piątek, 7 listopada 2014

#10 Czas nie leczy ran, on je goi

Tak wiem, jetem okropna. Przepraszam i tym rozdziałem błagam o wybaczenie. Mam nadzieję, że się spodoba :)
&&&
                       Późnym wieczorem Draco wysłał list do rodziców mówiący o całej sytuacji, która wyszła na jaw w ostatnim czasie. Niedługo po podaniu zwiniętego kawałka pergaminu i wypuszczeniu czarnego puchacza, otrzymał odpowiedź.
                               Kochany Draco!
                Cieszymy się z ojcem, że znalazłeś chwilę czasu, by do nas napisać. Nawet nie wiesz jak bardzo za Tobą tęsknimy! I swoją drogą, Synku, mógłbyś mu wreszcie wybaczyć. Dobrze wiesz, że był pod wpływem Imperiusa przez te wszystkie lata!
                W każdym razie, jesteśmy szczęśliwi, że Lenka nareszcie się odnalazła i nie mogę sobie wybaczyć, że pozwoliłam na to wszystko co ją spotkało ze strony Śmierciorzerców. Najbardziej żałuję, że nie mogłam jej pomóc, gdy byliśmy w Malfoy Manor… Całe szczęście, że z ojcem pozbyliśmy się tego domu zaraz po wojnie. Nie możemy uwierzyć, że przez tyle lat była tak blisko, a my nic nie zauważyliśmy! Zapraszamy was na obiad w sobotę o 14, mam nadzieję, że przyjdziecie spróbować posiłku robionego własną różdżką! Będą wszyscy, a przynajmniej mam taką nadzieję! Harry, Neville, Blaise, Pansy, Bianka, Alex, Amanda i Raphael, nawet Luna, Padma i Ginny powiedziały, że się postarają, gdy usłyszałam, że przyjaźnią się z Pansy od razu wysłałam do nich sowę z zaproszeniem! Bardzo cię proszę, przekonaj Lenę, czy też Hermionę, nie mam pojęcia którego imienia używa, żeby się pojawiła, koniecznie z Hope! Pragnę, żeby poznała nas od tej prawdziwej strony na nowo.
                Pamiętaj, widzimy się w sobotę o 14 w naszym domu pod Londynem!
Pozdrawiamy,
Mama i Tata
                Kiedy skończył czytać list mimowolnie na jego usta wpłynął szczery uśmiech spowodowany nieskładnością  i gdzieniegdzie rozmazanym atramentem na pergaminie. Był pewny, że jego matka pisała list pośpiesznie i nie zdziwiłby się, gdyby pominęła kilka osób, jakie będą obecne na obiedzie. Nie zaskoczyło go, że Narcyza kolejny raz namawiała Draco do wybaczenia Lucjuszowi. Rozumiał, że od tego ataku, kiedy zniknęła Lena, ojciec żył pod wpływem zaklęcia, ale zawsze wtedy wspominał te okropne chwile. Kiedy widział bitą matkę, kiedy ojciec bił i jego, torturował dla pokazania, że jest panem w tym domu, za każde słowa sprzeciwu jego ciało doznawało niewyobrażalnego bólu, a za słowa sprzeciwu mamy, umysł młodego Malfoy’a przeżywał katusze. Doskonale pamiętał jak ojciec zareagował w wakacje po pierwszej klasie na informację, że nie wyzywał nikogo od szlam. Nienawidził siebie za to jedno słowo, dwie sylaby, pięć liter, skierowane w stronę kasztanowowłosej Gryfonki, za każdym razem kiedy obrażał ją lub kogokolwiek innego nie spal pół nocy przeżywając katusze i natłok myśli, które sprowadzały się do jednego sformowania, że jest złym człowiekiem, że jest jak ojciec. Czasami nawet czuł się kontrolowany i nie wiedział, że to było możliwe, ale osoba działająca pod wpływem Imperiusa kontrolowała jego myśli i zachowanie. Kiedy dowiedział się prawdy, część jego umysłu odetchnęła z ulgą, ale pozostała część wciąż żyła w strachu, że ten Lucjusz odżyje i kolejny raz sprowadzi na rodzinę tylko ból i cierpienie.
                Nawet nie zorientował się, że siedzi pod ścianą w małym salonie na górze apartamentu, a z jego oczu płyną łzy. Nie chciał wspominać przeszłości, przez którą przeżywał katusze i stracił szacunek tylu ludzi. Przez te przemyślenia otwarły się mosiężne drzwi skryte w najdalszym zakątku jego umysłu, za którymi znajdowały się te wszystkie momenty, kiedy był bezsilny mimo, że mógłby zrobić tak wiele. Chwycił się za głowę rozpaczliwie próbując odgonić od siebie natłok myśli, przed którymi uciekał przez tyle lat. Właśnie w takim stanie znalazła go Hermiona. W całkowitym rozbiciu, żeglującego po skrajnych uczuciach. Przypatrywała mu się intensywnie, ale przestraszyła się, gdy zaczął się histerycznie śmiać. Potrząsając go za ramię i wykrzykując jego imię starała się wyrwać go z tego dziwnego transu. Kiedy wreszcie na nią spojrzał, w jego oczach ujrzała błaganie o pomoc. W tamtym momencie nie wiedziała czy zamieszkali razem ze względu na jej stopniowo zanikające już ataki, czy też ze względu na Ślizgona, który w każdej chwili mógłby znaleźć się takiej sytuacji, tylko że bez możliwości pomocy. Nie wiedząc co powinna zrobić przytuliła go mocno, a on wtulił się w nią jak sześciolatek w matkę zaraz po przebudzeniu się z koszmaru. Starając się nie zwracać uwagi na ciepłe krople wsiąkające w jej koszulkę, gładziła go po plecach szepcząc słowa na uspokojenie, które częściowo koiły jego zbolałą duszę.
-Przepraszam, Hermiono… Tak bardzo cię przepraszam…- gorączkowo szeptał do ucha dziewczyny otulając je ciepłym oddechem.
W czasie, gdy Ślizgon uspokajał swój oddech i myśli, ze swojego pokoju cichutko wyszła Hope, a kiedy znalazła mamę i ujrzała w jakim stanie jest jej nowy wujek popędziła do nich potykając się o swoje krótkie nóżki. Miona zauważyła jej Aniołka dopiero, gdy dziewczynka pogładziła swoją delikatną dłonią policzek arystokraty i otarła resztki łez.
-Przeszłość zawsze będzie z nami, musisz pozwolić sobie pomóc, wujku Smoczusiu- Angel uśmiechnęła się delikatnie i przekrzywiła głowę delikatnie w bok, a z jej całego ciała bila niewyobrażalna siła i mądrość.
Malfoy nie miał pojęcia skąd ta mała istotka wiedziała czym się zadręczał, ale przez jej dotyk poczuł niewyobrażalna ulgę. Słyszał kiedyś o tym, że dzieci i zwierzęta mają o jeden zmysł więcej. W tamtym momencie poczuł, że nie bez powodu mała Hope jest nazywana Aniołkiem, bo stała się dla niego Aniołem Stróżem. Trzylatka spojrzała na niego i przytuliła się mocno.
-Hope, coś się stało? Dlaczego wstałaś?- zapytała Miona kiedy wszyscy usiedli popijając herbatę lub, w przypadku byłej Gryfonki, kakao.
-Nie wiem. Przebudziłam się i wyszłam cię poszukać, żebyś mi coś poczytała.
-Wypij herbatę i spróbuj sama zasnąć, przyjdę do ciebie później- podeszła do córki i pocałowała ją w czoło.
-Opowiesz mi, co się stało?- zapytała z przejęciem, kiedy Hope opuściła pomieszczenie.
-Moja mama przysłała mi list, zaprasza naszą trójkę na obiad w sobotę. Podobno mają być wszyscy- odpowiedział cicho.
-Draco… Dobrze wiesz o co mi chodzi- popatrzyła na niego wyczekująco, na co on westchnął.
-No… dobrze. Tylko proszę cię, nie przerywaj mi- spojrzał na nią niepewnie i wciągnął szybko powietrze, żeby po chwili wolno je wypuścić.- Słyszałaś o tym, że mój ojciec został uniewinniony? Odkryto, że przez prawie piętnaście lat żył pod wpływem Imperiusa. Przez te wszystkie lata był kontrolowany, prawdopodobnie przez samego Voldemorta. Zdarzało się, że kontrolował i mnie. Z początku była to kontrola psychiczna, kazał mi patrzeć na cierpienie matki, później doszło do fizycznej, kiedy on sam mnie bił i torturował, a z czasem zmieniło się to w kontrolę bezpośrednią, czyli przestał się bawić i władał moim umysłem oraz zachowaniami. Mimo, że wiem kto był za to bezpośrednio odpowiedzialny, w głębi duszy ciągle żyję w strachu, że pewnego dnia ten terror powróci. Z jednej strony chcę mu wybaczyć, kiedy widzę jak bardzo mamie na tym zależy, czuję się jakbym sprawiał jej ból przez sam fakt, że nie potrafię zapomnieć, ale z drugiej strony podświadomie chowam do niego urazę, wiem, że jest odpowiedzialny za te wszystkie rzeczy, które sprawiły, że jestem złym człowiekiem…
-Darco, Syriusz powiedział kiedyś Harry’emu, że nie jest złym człowiekiem, jest dobrym człowiekiem, któremu przytrafiło się wiele złych rzeczy. To zdanie było skierowane do Potter’a, ale najwyraźniej jesteś do niego podobny pod względem złych przeżyć. I błagam cię, nie zadręczaj się, a złe wspomnienia zastąp nowymi, dobrymi. Masz przyjaciół, Diabełka, Wybrańca, Neville’a, Pans, mnie, Hope. Nie musisz się już niczego bać, jesteśmy z tobą i zawsze będziemy.
-Jesteś pierwszą osobą, której o tym powiedziałem…
-Nie martw się, uważam że kiedy będziesz na tyle silny, żeby zdradzić im co czujesz to zrobisz to. Takich rzeczy nie powinno się dowiadywać przez osoby trzecie. Skoro ty mi coś wyznałeś, to teraz moja kolej.
-Nie! Nie musisz tego robić! Ja… nie wymagam tego od ciebie…
-Wiem, Draco. Ale chcę to zrobić. Ty pokazałeś, że mi ufasz, ja chcę to samo pokazać tobie- uśmiechnęła się delikatnie.- Przy porodzie Hope były problemy… Przez to wszystko kilka dni po wyjściu ze szpitala dowiedziałam się, że sztylet, którym torturowała mnie Belatrix miał w sobie truciznę. Ona powinna powodować u mnie bezpłodność. Lekarze nie wiedzieli jakim cudem udało mi się zajść w ciążę. Ja w głębi duszy czułam, że została mi ona zesłana, właśnie wtedy zaczęłam nazywać ją moim Aniołkiem, bo była moją szansą na odwrócenie losu, który dotychczas tylko mnie ranił. Po porodzie dowiedziałam się, że na powrót stałam się bezpłodna. Hope jest i będzie moim jedynym dzieckiem- po policzku Miony spłynęła pojedyncza łza- dlatego tak bardzo ją kocham. Nie sądziłam, że będę gotowa powiedzieć to komukolwiek, ale czuję, że tobie mogę zaufać, zwłaszcza, że Hope tak szybko się do ciebie przywiązała… Jeszcze z nikim nie znalazła wspólnego języka tak szybko. Łączy was wyjątkowa więź…
                Sytuacja sprzed kilkudziesięciu minut odwróciła się i teraz to Draco pocieszał Hermionę, która zrozpaczona chlipała mu cichutko w ramię. Świadomość, że nie będzie miała dziecka poczętego z miłości dobijała ją, ale bardziej bała się, że nie ofiaruje Hope odpowiednio dużo uczucia ze względu na sytuację w jakiej została poczęta, a także ze względu na ojca dziewczynki, o którym przypominała sobie gdy tylko spojrzała na piękne rude loki córeczki. Przez tyle lat krzywdził ją nawet bardziej niż Malfoy, bo sam fakt, że był jej przyjacielem i sprawiał jej ból potęgował jej cierpienie.
                Dwójka współlokatorów usnęła wtulona w siebie, oboje ze śladami łez na policzkach i z okropnymi przeżyciami w sercach. Dla osoby, która nie wiedziała co spotkało każde z nich, wyglądali jak siedem nieszczęść. Zewnętrznie byli zupełnie inni, ale ich serca biły jednym rytmem, tylko musieli jeszcze to odkryć. Późno w nocy mała ruda istotka przykryła ich kocem i z uśmiechem na ustach zniknęła za drzwiami swojego pokoju.
&&&
                Przez większość życia towarzyszyło jej uczucie pustki, zawsze czegoś jej brakowało. Pamiętała o Lenie, ale strach o jej życie siostry sprawiał, że zamykała się w sobie. Wiedziała, że ma obok siebie Alex, a nieco później znalazła nowych przyjaciół, lecz mimo to brak bliźniaczki i informacji o niej sprawiały, że ciężar na sercu z każdego dnia się powiększał. Kiedy wreszcie ją zobaczyła, była w szoku, ale odczuła ulgę dopiero, gdy uświadomiła sobie, że to nie jedno z jej wyśnionych marzeń, ale rzeczywistość.
                Kiedy razem z rodzicami i Alex znaleźli się we Francji wprowadzili się do dużego domu jednorodzinnego, który był równie przytulny co zwyczajny. Niedługo potem dziewczynki zaprzyjaźniły się z mugolami z sąsiedztwa, a także z niektórymi czarodziejskimi dziećmi. Wraz z pierwszą wycieczką do Beauxbatons Bianka poznała Simona Reul’a- mugolaka o czarnych jak słoma włosach i wiecznie uśmiechniętej twarzy. Rok później do Akademii zawitała Alex, która zapoznała się z bratem Simona- Nikolasem. Bracia różnili się kolorem oczu i strukturą czarnych włosów, Simon miał piękne piwne oczy i proste, zwykle w nieładzie włosy, a włosy Nikolas’a o czarnych oczach były kręcone, przez co układały się w urocze loczki. Obaj byli wysocy i szczupli, a przyjaciółki wyglądały przy nich jak dwa małe skrzaty. Dwaj czarodzieje od razu załapali wspólny język z dziewczynami, dzięki czemu cała czwórka zaprzyjaźniła się, a Reul’owie w jakiś sposób zastąpili arystokratkom braci.
                Bianka nie mogła się doczekać soboty, ponieważ na obiedzie u Narcyzy mieli się pojawić również jej francuscy przyjaciele. Przyjechali oni po części w odwiedziny, ale w większości służbowo. Wysłali ich do Departamentu Tajemnic, gdzie mieli dostarczyć ważne wspomnienia, a także zapoznać się z jego funkcjonowaniem w Wielkiej Brytanii. Przyjaciółki były podekscytowane, że bracia poznają ich rodziny i znajomych. Marzyły o tym, by najważniejsze dla nich osoby się dogadały.
&&&
                Piątek okazał się dla dwójki współlokatorów dniem niespodzianek. Pierwszą był fakt, że obudzili się razem na podłodze przykryci kocem. Drugą był fakt, że byli spóźnieni do pracy. A to był dopiero początek…
                Kiedy uporali się z obudzeniem, przygotowaniem do wyjścia i odwiezieniem Hope do Pansy, szybko teleportowali się do Ministerstwa, gdzie zaatakowała ich następczyni Rity Skeeter, kolejna wścibska dziennikarka plotkarskiego magazynu Miracle. Zadawała pytania z prędkością światła i sama na nie odpowiadała, tak, że samopiszące pióro nie nadążało. Hermiona nie odzywała się, tak samo Draco, a odchodząc wskazała różdżką na prawie zapełnioną rolkę pergaminu, a chwilę potem był już tylko kupką popiołu i straconego czasu. Po tym incydencie udali się wprost do Departamentu Tajemnic, lecz przed drzwiami prowadzącymi do niego ujrzeli dwójkę młodych czarodziei, którzy na pewno nie pracowali w Ministerstwie.
-Dzień dobry! Mogę w czymś pomóc?- zapytała uprzejmie Miona.
-Dzień dobry. Właściwie to tak. Byliśmy umówieni z dyrektorami tego Departamentu na godzinę 10.30. Niestety, nie możemy się dostać do środka.
-Nie dziwię się panom, na drzwi zostały rzucone potężne zaklęcia zakazujące wstępu. Rozumieją panowie, środki bezpieczeństwa. Przepraszamy za spóźnienie, ale już jesteśmy. Zapraszamy- wytłumaczył Malfoy i nacisnął klamkę, a potężne drzwi ustąpiły.- Draco Malfoy, jeden z dyrektorów Departamentu Tajemnic, a to jest…
-Hermiona Zabini, proszę, zwracajmy się do siebie po imieniu- powiedziała otwierając kolejne drzwi, które prowadziły do hallu gabinetów.
W korytarzu przy biurkach siedziały dwie sekretarki, które rozmawiały przez telefony, ale przywitały się gestami z szefostwem. Była Gryfonka poprosiła je o przygotowanie czterech kaw i zaprosiła gości do swojego gabinetu. Draco już odsunął dzielące dwa pomieszczenia drzwi, więc także znalazł się w pomieszczeniu.
-Nazywam się Simon Reul, a to mój brat Nikolas. Przysyła nas francuskie Ministerstwo Magii. Mamy zapoznać się z pracą tutejszego Departamentu Tajemnic, jedynego na świecie zresztą.
-Oraz przyjechaliśmy przekazać wam to, od samej pani Miniter- młodszy z braci położył na stole paczkę z pieczęcią Ministerstw Francji.
-Tak więc, co chcecie wiedzieć o naszej pracy?- zapytał Malfoy rozsiadając się w fotelu.
-Nowa część Departamentu, jak to działa?- Nikolas przysiadł się do arystokraty, a za nim Simon i Hermiona.
-No cóż… My sami do końca nie wiemy, ale jest to coś na zasadzie odnajdywania przeszłości. Zbieramy wspomnienia z całego świata i wlewamy je do Myślosiewni, która w jakiś pokręcony sposób sprawia, że jeżeli splamisz ją kroplą krwi, odnajdzie wspomnienie o tobie lub o członkach twojej rodziny i ukaże ci je.
-Naszym zadaniem jest zbierać wspomnienia i umieszczać je w Myślosiewni, a także pilnować, by nikt niepowołany nie dostał się do nich. To jest teraz nasze główne zadanie.
-Rozejrzymy się tu przez kilka dni, pooglądamy waszą pracę, zgoda?
-Jasne, nie ma sprawy. Chcecie coś jeszcze wiedzieć?
-Mam pytanie, nie do raportu, tylko do was. Co jest najgorsze w tej pracy?
-Zdecydowanie wspomnienia od zmarłych. Możesz nie wierzyć, ale czarodziejski mózg zachowuje wspomnienia na 10 dni po stwierdzeniu zgonu. Odkryli to niedawno magomedycy, przez co łatwo można teraz odkryć kim był morderca. Ale sposób na wyciąganie tych informacji- ohyda!- wzdrygnęła się z obrzydzeniem kobieta.
-Już nie bądź taka delikatna, po prostu musimy rzucać zaklęcia na trupa, tyle w temacie.
-Jesteś okropny, jak może cię to nie ruszać! Naruszamy czyjąś prywatność grzebiąc po jego głowie!
-Prywatność im się już do niczego nie przyda- stwierdził z uśmiechem na ustach Draco.
-Jesteś nieczuły. Nie wmówisz mi, że cię to nie rusza…
-Dobra, przestańcie, bo zaraz dojdzie do rękoczynów- przerwał Simon próbując rozładować atmosferę.
-Jak wy ze sobą wytrzymujecie w pracy?- zdziwił się Nikolas.
-Przyzwyczajenie- odparli równocześnie, po czym spojrzeli na siebie spod byka.
&&&
                W sobotę po południu w apartamencie na ostatnich dwóch piętrach rozpoczęła się prawdziwa gonitwa. Domowniczki zwlekły się z  łóżek dopiero po dwunastej nieświadome czekającego je spotkania. Kiedy zobaczył je Draco spojrzał na nie zdumiony i postanowił powiadomić o zbliżającym się obiedzie u Malfoy’ów.
-Angel, czemu wy jeszcze nie gotowe?
-Na co mamy być gotowe, wujaszku?- zapytała ziewając uroczo.
-Za mniej niż dwie godziny jesteśmy umówieni na obiad z moją mamą- poinformował jakby to było oczywiste.
-I mówisz mi o tym teraz?!- wściekła się Hermiona.
-A nie powiedziałem ci o tym wczoraj? Musiałem zapomnieć.
-Malfoy! Zejdź mi z oczu, bo przysięgam, że zabiję!- zagroziła z uśmiechem na ustach była Gryfonka.
-Groźby są karalne, skarbie- Draco oparł się o framugę drzwi, ale gdy w jego stronę poleciała ścierka podniósł ręce w geście kapitulacji.- Dobrze, dobrze już sobie idę! Ale zostało wam tylko półtorej godziny!
                Hermiona przygotowała sobie i córce lekkie śniadanie- płatki zbożowe z mlekiem, a potem zjadły razem rozmawiając. Hope poszła się umyć, a w tym czasie jej mama wybierała dla niej ubrania. Przez dłuższy czas zastanawiała się w co powinna ubrać dziewczynkę i w takim stanie zastał ją Draco.
-Weź to, w czym będzie jej wygodnie. Mama nie napisała w zaproszeniu nic o oficjalnych strojach- odezwał się po jakiś czasie, w którym się jej przyglądał.
-Łatwo ci mówić, nie mam pojęcia jak twoja matka zareaguje na naszą obecność.
-To ona was zaprosiła, nie ja. Ubierz Angel spodnie i jakąś ładną bluzeczkę i będzie, nie ma co się stroić. Swoją drogą mała nieźle fałszuje pod prysznicem, zapewne jak mamusia- zaczepił Mionę.
-A odczep się, Malofy- uderzyła go lekko, ale mimo to uśmiechnęła się.
Pół godziny później aportowali się pod nowy dom Malfoy’ów, drzwi otworzyła im Alex, która nie zapomniała zażartować o ich spóźnieniu.
-Wiem, że macie swoje sprawy w waszym mieszkaniu, ale żeby się spóźnić dwadzieścia minut?- dołączył się Blaise.
-Czy mi się wydaje, czy nasze Dramione już przyszło?- usłyszeli stłumione wołanie Pansy.
-Świetnie, Malfoy, jakbyś mi powiedział o tym spotkaniu wczoraj to na pewno byśmy się wyrobili!
-Nie wydaje mi się, te dwie tutaj to straszne guzdrały- teatralnie wyszeptał wskazując na Mionę i Hope.

3 komentarze:

  1. Powiem tyle: WOW! Genialne! Cudowne! Gratuluję! Jak to jest, że ja znam te wszystkie słowa, a takich zdań nie potrafię sklecić?
    Demi :*
    Ps. Zapraszam do mnie, jest już rozdział 11!

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwsze dwadzieścia trzy spacje są nie potrzebne ;) Tabulatora warto użyć lub mniejsza ilość (nie piętnaście, jak w kolejnych akapitach, a z pięć czy siedem by starczyło na ładne zaznaczenie akapitu, nie robiąc brzydkiego wcięcia w tekście

    "Śmierciorzerców" - Śmierciożerców

    was, cię - Was, Cię - w liście w zwrotach grzecznościowych używamy dużych liter (przeważnie zwracam uwagę w drugą stronę :D jaka miła odmiana xD)


    "Harry, Neville, Blaise, Pansy, Bianka, Alex, Amanda i Raphael, nawet Luna, Padma i Ginny powiedziały, że się postarają, gdy usłyszałam, że przyjaźnią się z Pansy od razu wysłałam do nich sowę z zaproszeniem!" - trzy razy czytałam to zdanie próbując połączyć co z czym. A po prostu przecinki są nie w tym miejscu lub brakuje słów: Harry [...] Ginny! Gdy tylko usłyszałam, że przyjaźnią się z Pansy to od razu wysłałam do nich sowę z zaproszeniem. Powiedzieli, że się postarają pojawić.

    "a za słowa sprzeciwu mamy, umysł młodego Malfoy’a przeżywał katusze" - czyli?

    "[szlama] pięć liter" - padłam... poważnie? S-Z-L-A-M-A - dla mnie to sześć liter. I nie próbuj się nawet usprawiedliwiać liczbą mnogą! Bo jak ktoś liczy litery to przecież zawsze liczby pojedynczej. Tym bardziej, że dalej czytamy iż używał tego słowa w stronę Granger - czyli nie wyzywał jej, "Granger, ty szlam" tylko "ty szlamo"

    "Nawet nie zorientował się, że siedzi pod ścianą w małym salonie na górze apartamentu" - ale jak to? Często też sama nie wiesz co robisz, gdzie się znajdujesz? To zdanie jest dla mnie na nie. Owszem można płakać, ale jeszcze się nie spotkałam by osoba nie wiedziała gdzie jest przez to. Chyba, że ma poważne choroby psychiczne, jak np. histeria.

    "Smoczusiu" - ... chwila. ... już ... a może nie? ... jednak nie skomentuję tego. Tak samo słów o aniele stróżu.

    "Potter’a" - bez apostrofu. Kiedy wyraz obcy kończy się na spółgłoskę to nie używamy go.

    "po policzku Miony spłynęła pojedyncza łza" - BŁAGAM! trochę kreatywności. Dziś czytam czwartego bloga. Czwarty raz widzę pojedynczę łzę u Hermiony To już jest nudne i frustrujące. Jest tyle innych możliwości opisu jej uczuć i stanu! Nie idźcie na łatwiznę!

    "dlatego tak bardzo ją kocham" - a myślałam, że każda matka - poza wyrodnymi, kocha bardzo mocno swoje dzieci. Zdanie miałoby inny efekt jakbyś napisała, np. To tylko zwiększa moją miłość do niej, etc.

    "ale strach o jej życie siostry" - albo o jej życie albo o życie siostry

    " Hermiona nie odzywała się, tak samo Draco, a odchodząc wskazała różdżką na prawi" - przez chwilę myślałam, że pomyliłaś płeć Draco. Polecam zmienić: Draco nie odezwał się ani słowem, podobnie zresztą jak Hermiona, która odchodzą...

    "zwracajmy się do siebie po imieniu" - w ten sposób specjaliści, a tym bardziej dyrektorzy, nie przechodzą na imienia. Z reguły mówi się "przyjdźmy na ty, bądźmy na ty"

    "Ministerstw Francji" - Ministerstwa

    "Dobra, przestańcie, bo zaraz dojdzie do rękoczynów- przerwał Simon próbując rozładować atmosferę." - eee... Wiesz, że świat biznesu tak nie działa, prawda? Przychodzisz na spotkanie reprezentując swoją firmę. Nie wtrącasz się w kłótnie dyrektorów drugiej firmy.

    "-Jak wy ze sobą wytrzymujecie w pracy?- zdziwił się Nikolas." - To pytanie jest zbyt intymne. Druga sprawa, że przy klientach się nie kłócisz. A nawet gdyby to w kulturalny sposób. Rozumiem, że to AU, ale jeżeli to nie parodia to przydałoby się trochę realizmu. Mam koleżankę z którą zawsze jesteśmy dla siebie złośliwe. Jednak jeżeli do niech przychodzi klient lub do mnie to od razu inaczej się do siebie odzywamy. Tak funkcjonują firmy i relacje w nich.

    "Dramione już przyszło" - O Jopaweł, Pawanna, Wiasia, już przyszli. Rozumiesz o co mi chodzi?

    OdpowiedzUsuń

  3. Spacje. Po myślniku zawsze rób spacje, dotyczy to również tych spacji w dialogach.

    Zastanawiam się dlaczego tak długotrwałe działanie zaklęcia niewybaczalnego nie wpłynęło praktycznie na Lucjusza. Przecież przez piętnaście lat musiał być praktycznie non stop pod jego wpływem! I nic?

    Nie rozumiem problemu Hermiony. Jakim cudem była bezpłodna, zaszła w ciążę, na nowo jest bezpłodna? Przecież biologia tak nie działa. Rozumiem magia, ale zgodziłabym się na to wyjaśnienie tylko gdybyś logicznie i rozsądnie to uzasadniła, a w tekście tego brakuje.

    Nie lubię kiedy w tekście zmienia się imię Hermiony lub Draco. Rozumiem, że była pod zaklęciem, nie jest tym kim wierzyła, że jest, etc. Ale niestety wtedy czuję się jakbym w ogóle nie czytała Dramione tylko opowiadania Draco + jakaś dziewczyna, co przez chwilę w opowiadaniu (na początku) wyglądała i była Hermioną. Dla mnie to totalne turn off.

    Poprawiłabym może jeszcze tylko kolor czcionki. Szablon śliczny, ale nic nie widać.

    Błędy z reguły logiczne lub stylistyczne, ale nie jest źle :) Bardzo dobrze operujesz opisami, chociaż brakuje mi trochę wczucia w emocje. Możliwe, że ja nie mogłam po prostu ich czuć :) Jednak bez problemu potrafiłam sobie daną sytuację wyobrazić :) Nie czytało mi się źle, wręcz przyjemnie dlatego pewnie jeszcze wrócę :) Rozdziały piszesz długie, nie są one nudne, a do tego historia niby banalna, ale jednak inna. Więc czekam jak jeszcze mnie w niej zaskoczysz :)

    Trzymam kciuki i życzę weny!
    Rzan

    rzan-komentuje.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń