Pomysł na tę miniaturkę wpadł mi do głowy już jakiś czas temu. A że chciało mi się miniaturki i, żeby dodać coś przed upływem miesiąca, oto ona! Dzisiaj skromnie, enjoy! :)
&&&
Po wojnie wszystko się zmieniło…
Podczas Zwycięskiej Uczty walczący doznali szoku. W Wielkiej Sali pierwszy raz
w historii, świece zaczęły się spalać, a topniejący wosk kapał wszystkim na
głowy i do jedzenia.
-To coś oznacza! Czytałam o tym, na pewno!- Hermiona wciąż
próbowała sobie przypomnieć co zwiastuje to nieszczęście.
Po kilku długich godzinach spędzonych w bibliotece Gryfonka
znalazła Historię Hogwartu.
-Mam!- wykrzyknęła pomimo tego, że była sama.
Przyjaciele opuścili dziewczynę w
najgorszym momencie. Harry umarł w Skrzydle Szpitalnym po kilkudniowej
śpiączce, Ron przyjął na siebie całą sławę i korzyści z pokonania Voldemorta, a
Ginny… gnije w Azkabanie. Nikt nie wiedział, że przez cały czas była szpiegiem
Czarnego Pana, zaślepiła ją nieodwzajemniona miłość do Blaise’a Zabini’ego.
Nikt inny nie zastąpiłby Granger tej trójki. Byli jeszcze dobrzy znajomi czy
koledzy tacy jak Neville i Luna, ale oni nigdy nie zdobędą jej całkowitego
zaufania.
Szybko kartkowała strony szukając
interesującego ją rozdziału. Po krótkiej chwili odnalazła go, a po przeczytaniu
jej twarz pobladła, a ręce zaczęły się trząść. Chwyciła książkę po pachę i
biegiem ruszyła w stronę drzwi przez co wpadła na kogoś.
-Nic ci się nie stało?
-Wszystko w porządku, dziękuję… Malfoy?- zdziwiła się
dziewczyna.
-Granger? Co ty tu…?
-Ja? Nie, nic, nie ważne. Wiem, ze to dziwnie zabrzmi, ale
czy mógłbyś mi pomóc?
-To zabrzmi jeszcze dziwniej, ale jasne.
-No to chodź. Zbierz jak najwięcej osób na błonia, najlepiej
wszystkich, których spotkasz. To naprawdę ważne. Dziękuję- powiedziała cicho i
wróciła do biegu.
Dwadzieścia minut później stała
na wielkim kamieniu i czekała, aż zebrani czarodzieje się uciszą.
-Jak już zdążyliście zauważyć
świece w Wielkiej Sali zaczęły się spalać, a co za tym idzie gorący wosk kapie
nam na głowy. Pamiętałam, że był to zły znak. Nie myliłam się. Proszę
posłuchajcie mnie teraz bardzo uważnie! Odczytam fragment Historii Hogwartu.
Lat temu kilka
tysięcy żył czarodziej wspaniały, to on rozprzestrzenił magię na świat cały. Zwał
się on Merlin. A jego żywiołem był ogień. Zostawił po sobie dziedzictwo, lecz
także i magię. Świec zawsze mu brakowało, więc stworzył on jedną co nigdy nie
gaśnie, a po jednej zapragnął więcej ich mieć i tak z jednej powstały setki.
Gdy śmierć była blisko ostatnie zaklęcie rzucił na świece, żeby zgasły na lat
trochę, a zabłysły dla większego dobra. I tak Czterej Założyciele odnaleźli
skrzyń kilka, każda z nich świecami wypełniona, co za dotknięciem się zapalały
i ku górze szybowały. Wykorzystali je oni zgodnie z przeznaczeniem- dla
większego dobra były płomieniem w sali, w której każde dziecko naukę
rozpoczynało. W Wielkiej Sali w Hogwarcie samym, gdzie uczono czarodziei dużych
i małych. Istnieje legenda o drugim powołaniu świec. Te słabsze i wykonywane
jako ostatnie, opadać będą, aż na ziemię wpadną. Większe zaś spalać się zaczną.
Jedna jest świeca wielka, jako pierwsza wyczarowana, kiedy zniknie ona magia
się skończy. Żaden czarodziej, czy to arystokratka czy mugolak, zaklęcia już
nie wykona, bo magia na wieki rozszczepiona, wtem nie zadziała. Wszystko co z
tym związane na całym świecie, budynki i stworzenia rozpłynie się tak jakby
nigdy tego nie było. Magia Merlina się skończy, a co za tym idzie każdy
czarodziej w mugola się zmieni. Od tego odwrotu nie ma, więc pamiętajcie, gdy
tylko świeca zacznie się spalać czym prędzej uciekajcie!
Jak sami słyszeliście musimy
uciekać, ale także musimy monitorować najdłuższą świecę. Jeżeli ktoś nie wierzy
w te słowa, znalazłam również list zostawiony przez Merlina w jednej ze skrzyń
po świecach, jest przypieczętowany oryginalną Pieczęcią Maga. Sądzę, że to daje
nam gwarancję o słuszności tych słów. Proszę was o jedną rzecz. Musimy się zjednoczyć!
Mugolaki i czarodzieje półkrwi wiedzą jak mają się zachowywać wśród osób niemagicznych,
ale arystokracja nie ma o tym pojęcia. Proponuję, aby profesor McGonagall
dobrała pary lub grupy osób, w których przynajmniej jedna osoba wie jak
zachować się wśród mugoli.
-Jak sami słyszeliście, świat nas nie oszczędza. Panienka
Granger ma rację, dla większego, dla naszego dobra musimy się zjednoczyć! W
pary dobierzemy się poprzez drogę losowania, niech każdy wpisze swoje imię i
nazwisko na kawałku pergaminu. Osoby, które mają pojęcie o świecie mugoli
wrzucają swoje karteczki do jednego pudełka, a czarodzieje nie zorientowani
proszę wrzucać nazwiska tutaj- wskazała na inny pojemnik.
Po chwili w pojemnikach zostało po jednej karteczce,
McGonagall wyciągnęła je i z lekkim strachem wypowiedziała dwa, dobrze znane
jej nazwiska.
-Hermiona Granger i Draco Malfoy… Czy wszystkim odpowiadają
partnerzy? Czy nikt się nie pozabija?- spojrzała wymownie na wcześniej
wymienioną dwójkę.- Skoro nie słyszę sprzeciwów, proszę o zachowanie spokoju i
uważam za konieczne, aby każda grupa zamieszkała ze sobą dla praktyki. Jeszcze
dzisiaj przenocujmy w Hogwarcie, jutro odjedzie ostatni pociąg o trasie
Hogsmade-Londyn. Mam nadzieję, że mimo sytuacji czarodzieje i czarownice z
całego świata pozostaną w kontakcie, być może magia kiedyś powróci. A teraz,
przepraszam bardzo, muszę powiadomić Ministra.
-Dobra,
Malfoy. Jako, że będziemy razem mieszkać i prawdopodobnie pracować proponuję
zakopać topór wojenny.
- To gdzie zamieszkamy?- zapytał Draco.
-Mam duże mieszkanie w centrum Londynu, ale jeśli chcesz
możemy wynająć coś innego.
-Mi pasuje, to do zobaczenia jutro!
&&&
-Granger, aportujesz nas wreszcie?
-Muszę cię zasmucić, Draco.
Musimy zacząć żyć BEZ MAGII. Zrozumiałeś przekaz?
-To jak zamierzasz się dostać do mieszkania?
-Zamówimy taksówkę.
-Taksówkę?
-To taki samochód na telefon. Dzwonisz, taksówka przyjeżdża,
w zależności od długości trasy płacisz więcej lub mniej i jesteś na miejscu.
Oczywiście, jeżeli uda ci się ominąć korki.
-Korki?
-Pokażę ci. Znasz płynnie jakiś język obcy?
-Tak.
-Jaki?
-Francuski i hiszpański, a co?
-Udawaj Francuza, bo wezmą cię za głupka.
-Dlaczego?
-Będziesz mnie pewnie pytał o oczywiste rzeczy, a po
francusku mniej osób zrozumie co mówisz.
-Okej, jak uważasz.
-Myślę, że dobrym pomysłem byłoby wyciągnięcie naszych oszczędności
z Gringotta, no wiesz, zanim wyparują, po zamienieniu na pieniądze mugoli,
mogłyby się nam na coś przydać.
-Masz rację, załatwimy to jutro.
&&&
-Smacznego!-
była Gryfonka uśmiechnęła się do Smoka i położyła przed nim talerz z kolacją.
Draco niepewnie spojrzał na potrawę, ale postanowił
spróbować, czego później pożałował.
-Granger, nie umiesz gotować.
-Przecież to jest bardzo smaczne!- widząc jego minę, ugryzła
kanapkę. –O fu, masz rację to jest okropne.
-Mówiłem- zaśmiał się arystokrata.
-Czyli co, pizza?- zapytała wskazując na telefon.
-Wszystko będzie lepsze od tego! Tylko jak to się je?-
wskazał na telefon, a Misia zaczęła się śmiać.
-Malfoy, Malfoy, Malfoy… To jest telefon, telefonem się
dzwoni, czyli rozmawia mimo odległości, wybierasz numer, na który chcesz się
dodzwonić, a jeśli odbierze to możesz prowadzić konwersację. Pokażę ci- wybrała
na komórce Pizza.- Halo? Pizzeria?
Dzień dobry, chciałabym zamówić pizzę- podała numer z ulotki i adres, po czym
rozłączyła się.-Widzisz? Za pół godziny kolacja.
-To co mam teraz robić?
-Pooglądaj telewizję, poczytaj coś. Och, bo ty nie wiesz.
Widzisz ten czarny prostokąt? To telewizor. Taki podłużny przedmiot z
przyciskami to pilot. Czerwone kółeczko to włącznik, no naciśnij. To co się
pojawiło na ekranie to program, film lub serial. To jest taki domowy teatr.
Innymi przyciskami zmieniasz kanały, a tym pogłaśniasz, możesz też puścić
muzykę. No, życzę powodzenia.
Draco usiadł na kanapie i patrzył
na poruszające się obrazy z zainteresowaniem. Po przyjściu pizzy zjadł ją razem
z Hermioną śmiejąc się i żartując. Dziewczyna położyła się wcześniej, a Malfoy
wciąż zaintrygowany oglądał telewizję.
Rano dziewczynę obudził piękny
zapach i w piżamie udała się do kuchni, gdzie ujrzała Draco całego w mące, zlew
zapełniony naczyniami i blat uginający się pod ciężarem jedzenia.
-Dzień dobry, współlokatorko! Zrobiłem śniadanie!
-Ale… jak?
-Program kulinarny w telewizji mi trochę pomógł, zrobienie
jaje… jaje…
-Jajecznicy.
-O, jajecznicy zajęło mi godzinę, bo ciągle zatrzymywałem,
żeby niczego nie pomylić.
-Malfoy, to wspaniale. Tylko czemu zrobiłeś tego wszystkiego
tak dużo? Wystarczyłoby dla całego wojska! Naleśniki, jajecznica, świeże
bułeczki, płatki z mlekiem, babeczki, rogaliki. Kto to wszystko zje?
-Nie wiedziałem na co masz ochotę, więc zrobiłem wszystko-
zakłopotany podrapał się po głowie.
-To urocze, dziękuję ci- przytuliła go, a gdy zorientowała
się co robi szybko się odsunęła.- Wybacz.
-Nic się nie stało, nie gryzę, ale teraz jesteś cała brudna.
Ale jak tak bardzo tego chciałaś to może poprawię?- wziął kanapki z dżemem i
przyłożył jej do policzków.
-Draco!- krzyknęła oburzona i rzuciła w niego babeczkami.
-Radzę ci uciekać!- powiedział, ale nim Hermiona zrobiła dwa
kroki, została przerzucona przez ramię byłego Ślizgona jak worek ziemniaków,
więc skorzystała z okazji i rozkruszyła mu płatki kukurydziane we włosach. –Już
nie żyjesz, Granger.
Malfoy wziął ciasto i rozsmarował je we włosach i na twarzy
Mionki. Ta, w odwecie, rozprowadziła na jego klacie bitą śmietanę. Kiedy oboje
byli już zmęczeni i cali, wraz z kuchnią, w śniadaniu dla wojska, Smok
przyciągnął do siebie dziewczynę i przytulił, ni to po przyjacielsku, ni to,
żeby ją jeszcze bardziej ubrudzić.
-Wiesz co, Hermiona?- spojrzał na nią i wytarł palcem trochę
dżemu z jej policzka, po czym go posmakował i uśmiechnął się czarująco.- Jesteś
słodka.
-Wiesz co, Draco?- kącik jej ust uniosły się lekko ku górze,
a ona sama odważyła się na nieco śmielszy krok z jej strony i stanęła na
palcach, aby musnąć swoimi ustami jego ust. –Też jesteś słodki.
Były Ślizgon nie pozwolił jej odejść i pogłębił pocałunek.
Po chwili była Gryfonka odsunęła się z uroczymi rumieńcami na policzkach
ukrytymi pod dżemem truskawkowym.
-Posprzątajmy tu trochę, ogarnijmy się i pojedziemy do
Gringotta załatwić sprawę z pieniędzmi- zaproponował.
-Dobry pomysł- odpowiedziała po czym odchrząknęła i wzięła
się do pracy i włączyła muzykę.- Co tak sztywno, Malfoy? Rozluźnij się!
Przełożyła na stół ocalałe i w miarę jadalne śniadanie, po
czym wzięła do ręki miotełkę i rytmicznie strzepywała porozwalane na blacie
jedzenie do worka na śmieci jednocześnie kręcąc biodrami. Draco wziął z niej
przykład i w ślad za nią wycierał blat ściereczką uprzednio psikając go płynem.
Kiedy Hermiona chwyciła mopa i zaczęła nim szorować podłogę z iście gwiazdorską
choreografią (dwa kroki, przerzut mopa niczym statywu i znowu kilka kroków),
Draco schował naczynia do zmywarki stukając w nie jak zawodowy perkusista. Na
koniec Granger podeszła do Smoka, który chwycił ją w pasie i podtrzymywał, gdy
uniosła nogę nad głowę wraz z ostatnimi dźwiękami piosenki.
-Zapraszam do stołu- wyszeptał podtrzymując ją za udo.
-Najpierw musimy się umyć- uśmiechnęła się dziewczyna.
-Jeżeli chcesz zobaczyć mnie nago, to wystarczyło poprosić.
-Miałam na myśli osobno.
-No ja nie wiem co ty sobie wyobrażasz w tej inteligentnej
główce.
-Idziesz czy mam iść pierwsza?
-Wiesz co, Granger? Mam maniery i wiem, że kobiety mają
pierwszeństwo, więc proszę bardzo- ukłonił się teatralnie pokazując drzwi do
łazienki.- Jak będziesz czegoś potrzebować to jestem do dyspozycji, madame.
świetne ;) mogłabyś mnie poinformować mailem o dalszej części? I ogólnie jak coś dodasz? Pozdrawiam i życzę miłych wakacji oraz weny P.S mail: zywia1@o2.pl
OdpowiedzUsuńHej, musisz wiedzieć, że kiedyś rozpoczęłam przygodę z Twoim blogiem jednak byłam zbyt dużym leniem, żeby zabrać się za komentowanie. Ostatnimi czasy postanowiłam odświeżyć sobie tą historię i przeczytać wszystko o początku. I... podoba mi się :D
OdpowiedzUsuńWidać, że masz ogrom pomysłów.
Kiedyś chyb natknęłam się na to, gdzie napisałaś, że masz dwanaście lat (jeśli się mylę to przepraszam). Jeśli jednak masz te dwanaście bądź trzynaście lat to wiedz, że jak na ten wiek piszesz bardzo ciekawie.
Teraz mogę życzyć Ci weny iudanych wakacji :)
Mam nadzieję, że wpadniesz do mnie i zostawisz po sobie ślad :D
http://istnienie-dramione.blogspot.com
Pozdrawiam, Vik. A.
Jestem z 2000 rocznika, więc aktualnie mam 14 lat :)
UsuńKiedy rozpoczynałam bloga miałam 12... c:
Cudowne! Dzisiaj szukałam nowych blogów i wpadłam na twojego. Nie żałuję! Świetna miniaturka, Draco taki kochany! Bitwa na jedzenie! Jej! Kiedy będzie następna część? Napisz u mnie w spamowniku. Serdecznie zapraszm do mnie i zachęcam do skomentowania moich wypocin :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny!
Dem :*
[scarlett-kalton-dziennik.blogspot.com]