wtorek, 19 listopada 2013

Miniaturka #1 Ja wiedziałam o wszystkim cz. 4

6 stron napisanych, szczerze wam powiem dzisiaj (19.11) i wczoraj (18.11) xD publikuję go po 3 dniach, to chyba jakiś mój rekord. c: Ale cóż, w pełnie zawsze nie mogę spać to jakoś wykorzystałam ten czas. Najbardziej w tym rozdziale podoba mi się przedstawienie uczuć Draco, ale o gustach się nie dyskutuje. Szczerze? Zupełnie nie tak wyobrażałam sobie koniec tej miniaturki, nie pamiętam jakim miał być początkowo, ale na pewno nie taki. Chyba tyle. Miłej lektury!
PS. Wiem, że i tak ona tego nie przeczyta, ale sto lat dla mojej przyjaciółki Julki! kc ;**

&&&

Część 4. Koniec
-Pansy! Luna! –Miona biegła przez całą szkołę co chwilę cofając się, żeby podnieść pergamin z notatkami.
-Ała! Idioto patrz jak chodzisz! –po chwili poczuła jak z rąk wypadają jej wszystkie notatki, a ona sama ląduje niezgrabnie na pupie.
-Nie moja wina, że szlama włazi mi w drogę –usłyszała znienawidzony głos.
-Weasley… -wysyczała i splunęła mu w twarz jednocześnie rzucając na niego zaklęcie Immobius.- Co by tu zrobić z takim… beztalenciem?
Widząc, że Ron cały czerwienieje i próbuje się uwolnić spod działania zaklęcia pokręciła głową.
-Nadal tak samo głupi… Powodzenia, Ronaldzie –wypowiedziawszy te słowa machnęła różdżką, a pergaminy dotychczas porozrzucane po korytarzy zaczęły się do siebie zbliżać, aby wspólnie polecieć za dziewczyną.
-Odium*!- krzyknął za nią Weasley, a Ślizgonka padła na ziemię krzycząc z bólu i desperacko łapiąc oddech.
-Musisz być naprawdę słaby w walce skoro zaklęcia rzucasz w plecy, braciszku –tak oziębłego tonu rudzielec nigdy nie słyszał u żadnego z swoich braci.
-Fred! George! Pomóżcie mi zdjąć to cholerne zaklęcie rzucone przez szlamę!- zawołał Ron, a gdy jego bracia nawet się nie ruszyli spojrzał na nich niezrozumiałym wzrokiem. –Jesteście moimi braćmi!
-O nie! I tu się mylisz. My nie mamy młodszego brata –powiedział George poczym wysłał pięć patronusów jeden po drugim.
-Fred! George! Co się stało?! Gdzie jesteście?! –dało się słyszeć różne głosy coraz głośniej, każdy z innego korytarza.
-O mój Boże! Hermiona!- Pansy i Luna szybko podbiegły do poszkodowanej Miony. -Zabieramy ją do skrzydła szpitalnego, wy zajmijcie się ta szumowiną.
-Gratulacje, Wieprzlej. Osiągnąłeś tytuł damskiego boksera.
-No to co my tu zrobimy…
-Chłopaki, może po prostu powiedzmy pani Molly i McGonagall? Wyrzucą go ze szkoły, a sama pani Weasley da mu wystarczającą karę –Harry starał się załagodzić sytuacje.
-To może poczekać, ale on rzucił jakąś klątwę na Misie! –zawołał Blaise.
-Co powoduje ta klątwa i skąd ją znasz? Mów od razu, a może wyjdziesz z tego w jednym kawałku- Draco przystawił różdżkę do skroni najsłabszego ze Złotej Trójcy.
-Wal się, Malfoy –wycedził przez zaciśnięte zęby.
-Chętnie bym to zrobił, gdybyś nie rzucił klątwy na moją dziewczynę –odpowiedział, a obecnym w pomieszczeniu bliźniakom, Ron’owi, Harr’emu i Blaise’owi prawie szczęki opadły, ale szybko się zreflektowali.
Pomijając Rona, chłopaki w duchu skakali ze szczęścia, że Smok chociażby mówi takie rzeczy. A najmłodszy rudzielec stał się jeszcze bardziej czerwony, o ile to było możliwe.
-Nie chcesz mówić po dobroci, jasne, ale pamiętaj, że sam się o to prosiłeś –Wybraniec uderzył Rona, a z jego nosa popłynęła stróżka krwi.
-Wymyśliłem tę klątwę, żeby się na was zemścić, jasne?!- powiedział przerażony Ronald.
-No to mamy połowę odpowiedzi –Bleise kopnął go w brzuch, a rudzielec wypluł ślinę pomieszaną z krwią.
-Powoduje ona złamanie się części lub wszystkich żeber i utrudnia oddychanie!
-Bardzo dobrze, Weasley –jeden z bliźniaków poklepał go po plecach z taką siłą, że Wiepszlej upadł na zimną posadzkę.
-Radzę Ci się do nas nie zbliżać. A jak jeszcze raz choćby podniesiesz różdżkę w kierunku Hermiony to nie będę taki miły – Draco wysyczał mu to wprost do ucha, chwycił jego rude włosy i uderzył kilka razy jego głową o podłogę.
-Chodźmy szybko do Niezdary.
-Wy idźcie, a my napiszemy do mamy –powiedzieli bliźniacy kierując się do sowiarni.
-To ja z Blaise’m poszukamy McGonagall- stwierdził Harry ciągnąc za sobą czarnoskórego.
Draco szybko przybiegł do Skrzydła Szpitalnego, gdzie Poppy wymachiwała różdżką nad nieprzytomną Ślizgonką, a Pansy i Luna siedziały na łóżku i cicho pochlipywałay.
-Co z nią? –zapytał podchodzą do dziewczyn.
-Na razie nic nie wiemy…
-Pani Pomfrey! Hermiona została trafiona klątwą wymyśloną, przez którą może mieć złamane żebra i trudności w oddychaniu –Dracze podszedł do pielęgniarki i wytłumaczył co się stało.
-Dziękuję panu, panie Malfoy.
Po jakimś czasie do Ślizgonów dołączyli Harry, Blaise oraz Fred i George. Przez jakiś czas wszyscy milczeli, ale po chwili wrota otwarły się ze skrzypnięciem, a siedem par oczu momentalnie zwęziło się. W drzwiach stał Ronald Weasley, a Draco był przytrzymywany przez czwórkę mężczyzn.
-Proszę się położyć panie Weasley, zaraz się panem zajmę –powiedziała Poppy do zakrwawionego chłopaka. –Sprawa wygląda następująco, panienka Granger ma połamane wszystkie żebra, jedno płuco ma liczne rany i prawdopodobnie Hermiona zapadła w śpiączkę. Aby kości się zeszły potrzebne są dwa tygodnie, nawet przy użyciu magii i trzeba odbudować strukturę płuca oraz wykryć dlaczego występują trudności w oddychaniu. Na razie trudno jest mi określić kiedy panna Granger się obudzi.
Następnego dnia przy śniadaniu cały Hagwart wiedział co się stało z Panną-Ja-Wiem-Wszystko, bynajmniej nie z powodu Blaise’a lub Pansy. Po wyjściu ze Skrzydła Szpitalnego Ron jak co dzień siedział odseparowany przy końcu stołu Puchonów.
-RONALDZIE WEASLEY! JAK MOGŁEŚ RZUCIĆ KLĄTWĘ NA STOJĄCĄ TYŁEM CZAROWNICĘ, JUŻ NIE WSPOMNĘ O TYM, ŻE TO HERMIONA! RAZEM Z DYREKTOR MCGONAGALL POSTANOWIŁYŚMY USUNĄĆ CIĘ ZE SZKOŁY, A JA Z OJCEM WYDZIEDZICZAMY CIĘ. JUTRO W POŁUDNIE ODJEŻDŻA TWÓJ POCIĄG I RADZĘ CI SIĘ NIE SPÓŹNIĆ, BO TO JEDYNY POCIĄG DO LONDYNU, A DO HOGWARTU CIĘ JUŻ NIE WPUSZCZĄ. HARRY, DRACO, BLAISE, FRED, GEORGE NIE MAM WAM ZA ZŁE TEGO CO ZROBILIŚIE Z MOIM SYNEM. NIE WRÓĆ, JA JUŻ NIE MAM JEDNEGO Z SYNÓW. PANSY, LUNA POZDRÓWCIE I PRZEPROŚCIE ODEMNIE HERMIONĘ, GDY SIĘ OBUDZI.
Wymienione w wyjcu Ślizgonki miały oczy podpuchnięte i czerwone od płaczu, a Draco Malfoy przysypiał nad swoimi płatkami z mlekiem, całą noc spędził przy Misi.
Przychodził do niej codziennie i co noc, w Skrzydle Szpitalnym spędzał cały swój wolny czas. Opowiadał jej co się działo na lekcjach, przypominał różne zabawne sytuacje i trzymał ja za rękę.
-Wiesz, co Niezdaro? Dzisiaj jest pełnia. Mieliśmy być w tą pełnię razem w naszym miejscu –przypomniał sobie jak pewnego dnia wspólnie obserwowali gwiazdy.
-A tamten?- zapytała go po raz kolejny wskazując na jeden z gwiazdozbiorów.
-To jest Smok.
-Jak ty! Patrz! Spadająca gwiazda! Pomyśl życzenie! – powiedziała i przymknęła powieki.
Wyglądała tak pięknie leżąc na jego nogach. Jej loki delikatnie opadały na jego kolana. Oczy błyszczały radośnie, a na jej pięknych malinowych ustach wciąż gościł szeroki uśmiech.
-O czym pomyślałaś?
-Nie powiem, bo się nie spełni! –odpowiedziała z naburmuszoną miną. Smok nie mógł się powstrzymać i pocałował ją delikatnie.
-A ty? –zapytała zarumieniona.
-Już o niczym –uśmiechnął się do niej.
-Dobra. A tamta gwiazda to…
-Gwiazda Polarna.
-Ej! Chciałam to właśnie powiedzieć! –uderzyła go lekko łokciem w brzuch.
-Wiesz o czym wtedy pomyślałem? O tym, żebym mógł Cię wtedy pocałować. A mimo to, że dzisiaj jest pełnia to niebo zakrywają chmury, jakby wiedziały, że nie możemy oglądać ich razem, a jak nie razem to w ogóle. Wiele razy zastanawiałem się w jakich okolicznościach mam Ci to powiedzieć, szkoda, że dopiero teraz, kiedy nie wiadomo czy się obudzisz, mam tyle odwagi –wytarł łzę, która mimowolnie spłynęła po jego policzku. –Wiem, że między nami bywało różnie, przepraszam Cię za te wszystkie lata obelg, ale wtedy byłem innym człowiekiem, kontrolowanym na każdym kroku przez ojca.  Tan czas bardzo nas do siebie zbliżył, ale musze Ci cos wyznać… Pierwszego dnia ja, no cóż, założyłem się z Diabłem, że zdobędę Cię w ciągu dwóch miesięcy. Dzisiaj właśnie mija termin zakładu. Ale zanim się na mnie wkurzysz i tak słodko zmarszczysz nosek, chcę, żebyś wiedziała, że przez ten cały czas ani razu nie pomyślałem, że robię to dla zakładu, aż w końcu uświadomiłem sobie jak wiele dla mnie znaczysz, jak bardzo mi na tobie zależy. Uświadomiłem sobie, że kocham Hermionę Granger i, mimo wszystko, nie robiłem tego dla zakładu. A teraz ze świadomością, że mogę Cię stracić… Nie mogę z tym, żyć, nie mogę normalnie funkcjonować. Żyję głównie dzięki wspomnieniom z tobą, wtedy w myślach słyszę twój głos. Proszę Cię, nie zostawiaj mnie! –pochylił się nad nią, a słona łza skapnęła na jej blady policzek, delikatnie pocałował jej spierzchnięte usta i powrócił na miejsce trzymając jej dłoń w swojej.
Pani Pomfrey nie zdziwiła się widząc Dracona siedzącego na krześle tuż obok łóżka Ślizgonki, jak zwykle trzymał ją za rękę, a głowę miał położoną na szpitalnym łóżku.
-Draco, wstawaj. Musisz iść na lekcje albo wypiszę Ci zwolnienie, idź się chłopcze prześpij. Ona się obudzi, obiecuję –powiedziała opiekuńczym głosem budząc Malfoy’a.
Kilka dni później, gdy parę razy z rzędu Poppy zabraniała Smoku przebywać w Skrzydle Szpitalnym on zaczął się już denerwować.
-A jeżeli coś jej się stało? Jeśli pani Pomfrey mnie dzisiaj nie wpuści to… Blaise zrzucisz mnie z miotły na treningu, dobra? –Draco zaczynał już wariować z tej niepewności.
Pomimo pełnej Sali ogromne drzwi otworzyły się ze skrzypnięciem, a oczy wszystkich zebranych obróciły się w tamtym kierunku. Stała tam, z rozczochranymi włosami, z bladym uśmiechem na ustach, z lekkimi iskierkami szczęścia w oczach i z jednym niewypowiedzianym dotąd słowem na końcu języka.
-Draco… -szepnęła, a przez ciszę jaka zapanowała było to słychać jak najgłośniejszy krzyk.
Chłopak momentalnie wstał i rzucił się w jej kierunku, aby za chwilę trzymać ją w swoich ramionach, słabą, ale żywą.
-Kocham Cię! –szepnął.
-Wiem o tym, jak Ciebie też –szepnęła nim Smok uciszył ją namiętnym pocałunkiem, a po Wielkiej Sali rozległy się brawa.
Członkowie I ship Dramione pościągali szaty, żeby widać było ich koszulki, a Blaise machnął różdżką. W jednej chwili pojawiło się niekończące się konfetti, a nad stołem nauczycielskim rozwinął się plakat z ogromnym napisem We ship Dramione!. Uczniowie skandowali ich hasło, a Draco i Hermiona oderwali się od siebie. Misia zarumieniona uśmiechnęła się słodko, a Smok cmoknął ją szybko w policzek. Para ominęła tego dnia wszystkie lekcje chadzając na spacery czy rozmawiając w dormitoriach.
-Czyli słyszałaś wszystko?
-Każde słowo, które powiedziałeś do mnie podczas śpiączki. I ja też musze Ci coś wyznać. Wtedy, gdy oglądaliśmy gwiazdy… miałam to samo życzenie. Jeszcze jest jedna rzecz…
-Mów –pocałował ją czule.
-Ja wiedziałam o wszystkim. O zakładzie… A nawet sama założyłam się z Pansy, że to ja uwiodę Ciebie, a nie ty mnie…
-Widzisz kochanie? Oboje wygraliśmy zakład.
-Kocham Cię, Draco.
-Ja Ciebie Też, Misia. Ja Ciebie też.
Przez kolejne miesiące para była nierozłączna, a dzielni kronikarze wszystko nagrywali.
-Granger, co dzisiaj mam ubrać?- zapytał półnagi Draco wchodząc do pokoju Ślizgonek z samego rana.
-Malfoy? Dlaczego pytasz się Miony w co masz się ubrać? –zdziwiła się Luna.
-A dlatego moja Lulu, że panienka Niezdara ma większość mojej garderoby.
-Co? –niezrozumiała Pansy.
-A to, że moje dżentelmeńskie serce zawsze ofiarowuje jej jakąś część mojego odzienia i tym sposobem, gdy się dzisiaj obudziłem zobaczyłem pustą szafę, ponieważ niektóre ubrania oddałem do pralni. Zastanowiło mnie gdzie się podziewa reszta moich ciuchów i tutaj przyszło olśnienie!
-Czarna, Blondi! Kto przyszedł?- zapytała Hermiona wychodząc z łazienki odziana w koszulkę arystokraty.
-Widzicie? –Smok zwrócił się do pozostałych dziewczyn, na co one zachichotały i zniknęły w odmętach garderoby z dodatkami.- Pani Niezdaro czy byłaby pani taka miła i ofiarowała mi jedną z moich górnych części garderoby, ponieważ omyłkowo oddałem wszystkie do pralni.
-Zapraszam!- Misia dała znak ręką, żeby podążał za nią do garderoby z ubraniami, przeszli parę alejek i oczą arystokraty ukazała się cała ściana pokryta wieszakami z koszulkami, bluzami, płaszczami i marynarkami Smoka.
Hermiona wyciągnęła dwa wieszaki, przyłożyła do ciała arystokraty i pokiwała z uznaniem głową.
-Ubierz!
-Serio?- Dracze popatrzył z powątpieniem na granatową koszulkę i szarą marynarkę.
-Serio. Zmień jeszcze spodnie na czarne i załóż granatowe trampki. Nie musisz dziękować!- była Gryfonka wypchnęła go z garderoby pewna, że teraz się jej posłucha.
Był to ostatni dzień ich edukacji w Hogwarcie. I właśnie przez cały ten dzień żeńska część szkoły z większą niż zwykle zazdrością patrzyła na Ślizgonkę, która za każdym razem jak to zauważyła szeptała mu do ucha słowa, na które Smok zawsze uśmiechał się szeroko:
-Albo przestanę Ci wybierać ubrania, albo stanę się zazdrośnicą.
Rok po ukończeniu Hogwartu Draco i Hermiona pobrali się. Na Miesiąc Miodowy odjechali w karocy z czarnymi końmi, żeby być oryginalniejsi. Dwa lata po ślubie Mia i Megan Mafoy kłóciły się, o to która z nich będzie prowadzić wózek z małym Max’em Malfoy’em.
Trzynaście lat później, podczas piętnastej rocznicy ślubu Malfoy’ów do ich domu zjechali się Państwo Zabinii w składzie: Luna, Blaise, trzynastoletnia Lucy i szesnastoletni Luke oraz Potter’owie: Harry, Pansy, piętnastoletni Dominic, siedemnastoletni Daniel, dwunastoletni David i trzyletnia Diana.
-Jako założyciel fanklubu Dramione pragnę ogłosić, że po siedemnastu latach morderczej harówy udało mi się skończyć film o tytule ‘Kochać i być kochanym’! A teraz zapraszam! –po wypowiedzi Blaise’a światło zgasło, a film zaczął się wyświetlać.
W roli głównej Dramione i inni. Film ten był jak wszystkie wspomnienia wyświetlane na dwugodzinnym filmie. Czasami były to naprawdę wzruszające sytuacje, czasami Pansy czy Luna ze znudzenia wystawiały język czy pokazywały inne miny do kamery, a innym razem rozwijały się wątki poboczne jak miłość Luna-Blaise czy Pansy-Harry. Na koniec, ku zdziwieniu publiczności pokazał się jeszcze jeden filmik.
-Draco! Daj mi tą kamerę. No dobra, połóż tutaj! –słychać było głos Hemiony.
-Dobra, już! Siadamy! –powiedział Draco. -Skoro to oglądamy to prawdopodobnie mamy jakąś ważną rocznicę i Diabeł wreszcie wziął się w garść i skleił ten film w jedną całość.
-Sądzę, że nawet nie oglądając tego filmiku wklei go do naszej historii, więc hej Diabełku!
-Przejdźmy do rzeczy. Jeżeli tam jesteś moja lub mój lub moje pierworodne dzieci to chcę wam pokazać, że wasza mama właśnie ma Cię lub Was w brzuchu.
-I strasznie kopiesz lub kopiecie, Draco mówiłam, żeby zapytać magomedyka ile dzieci i o jakiej płci mam w brzuchu! –Hermiona zwróciła się do męża.
-Nie przerywaj mi kobieto!- zaśmiał się arystokrata. -Chciałbym powiedzieć, że moje córki, córka, synowie lub syn mają stanowczy zakaz zakładania się o cokolwiek z Zabini’mi i Potter’ami, bo nasza historia wyszła szczęśliwie, ale mogłoby się to potoczyć inaczej –w tym momencie Mia, Megan i Max dały dyskretne, oczywiście bardzo widoczne, znaki do innychdzieci, a nawet do dorosłych.
-Smoku! Mam wspaniały pomysł! Nazwijmy nasze dzieci tak, aby miały one takie same inicjały, przynajmniej póki nie wyjdą za mąż. Prooooszę!- poprosiła z błagalną miną.
-Dobrze, kochanie. Przepraszam was, moje dzieci.
-Chciałam też powiedzieć, że siódmy rok w Hogwarcie był najlepszym co mnie w życiu spotkało razem z każdym innym rokiem. Jeżeli los da wam szansę, aby kochać, należy ją wykorzystać.
-A jeśli jednak okaże się, że macie możliwość bycia kochanym to proszę was, nie marnujcie jej.
-Po prostu kochajcie i bądźcie kochani, bo to jest droga do szczęścia.
-Żegnają państwa Draco…
-I Hermiona!
-Znani także jako Dramione. To właśnie nasza historia –powiedzieli równocześnie, a film się skończył, no prawie.
-A El Diabeł jednak oglądnął ten filmik –zaśmiał się  młodszy Blaise na ostatniej scenie w filmie.
Pięcioletnia Hermiona Granger wraz z rodzicami udała się w stronę wyjścia z kina.
-Mamo! Ten film był super! –ekscytowała się dziewczynka nieświadoma, że to jest właśnie jej przyszłość.


*Odium –łac. nienawiść, zaklęcie wymyślone przeze mnie na potrzeby miniaturki.

sobota, 16 listopada 2013

Miniaturka #1 Ja wiedziałam o wszystkim cz. 3

ehh... nigdy nie wiem jak zacząć. Przejdę od razu do rzeczy. Ta część ukazuje się po 1 miesiącu i 11 dniach mojej nieobecności, ale jestem z niej w połowie dumna, a w drugiej zła. Zacznę od tego, że to miała być ostatnia część z wszystkimi wyjaśnieniami, a tu tak mnie wena rozpieściła, że wpadłam na mnóstwo genialnych sytuacji, mam już napisaną jedną do, uwaga, kolejnej części, więc wyszło na to, że pojawi się jeszcze jedna część, ale nie jestem pewna czy już z końcem, czy nie, to jest ta zła wiadomość? A dumna jestem z niej bardzo, bo liczy prawie 9 stron w Wordzie, tak jak poprzednie części, ale z tego co mi się wydaje jest zabawna, zawiera dużo dialogów, ale też znajdzie się tam kilka opisów. Dziękuję bardzo, bardzo za aktualnie 5,545 wejścia, co oznacza, że od opublikowania ostatniej notki odwiedziliście mnie 807 razy! Bardzo przepraszam za moje przerwy, ale dopiero jak jakiś czytelnik zapytał się mnie po miesiącu kiedy kolejna część zorientowała się, że już tak długo nic nie dodawałam. Czemu ja się zawsze tak tu rozpisuję? Zapraszam do komentowania i oddawania głosów w ankietach, co nie będzie równoznaczne z końcem opowiadania, ahh... ta wena. Postaram się dodać kolejną część wcześniej niż po miesiącu! Ale nic nie obiecuję! Miłej lektury!

&&&

Część 3. Romanse
Hermiona już od jakiegoś czasu skutecznie ignorowała Ślizgona o blond włosach, aż do pewnej lekcji eliksirów.
-Dzisiaj przygotujecie Eliksir Rozpuszczający. Pamiętajcie, że jest to substancja niebezpieczna! Macie 2 godziny, zaczynajcie!- profesor Slughorn machnął różdżką, a kreda zaczęła sama pisać na czarnej tablicy.
Wszyscy uczniowie rzucili się w stronę pomieszczenia ze składnikami. Każdy wychodził z pełnymi rękami. Kiedy wszyscy już wyszli spokojna Hermiona właśnie chciała wziąć ostatni korzeń Bijącej Wierzby, gdy jej ręka spotkała się z dłonią Smoka. Trwali tak przez chwilę, ale kiedy zorientowali się co robią szybko oderwali się od siebie, a Miona się zarumieniła. Członkowie fanklubu Dramione żałowali, że nie są zbyt dobrzy z eliksirów przez co musieli jak najszybciej opuścić komórkę i rozpocząć warzenie eliksiru, przegapili taki świetny moment!
-Malfoy! Oddawaj ten korzeń! Ja go miałam pierwsza!
-Skoro tak to proszę bardzo, nie będę się dotykał niczego przesiąkniętego szlamem!
-Wiesz co Fretko, jednak zrezygnuję. Cały korzeń jest pokryty tlenionymi kudłami.
-Świetnie!
-Świetnie!
Kiedy Horacy wkroczył do składzika dawni wrogowie mierzyli się spojrzeniami bazyliszków, a jak na Hogwart przystało reszta klasy również zerkała o się dzieje, w końcu każdy słyszał, ale co innego jest słyszeć a widzieć! Mimo sporej ilości gapiów oni nie przestawali mierzyć się zabójczymi spojrzeniami.
-Panno Granger! Panie Malfoy!
-Pan nie przerywa! –dało się słyszeć z tłumu uczniów, kto wypowiedział te słowa było jasne dla wszystkich.
-A niby z jakiego powodu, Zabini?- wysyczeli synchronicznie, jednocześnie posyłając swoje mordercze spojrzenia w stronę Diabła, jak na zawołanie cała klasa ustąpiła tak, aby było widać Blaise’a.
-Kochani! Niestety będziecie musieli współpracować przy tym eliksirze –profesor chciał załagodzić sytuacje, lecz nie udało mu się to. –Inaczej wpiszę wam obojgu po Troll’u.
Zrezygnowani udali się do ich stanowisk, warto wspomnieć, że Misia i Smok mieli ławki po dwóch różnych krańcach klasy, co było przyczyną ich pierwszej kłótni. Drugą było rozdzielenie zadań, trzecią fakt, że Dracze udawał wrzucanie składniku z dwudziestego piątego punktu przy punkcie szesnastym. Po mimo wielu sporów eliksir skończyli jako pierwsi. Kiedy Draco przelewał substancje do fiolki, którą trzymała Hermiona, gdy z końca klasy, gdzie siedział Diabeł, usłyszeli umyślny huk, a Blaise wraz z Luną pokryci sadzą przybijali sobie piątkę śmiejąc się przy tym. Przez niemałe zamieszanie Harr’emu udało się niepostrzeżenie zatrząść ręką Malfoy’a przez co odrobina eliksiru wylała się Mionie na bluzkę.
-Malfoy! Cos ty zrobił?! A na mnie mówisz Niezdara!- wrzasnęła Misia na całą klasę przy okazji zasłaniając się znikającą koszulką.
Większość klasy patrzyła z otwartymi buziami na krwistoczerwony biustonosz brunetki, inni patrzyli na jej policzki, które powoli przybierały kolor stanika. Sam profesor nie miał pojęcia co zrobić w tej sytuacji. Jedynie Draco zreflektował się co się dzieje, szybko ściągnął marynarkę i założył ją na ramiona byłej Gryfonki jednocześnie szepcąc jej do ucha Przepraszam, Granger! Na co ona jeszcze bardziej się zarumieniła i przełożyła ręce przez rękawy jej tymczasowego okrycia, które pachniało boskimi perfumami, jego perfumami.
Jak się potem okazało nie było to jej tymczasowe okrycie, lecz zastępcza bluzka. Ich dormitorium, tak jak reszta dormitoria w Hogwarcie była zablokowana na czas lekcji i nie dało się do niego wejść. Jedynie McGonagall znała przeciw zaklęcie, ale akurat tego dnia McCnotki nie było w szkole. Tak więc Hermiona Granger przez cały dzień chodziła po szkole odziana jedynie w koronkowy biustonosz i czarną marynarkę Dracona Malfoy’a. Nie obyło się oczywiście bez zazdrosnych spojrzeń większości dziewczyn w Hogwarcie, wściekłych rzucanych ku Dracze, że to akurat on jej pomógł oraz rozbawionych, a tak patrzyła na nich tylko czwórka uczniów, którzy dążyli do zeswatania tej pary. Jednak wszyscy byli zgodni co do jednego- Misia wyglądała niezwykle pociągająco i seksownie w męskiej marynarce z podwiniętymi rękawami i zapiętymi guzikami. Po lekcjach pani Niezdara wyszła na spacer na błonia i usiadła na części zburzonego muru oglądając zachód Słońca.
-Rozchorujesz się –uśmiechnęła się, gdy usłyszała ten głos.
-Jakoś średnio mnie to interesuje –odwróciła się w stronę rozmówcy.
-Ale…
-Żadnych ‘ale’ panie Niezdaro, siadaj i podziwiaj! – pociągnęła go za krawat.
-Pięknie… -zachwycił się Ślizgon, a mała osóbka oparła głowę na jego ramieniu i przytaknęła.
Po chwili, kiedy drobne ciało byłej Gryfonki zadrżało, Malfoy zorientował się, że Słońce już dawno zaszło, a on od jakiegoś czasu obserwuje śpiącą dziewczynę. Postanowił, że nie będzie jej budził. Wziął ja na ręce i zaniósł do zamku, a gdy od dormitorium dzielił ich jeden korytarz Ślizgonka obudziła się i zaczęła wrzeszczeć. Niestety było już po ciszy nocnej, a ona krzyczą coraz głośniej, żeby ją puścił. Jak chciała tak zrobił, postawił ją na ziemi przodem do siebie, chwycił jeden kosmyk jej włosów i założył za ucho. Misia patrzyła na niego roztrzepana niezdolna wykonać żadnego ruchu czy nawet się odezwać spojrzała prosto w jego tęczówki, gdy tak patrzyli sobie w oczy, a Hermiona właśnie miała się odezwać Draco złożył na jej ustach delikatny pocałunek, a ona go odwzajemniła.
-Cicho… -powiedział do niej subtelnym głosem i ponownie wziął ją na ręce, tym razem już nie krzyczała.
Postawił ją przed drzwiami jej sypialni i życzył jej dobranoc, ale gdy miał już wchodzić do pokoju usłyszał cichutki głoski.
-Wiesz… Draco…
-Tak? –zdziwił się, gdy użyła jego imienia.
-Chciałam… No… No, chciałam Ci podziękować… Za dzisiaj, za marynarkę, ogólnie za wszystko.
-No to czekam- uśmiechnął się ironicznie.
-Dziękuję… - wyszeptała mu do ucha i pocałowała w policzek.
-A co do marynarki to możesz mi ją oddać…
-Zwariowałeś?! Nigdy jej już nie zobaczysz!- wystawiła mu język i zniknęła za drzwiami.
Smok pokręcił głową ze śmiechem, a Miona osunęła się po drzwiach i dotknęła opuszkami palców swoich malinowych ust. Zaśmiała się krótko i po raz kolejny tego dnia zaciągnęła się perfumami blondyna.
Wieczorem Blaise wbiegł zdyszany do dormitorium chłopaków i krzyknął:
-Smoku! Chcę się założyć!
-O co?
-Wypijesz jedną butelkę Ognistej duszkiem!
-Spoko. Nagroda?
-Jak wygram to wbiegniesz do Wielkiej Sali na śniadanie spóźniony, klękniesz przed Hermioną i wyznasz jej miłość.
-Dobra- powiedział pewny wygranej Draco. –Ale jak ja wygram to ty będziesz przez tydzień chodził w koszulce Kocham Pottera i nikogo innego!
-Zgadzam się!
Tymczasem w sypialni obok.
-Miona! Mogę się z tobą o cos założyć?
-Ale o co, Luna?
-Wypijesz duszkiem całą butelkę Ognistej!
-Spoko. Jak wygram to przyjdziesz na lekcje w ciuchach Astorii!- powiedziała była Gryfonka.
-Okej. Jak ja wygram to wyznasz miłość Draco!
-Trzy, dwa, jeden… START! – w obu dormitoriach odbywał się właśnie ten sam konkurs. Nikt, oprócz organizatorów nie wiedział o zaczarowanych butelkach, które napełniały się tak, aby nikt tego nie zauważył, ale żeby organizatorzy wygrali.
Następnego dnia rano Hermiona obudziła się i zdziwiona zorientowała się, że wciąż ma na sobie marynarkę blondyna. A ponieważ było jeszcze wcześnie postanowiła coś poczytać, podeszła więc do biblioteczki, ale jak to na Niezdarę przystało potknęła się i upadła na płytki tuż obok regału. Przestraszyła się, gdy zamiast biblioteczki zobaczyła barek, mniejszy od barku z pokoju obok, ale nadal imponujący. Zaciekawiona nadepnęła na płytkę, na której jeszcze przed chwilą leżała, a barek zamienił się z powrotem w regał z książkami. Miona obudziła szybko swoje współlokatorki i pokazała im odkrycie na środkowej biblioteczce. Rozanielona Pansy szybko podbiegła do półki po prawej stronie i zaparło jej dech w piersiach. Kiedy Luna i Misia ujrzały tajemnicę skrywaną przez regał również nie wiedziały co powiedziec. A była to ogromna, prawie jak pół Wielkiej Sali garderoba w pełni wypełniona ubraniami w rozmiarze Ślizgonek. Po dwóch tak wspaniałych odkryciach podbiegły do ostatniej płytki i wspólnie rozwiązały tajemnicę. W jednej chwili, gdy ukazało się kolejne sekretne pomieszczenie, wszystkie dziewczyny piszczały, a drzwi do łazienki otwarły się z hukiem. Po chwili, kiedy dym już opadał, wyłoniło się tam trzech dobrze zbudowanych mężczyzn z uniesionymi różdżkami* w samych bokserkach. Wywołało to śmiech, strach i zawstydzenie ze strony właścicielek pokoju.
-Co się stało? –zapytała Hermiona.
-Usłyszeliśmy krzyki z waszego pokoju i myśleliśmy, że ktoś was zaatakował, więc przyszliśmy was uratować!- powiedział Harry stojący po prawej stronie.
-Tak właśnie było, sir! –wykrzyknął Blaise jednocześnie salutując, który stał po lewej stronie.
-Ja tam przyszedłem, bo mnie zaciągnęli –wzruszył ramionami Draco.
-Po pierwsze, pukać albo Alochomory was nie nauczyli?!- zaczęła wyliczać Misia, ale przerwał jej Diabeł.
-Pukać to ja umiem –stwierdził poruszając zabawnie brwiami.
-Nie o to jej chodziło bałwanie!- Luna uderzyła go lekko w tył głowy.
-Po drugie, odkryłyśmy nasze sekretne pomieszczenia –kontynuowała Pansy.
-Po trzecie, piszczałyśmy na widok garderoby z dodatkami. Tyle butów, tyle biżuterii, tyle torebek, a to wszystko w pomieszczeniu wielkości połowy Wielkiej Sali! –powiedziała Luna.
-Po czwarte, świat ratuje się w spodniach –zadrwiła Misia.
-A co Gryfoneczka się peszy?- zadrwił Smok.
-Nie, ale gdybym przypadkiem miała aparat to z przyjemnością zrobiłabym Ci zdjęcie i w Magicznej Przeróbce założyłabym Ci pod te bokserki rajtki niczym Superman. I dla twojej wiadomości: NIE. JESTEM. GRYFIAKIEM.! –wysyczała ostatnie zdanie.
-Nie kłam, dobrze wiem po co byś robiła te zdjęcie i bynajmniej nie dla przeróbki mnie na jakiegoś super-bohatera.
-Z Ciebie jest bohater jak ze mnie McGonagall.
-Witam panią profesor w takim razie.
I kłócili się tak przez jakiś czas, a pozostali na początku obserwowali i nagrywali sprzeczkę, ale po kilku minutach znudziło im się to, więc położyli kamerę i pogrążyli się w rozmowie. Przez to nie zauważyli jak ich ulubiona para zbliża się do siebie i ścisza głos z każdym zdaniem. Niestety członkowie fanklubu Najlepszej Pary Jakiej Świat Nigdy Nie Zobaczy, tak umiejętnie ich zignorowali, że zapomnieli o ich istnieniu.
-Jesteś bezczelny –mówiła stojąc dwadzieścia centymetrów od niego. Ale za to jaki przystojny- myślała wypowiadając te słowa.
-A ty wkurzająca- powiedział przybliżając się do niej o krok. Ale też cholernie seksowna- pomyślał jak skończył mówić.
-Marzę, żebyś zniknął mi z oczu –wyszeptała opierając ręce na jego torsie. Ale zaraz potem wrócił i popatrzył na mnie tak jak teraz –marzyła patrząc w jego tęczówki.
-A ja, żebyś nie przeszkadzała mi tutaj i zmieniła pokój –szepnął mieszając swój oddech z jej. Ale na mój- dopowiedział w myślach.
-Nie chcę Cię już więcej widzieć –powiedziała tak cicho, że nie była pewna czy to myśl, czy słowa. Ale najpierw mnie przytul tak jakbyś miał w rękach największy skarb.
-Z wzajemnością- odpowiedział równie cicho. Ale najpierw pozwól bym Cię podziwiał tak żebyś nie odeszła.
-Nienawidzę Cię –powiedzieli równocześnie. Ale chyba Cię kocham- zdali sobie sprawę.
Po mimo wrogich słów i świadomości, że i tak Hermiona się tym nie przejmuje, słone łzy chciały wydostać się na powierzchnię, gdy Miona to poczuła próbowała je zatrzymać, ale mimo to jedna łza wypłynęła. Widząc to Malfoy się zmieszał, ale nie zdążył nic powiedzieć, bo Misia zniknęła za drzwiami łazienki.
-Granger! Otwórz! Granger! –zaczął się dobijać do drzwi, które zablokowała Ślizgonka.
-Spieprzaj! –usłyszał jej niepewny głos.
Zły wrócił do swojego pokoju, gdzie drzwi do łazienki były, nadal, otwarte na oścież. Pokiwał głową z  politowaniem nad działaniami Prefekt Naczelnej. Kiedy wszedł do pomieszczenia, w którym, jak jej się wydawało, zamknęła się Niezdara. Ujrzał ją całą w ubraniu, siedzącą pod prysznicem. Makijaż zmyl się doszczętnie pozostawiając jedynie niewyraźne smugi na policzkach, wszystkie ubrania przylegały do jej szczupłego ciała, mokre włosy przyklejały jej się do twarzy, a łzy mieszały się z wodą z prysznica.
-Ale i tak jest piękna-pomyślał Draco, za co skarcił się.
-Granger…
-Co ty tu robisz? Jak tutaj wszedłeś?- zapytała cicho i niepewnie.
-Przyszedłem, bo zaczęłaś płakać i chciałem się dowiedzieć dlaczego, a wszedłem przez nasze dormitorium.
-I tak Cię to nie obchodzi, i tak Ci nic nie powiem, i tak stąd nie wyjdę… Wymieniać dalej?
-No to skoro nie wyjdziesz to posiedzę tutaj z tobą –jak powiedział tak zrobił, ściągnął koszulkę, podszedł do niej i usiadł naprzeciwko niej pod strumieniem, jak się okazało zimnej wody.
Osiągnął zamierzony efekt, bo dziewczyna uśmiechnęła się lekko.
-Głupek –parsknęła Misia.
-Ej, wypraszam sobie! –mówiąc to chlapnął Ślizgonkę wodą, która nazbierała się w brodziku.
Misia mu oddała i tak ciągle. W końcu blondyn wstał, wziął na ręce lekką jak piórko Granger i wrzucił ją do basenu, ale przestraszył się, gdy ona nie wypływała na powierzchnię. Szybko wskoczył do wody i ujrzał byłą Gryfonkę, która miała przymknięte powieki i nie ruszała się. Postanowił zareagować natychmiast i pocałował Hermionę w usta, a potem wypłynął na powierzchnię. Samodzielnie wyszedł z basenu i już miał odchodzić, ale zobaczył Niezdarę, jak kurczowo trzyma się brzegu i nieudolnie próbuje wyjść z basenu.
-Drrracoo… -powiedziała łamiącym się głosem. –Bo… bo… Bojanieumiempływać…
-Możesz powtórzyć?
-No, bo ja nie umiem pływać…
-Zauważyłem, ale czemu nie powiedziałaś?
-Kiedy? Jak miałeś mnie na rękach podczas biegu do basenu, jak mnie do niego wrzucałeś, jak rozpaczliwie próbowałam złapać oddech przed wpadnięciem do wody, jak mnie całowałeś? –powiedziała na jednym tchu.
-Widzisz ile miałaś do tego sytuacji?- uśmiechnął się ironicznie.
-A tak właściwie to dlaczego mnie pocałowałeś? –zapytała nie patrząc mu w oczy, bo wiedziała, że jakby popatrzył to zobaczyłby tą narastającą i irytującą nadzieję.
-Brakowało Ci tlenu, prawda? Trzeba Cię było ratować, inaczej posądziliby mnie o zabójstwo, a tego byśmy nie chcieli, prawda? –zaśmiał się krótko i podał jej rękę, ponieważ wciąż starała się wyjść z basenu.
Zdziwił się, gdy zamiast odrzucić go do tyłu poczuł jak przechyla się do przodu i ląduje w wodzie.
-Witam panie Niezdaro, w czym mogę pomóc?- uśmiechnęła się do niego bezczelnie.
-Gratuluję Ci, pani Niezdaro. Właśnie straciłaś pomoc –odwzajemnił uśmiech i wyszedł z wody.
-Ale.. DRACO! Draco! Proszę!- krzyknęła, ale potem ściszyła głos.
-Możesz powtórzyć, bo nie usłyszałem?- przybliżył się do niej.
-Zaraz będziesz mieć powtórkę z rozrywki jeżeli mnie nie wyciągniesz!- wrzasnęła mu prosto do ucha.
-Dobra, poddaję się! –zaśmiał się i pomógł byłej Gryfonce wyjść z basenu.
-Dzięki, Malfoy…
-Wcześniej Draco, teraz Malfoy? Ojj, Granger grabisz sobie! –teatralnie pogroził jej palcem.
Misia uśmiechnęła się tylko słodko i ruszyła w stronę swojego pokoju, ale z powodu zimnego prysznica po całej łazience rozlała się woda, ponieważ pewien Prefekt Naczelny zapomniał zakręcić strumienia wody i dziewczyna straciła równowagę.
-Hermiono, ile jeszcze razy będę musiał to powtarzać? Wiem, że jestem cholernie inteligentny, przystojny, seksowny i większość dziewczyn na mnie leci, ale bez przesady, na każdym kroku nie musisz mi tego pokazywać, ja rozumiem- powiedział Smok tonem psychologa do chorej umysłowo osoby, bardzo powoli i dokładnie, trzymając ją w objęciach.
-Draco, wiem, że jestem cholernie inteligentna, ładna, seksowna i większość chłopaków na mnie leci, ale mógłbyś mnie wreszcie puścić, rozumiem, że ci się podobam, ja rozumiem –zacytowała jego słowa ze złośliwym uśmiechem.
-Wiesz co Granger, wolę cię jak mnie o coś błagasz niż jak mnie obrażasz.
-Wcześniej Hermiona, a teraz Granger, grabisz sobie –zaśmiała się po raz kolejny cytując jego słowa.
-Kim jesteś i co zrobiłaś z Hermioną Granger?
-Pani Niezdara, miło mi, a pan to?
-Pan Niezdara, witam panią. Wiedzę, że jest pani zimno –zauważył, gdy Miona zatrzęsła się trochę- proszę, niech pani założy i przyjmie tą koszulkę jako znak pokoju.
-Dziękuję panu –założyła koszulkę na swoje przemoknięte ubrania, ale ta od razu zrobiła się mokra.
Draco jako dżentelmen zaoferował jej ramię i wesoło rozmawiając ruszyli do niedawno wysadzonych drzwi. Przez cały dzień rozmawiali zwracając się do siebie per pani/pan Niezdara, a wszyscy uczniowie jak i nauczyciele przypatrywali się temu ze zdziwieniem. Malfoy nieodstępujący  Hermiony na krok, zawsze oferujący jej ramię i na dodatek żartujący z nią to wyjątkowo niespotykany widok. Hogwart już wie, że po tej parze można się spodziewać wszystkiego, np... prawie wszystkiego.
-Misiaaaa! –wrzasnął Malfoy wbiegając do Wielkiej Sali.
-Smokuuu! –zawołała go Hermiona.
-Misia, Misiaczku! Kocham Cię nad życie, kocham Twój nosek, kocham Twoje usta, kocham Twój charakterek, kocham Cię całą! KOCHAM CIĘ! –wrzeszczał klęcząc przed Ślizgonką, która popatrzyła na Lunę, na co ona pokiwała głową.
-Smoku, Smoczku! Kocham Cię bardziej, kocham Twoje platynowe włosy, kocham Twoje ubrania, kocham to jak przepuszczasz mnie w drzwiach, kocham Cię więcej niż całego! KOCHAM CIĘ!
-A więc jeżeli ja Ciebie kocham i Ty mnie kochasz, odjedźmy na białym rumaku ku zachodzącemu Słońcu!
-Blasie!- wykrzyknęli oboje.
-Kochanie, przepraszam Cię bardzo, ale mam tylko czarnego końa, czy może być? –zapytał Draco poważnym tonem.
-Oczywiście, że tak! Czarny jest nawet lepszy, będziemy oryginalniejsi!
-Diabełku, na kolana! –poprosiła przemiłym tonem pani Niezdara.
-No właśnie Diabełku, na kolana! –zaśmiała się Luna na co on posłał jej mordercze spojrzenie, ale posłusznie przyklęknął, żeby później stać w miejscu na czworakach.
Malfoy usiadł pierwszy i pociągnął dziewczynę na swoje kolana.
-Na koniec świata i jeszcze dalej! –wykrzyknęła Miona, a czarny rumak ruszył.
-Nieźle to odegraliśmy, kochanie!- wyszeptała mu do ucha jednocześnie je przegryzając.
-Dobrzy z nas aktorzy, skarbie!- powiedział jej prosto do ucha, a potem musnął jej policzek ustami.
Oczywiście ruszyli się z miejsca jedynie o kilka metrów, więc cały Hogwart był pewny, że szeptali sobie miłosne słówka.
Po południu Hermiona nie miała ostatniej lekcji, ponieważ Hagrid zatruł się czymś na śniadaniu. Wyciągnęła więc z torby książkę i ruszyła przed siebie. Przed portretem skończyła czytać opasłe tomisko liczące prawie 300 stron, a że Herm była wyjątkowo aktywną osobą i lubiła ruch kreśliła na ścianie znak Insygniów Śmierci, co chwilę  w różnych miejscach salonu. Wreszcie stojąc przy schodach i nucąc sobie piosenkę zakreśliła ostatni znak, który, ku jej zdziwieniu, rozsunął schody prowadzące w dół. Dziewczyna była również bardzo ciekawska, więc od razu ruszyła w dół schodząc ostrożnie po stopniach. Rozczarowała się widząc jedynie przestronny parapet wyłożony miękkim materiałem przypominającym materac, wiele poduszek przyozdabiało go. A w ścianie prostopadłej do okna znajdowało się wiele ksiąg, zapewne innych niż w bibliotece szkolnej, w której nawiasem mówiąc Granger nie miała już czego szukać. Przysiadła na parapecie i od niechcenia spojrzała za szybę, a widok, który się tam rozpościerał zapierał dech w piersiach. Zachodzące Słońce błyszczało w tafli hogwarckiego jeziora, a promyki wesoło tańczyły z opadającymi liśćmi Bijącej Wierzby. Kilka par czy grupek znajomych przechadzało się po błoniach wykorzystując ostatnie dni ciepłej jesieni. Zauroczona Tym widokiem Niezdara zasiedziała się  tajemniczym pomieszczeniu tak długo, że przegapiła kolację i z zainteresowaniem obserwowała tysiące gwiazd odległych o tysiące lat świetlnych oraz rogalik księżyca dwa dni przed nowiem. Przez kolejne dni przychodziła tam codziennie, odrabiała tam lekcje i spędzała swój czas na myśleniu o wszystkim i o niczym. Pewnego wieczora szybko zbiegała po schodach obładowana notatkami, ale ujrzała kogoś na jej stałym, od kilku dni, miejscu. Poczuła także zapach tytoniu na co uśmiechnęła się szerzej, lubiła czasem zapalić, ale nie była uzależniona. Bezszelestnie wślizgnęła się do pokoju, ale wszystko poszło na marne, gdy z wrażenia upuściła wszystkie pergaminy z notatkami. Na parapecie siedział blond włosy Ślizgon i z lubością formował kółka z dymu tytoniowego.
-Malfoy?
-Granger? Co ty tu robisz?- zdziwił się.
-Stoję, nie widać?- zironizowała, po czym zaległa niezręczna cisza.
Wychowanka domu Węża przysiadła się do Dracona i nic nie mówiąc zabrała mu papierosa.
-Mogłaś poprosić –stwierdził Smok podnosząc brew w charakterystyczny sposób.
-Ej! Jak ty to zrobiłeś? –wykrzyknęła Niezdara.
-Ale co?
-No to!- dziewczyna podniosła brwi, ale widząc niezrozumienie na twarzy Prefekta przytrzymała jedną brew na co on zaśmiał się głośno.
-Do tego trzeba mieć wrodzony talent kochanie.
-Tylko nie kochanie!- wypuściła kłębek dymu w przestrzeń.
-A dlaczego skarbie? –zapytał zapalając nowego papierosa i zaciągając się.
-Bo nie!
-To nie jest żadne wytłumaczenie, słoneczko –wypuścił dym, który ukształtował się w okręg.
-Naucz mnie tak!
-Już o tym rozmawialiśmy, do tego trzeba mieć wrodzony talent.
-Nie o to mi chodzi! –machnęła lekceważąco ręką.
-Oświeć mnie!
-No.. Nauczysz mnie palić w kółko? –zapytała z miną kota ze Shrek’a.
-Co? –nie zrozumiał.
-Jak ty robisz, że jak wypuszczasz dym to jest takie kółeczko a nie kłębek? –zapytała gestykulując palcami i nie przestając patrzeć się na niego w charakterystyczny sposób.
-No już! Poddaję się!- podniósł ręce do góry w geście przegranej. –Tylko nie patrz się tak na mnie!
-Wiesz, Malfoy… Czasem jesteś naprawdę denerwującym człowiekiem.
-I za to mnie kochasz! –zaśmiali się oboje.

Żadne z nich nie spodziewała się, że przerwanie samotności w, jak im się obojgu wydawało, sekretnym miejscu podziała na nich równie kojąco, czy nawet nie bardziej, niż przebywanie tam na osobności. Dodatkowym plusem był fakt, że Misia nareszcie nauczyła się palić w kółko, o czym od niedawna marzyła. Para nie była świadoma faktu, że fanklub, który posiadał już jakże dźwięczną nazwę I ship Dramione, sprzedawał już na czarno koszulki z ich nazwą oraz w każdym możliwym ubraniu lub nawet we włosach Draco i Hermiony wszczepione były mikroczipy GPS i jeszcze mniejsze kamery. Gadżety te ufundowała firma Weasley&Weasley, czyli główni sponsorzy akcji śledzenia pary Prefektów. 

*bez skojarzeń zboczuchy xD