanie stało się ich tradycją, przynajmniej raz na dwa tygodnie przyjeżdżali na pas startowy i wpadali w szaleństwo szybkości. Oboje uwielbiali szybką jazdę i w mieście czuli się osaczeni przez zakazy i nakazy, aczkolwiek zawsze zachowywali nakazane reguły. Na swój sposób szybka jazda pomagała im, oczyszczała myśli i pozwalała im uwierzyć, że dla nich nie istnieją żadne ograniczenia.
                Czasami zabierał ją do drogich restauracji i prowadzili długie rozmowy lub po prostu milczeli napawając się lekkością tej ciszy. Oczywiście, zdarzały im się kłótnie, ale oni wprost uwielbiali się godzić. Zwykle w tym samym czasie przychodzili do siebie i przepraszali za głupie zachowanie. Po upływie kilku miesięcy zamieszkiwania apartamentu Hermiony, Draco przyszedł po pracy później niż zwykle, a na jego twarzy gościł szeroki uśmiech. Tego dnia przeprowadzili się do domku jednorodzinnego położonego dwadzieścia minut piechotą od restauracji, a mimo to domek był w spokojnej okolicy.
&&&
                Prawie rok po otwarciu Szkoły magii Malfoy zabrał ją na jedną z ich tajemniczych kolacji. Polegały one na tym, że jedno z nich miało oczy przewiązane wstążką, a drugie prowadziło do miejsca posiłku. Czasami były to drogie restauracje z całego świata, innym razem romantyczna kolacja na szczycie wierzy Eiffela, a czasami hot-dogi z budki z nowojorskiego Central Parku.
                Tego dnia Hermiona była podekscytowana, ponieważ ostatnio ona zabierała go w przeróżne miejsca, zżerała ją ciekawość n co tym razem postawił nieprzewidywalny blondyn. Kiedy pozwolił jej ściągnąć wstążkę zaparło jej dech. Ku jej zdziwieniu znajdowali się w ich restauracji, w Sali Astronomicznej, która podobno miała być w remoncie jeszcze przez dwa tygodnie. Tymczasem ona siedziała przy stoliku ozdobionym delikatną srebrną lampką, która połyskiwała lekko. Sufit został całkowicie usunięty i nad ich głowami migotały wesoło miliony gwiazd, a rogalik księżyca zdawał się uśmiechać olśniewając swym blaskiem. Dekoracje niczym wyjęte z Wieży Astronomicznej zaskakiwały swą prostotą jednocześnie urzekając mądrością, jak z nich biła. Oprócz lampki na stoliku, który swoją drogą był jedynym w Sali, pomieszczenie oświetlały jedynie gwiazdy i księżyc. Zanim zdążyła skomentować niespodziankę kelner, wyjątkowo ubrany dzisiaj w białą koszule i czarny krawat, przyniósł im przystawki pod nazwą Kropla gwieździstego nieba, co okazało się być lekką zupą-kremem.
-Szczęśliwego Dnia Spadających Gwiazd, Hermiono. Pomyśl życzenie- szepnął, gdy brunetka zachwyciła się meteorami zostawiającymi świetlne pasy.
Zjedli Nową Konstelację, której tajemniczość polegała na zjedzeniu jej z przepaską na oczach umilając sobie kolację rozmową. Na deser podano im Gwiezdny Pył, były to lody ze srebrną posypką, która wnikała w lody przez co wyglądały one niepowtarzalnie.
                Draco jednak najlepsze zostawił na koniec. Cicha muzyka, która towarzyszyła im podczas kolacji  lekko się pogłośniła, a szarooki zaprosił Mionkę do tańca. Po kilku piosenkach muzyka jakby przycichła, a Malfoy odsunął się nieznacznie od byłej Gryfonki, która przystanęła i zdziwiona przypatrywała się gwiazdą. Wydawało jej się, że zaczęły się poruszać układając się w krótki napis. Zdezorientowana dziewczyna wyszeptała to zdanie w przestrzeń, ale zaraz usłyszała je nieco głośniej, wypowiedziane z ust Draco.
-Hermiono, wyjdziesz za mnie?- dopiero, kiedy na niego spojrzała zorientowała się, że przykląkł on na jedno kolano i wyciągnął w jej stronę aksamitne pudełeczko z pierścionkiem z białego złota.
Nadal będąc w szoku, spojrzała na niebo, ale tam wciąż widniały słowa, które każda kobieta chce usłyszeć w swoim życiu.
-Tak, oczywiście, że tak, Draco!- wyszeptała bojąc się zepsuć tej magicznej atmosfery, po czym rzuciła mu się na szyję.
Chłopak objął ją i delikatnie wsunął na jej palec serdeczny pierścionek zaręczynowy po czym szepnął jej do ucha:
-Kocham cię, najbardziej na świecie.
-Też cię kocham. Dziękuję, że jesteś- przytuliła się do niego mocno.
&&&
                               Czterdzieści lat później…
-Dziadku, a jak ty zrobiłeś, że gwiazdy kiedy się ruszały oświadczałeś się babci, skoro magia przestała wtedy istnieć?- zapytała szesnastolatka na rodzinnym obiedzie.
-No właśnie, Draco, jak ty to zrobiłeś?- zwróciła się do swojego męża siwa kobieta siedząca naprzeciw nastolatki.- Tyle lat minęło, a ja nawet nie wiem…
-Znalazłem tego dnia moją różdżkę, która wtedy nie zniknęła i rzuciłem nią to jedno, ostatnie zaklęcie po czym rozpłynęła mi się w dłoni. Ale istnieje też inna wersja. To po prostu za sprawą magii miłości- i uśmiechnął się szeroko, a wszyscy obecni odpowiedzieli mu tym samym.
                Hermiona popatrzyła po zebranych i uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Miała cudowną rodzinę, której znakiem rozpoznawczym były piękne tlenione loki lub raz na jakiś czas proste jak struna kasztanowe włosy. Jej najstarszy syn z żoną i dwójką nastoletnich dzieci, siedział tuż obok młodszego brata, którego narzeczona była w ósmym miesiącu ciąży. Najmłodszy z synów zawzięcie rozmawiał ze swoimi bratanicami i bratankami, a jego dziewczyna śmiała się wraz z jedyną córką Hermiony i Draco, która jak do tej pory podążała szkolnymi śladami ojca i nie zamierzała się szybko ustatkować.

                Nikt nie spodziewał się, że świat bez magii okaże się zupełnie inny niż do tej pory.

Jeszcze raz, bardzo proszę o komentarze!Lubię nawet kropki :)



5 komentarzy:

  1. Świetna miniaturka. Bardzo podoba mi się pomysł z restauracją :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. ale świetne ;) po prostu genialne... Super pomysł z tą restauracją ;D pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj chciałam cię poinformować o tym że zostałaś nominowana do Liebster Award.
    http://love-without-definition.blogspot.de/
    Mam nadzieje ze odpowiesz na moje pytania.

    OdpowiedzUsuń
  4. . <3 mało czasu do pisania, ale bardzo mi się spodobała. Czekam na jeszcze. ;D
    Pozdrawiam Literka :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Miniaturka umilała mój wieczór :) Lekka i przyjemna i naprawdę wzbudziła mój apetyt :) Chętnie się wybiorę do restauracji "Szkoła Magii". Płynne dialogi, plastyczne opisy - to jest to, co zawsze mnie pociąga w twórczości innych. Twój styl mnie przekonał, bym zapoznała się z resztą twojej twórczości - co chętnie w wolnej chwili zrobię :) Komentarz krótki, ale wiedź, że naprawdę mi się podobało :) Pozdrawiam!
    Venetiia N.

    OdpowiedzUsuń