Na początek chciałam Wam serdecznie podziękować za ponad 3 000 wyświetleń bloga oraz znaczne zwiększenie się liczby obserwatorów. Trochę rozczarowuje mnie fakt wciąż małej aktywności w komentarzach, mimo licznych głosów w ankiecie. I jeszcze najważniejsza sprawa. Jeżeli ktoś zauważy podobieństwo w moim opowiadaniu oraz miniaturkach do innych blogów, oświadczam, że jest to przypadek i jeżeli wystąpi taka ewentualność to bardzo przepraszam. Po prostu przeczytałam już tyle Dramione, że nie wiem czy niektóre pomysły są moje, czy o czymś takim czytałam. A teraz zapraszam na pierwszą w moim życiu miniaturkę napisaną przeze mnie! Przewiduję trzy części. Uwaga! W tekście pojawia się dużo przekleństw.
&&&
Część 1. Prawda
Sierpień 1998 rok. Wiele się zmieniło po wojnie. Voldemort'a nie ma, Śmierciożercy albo nie żyją, albo czekają na proces w Azkabanie. Harry Potter został najmłodszym Ministrem Magii w tym tysiącleciu, udziela wywiadów, ale zadawane są też trudne dla niego pytania, nie wie jak ma na nie odpowiedzieć czy może na nie odpowiadać. Te pytania dotyczą jego bliskich, na pewno kiedyś byli dla niego bliscy, a teraz? Ronald pławi się w luksusach jakie dała mu sława lewej ręki Złotego Chłopca, ale nadal ma pretensje, że nikt nie docenia jego potencjału, jego zdolności. Ludzie, jeżeli nie jest się dobrym, bogatym czy popularnym zawsze spluną Ci w twarz nawet jeśli się tego nie spodziewasz, odkryją twoje najlepsze cechy, a potem zgniotą je jak papierek dusząc je w sobie. Ronald Weasley stał się nerwowy i zamknięty w sobie, nie żeby wcześniej taki nie był, ale te cechy przygniotły jego osobowość. Robiły sobie miejsce, by zasiać spustoszenie w każdym miejscu, gdzie tylko był ukazany kawałek jego dobroci. Takim sposobem Ron i Harry stracili swoją prawą rękę. Hermiona Granger miała dość ciągłej pracy Maszyny-do-Odrabiania-Zadań-Domowych-i-Za-Trudnych-Dla-Idiotów-Zagadek. Chłopaki pomiatali nią jak jakąś niewolnicą lub skrzatem domowym. Nikt nie rozumiał, że ona, twardo stąpająca po ziemi prefekt naczelna Gryffiaków przez wojnę zmieniła się nie do poznania. Półdługie, niegdyś kręcone włosy teraz sięgały jej pasa, a dzięki eliksirom i zaklęciom były proste, lekkie i lśniące. Przez wakacje i ciągłą od odbudowę Hogwartu w upale, teraz jej włosy kolorem dorównywały ciemnemu blondowi, a skóra nosiła brązowawą opaleniznę. Tylko ona ze Złotej Trójcy pracowała przy odbudowie drugiego domu większości czarodziejii w Wielkiej Brytanii. Tam znalazła wspólny język z Pansy Parkinson i Luną Lovegood, które pomogły jej się otrząsnąć po śmierci Virginii Weasley. Każdy odreagowywał ten stan inaczej. Harry rzucił się w wir pracy, Ron odszedł od rodziny bez wsparcia i miłości co spotęgowało jego opryskliwość w stosunku do ludzi, rodzina rudzielców też się zmieniła po śmierci jedynej dziewczyny wśród siedmiu potomków, Molly strasznie schudła, straciła ten optymizm, którym obdarzała swoją rodzinę w trudnych sytuacjach, Artur siedział w pracy dnie i noce, dzięki czemu zyskał, dobrze płatną, wysoko ustawioną posadę, Bill i Charlie starali się żyć dalej, Percy wrócił do Nory i pomagał matce, George ciągle próbował wzniecić iskierkę radości wśród rodziny, a najbardziej bliźniaka, Fred zadręczał się myślą, że to jego wina, w końcu to ona skoczyła, gdy przed niego leciał szkarłatny promień, by za chwilę ugodzić w jego siostrę, zły wyniszczył wszystkich przeciwników w promieniu 200 metrów. Nigdy sobie tego nie wybaczył, to jego miało teraz nie być, Ginny powinna żyć i rozweselać wszystkich dzięki żywym ognikom przepełniających jej śliczne oczy, to wszystko zgasło 2 maja, a on pierwszy patrzył w jej puste oczka, tak niepodobne do tych przepełnionych radością. Jeszcze bardziej dołował go ten fakt, gdy patrzył na Hermionę. Zmieniła się zupełnie, zamknęła się w sobie, ufała tylko przyjaciółką, stała się sprytniejsza i osłabł jej zapał do nauki, a kiedy ujrzała pochyłe pismo profesorki nauczającej transmutacji jej panika osiągnęła maksymalny stopień.
Droga panno Granger,
Chciałam panią poinformować o istotnym prawie,
które zobowiązuje wszystkie osoby, które nie ukończyły 7 roku nauczania
z powodu wojny lub innych, o natychmiastowy powrót do Hogwartu,
gdzie wszyscy tak zwani ósmoklasiści dokończą edukację.
Jako wynagrodzenie pani najcięższej pracy przy odbudowie szkoły
oraz jako, że została pani prefekt naczelną informuję panią o prywatnym dormitorium, które może pani dzielić z dwoma dowolnymi dziewczętami.
Z wyrazami szacunku,
Minerva McGonagall,
dyrektor Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart.
1 września 1998 rok. Stacja King's Cross, peron 9 i 3/4.
-Hermiona! Miona! Czekaj!- usłyszała wołanie swoich przyjaciółek, które z nie małym trudem przeciskały się pomiędzy czarodziejami. Gdy udało im się dotrzeć do Gryfonki wyściskały się i szybko wsiadły do pociągu. Udały się na jego koniec, do przedziału zarezerwowanego dla tej trójki i jeszcze kogoś, ale nikt o tym nie wiedział.
-No na prawdę, Smoku. Jest Potter, jest Łasic, a Granger brak- przerwał, gdy zobaczył osoby siedzące w przedziale prywatnym.- Cześć Pansy, Lovegood, -lekko się zawahał i pokiwał głową na powitanie Luny- a Ciebie coś kojarzę...
-Pansy, przedstawisz nam swoją towarzyszkę? -zapytał Malfoy z jego uśmieszkiem.
-Wybacz Pan, ale umiem mówić i sama chcę wprowadzić ich w ten zadziwiający stan ze szczęką na podłodze- dziewczyny zaśmiały się widząc Gryfonkę w walecznej postawie, z założonymi na piersiach rękami i ironicznym uśmiechem na ustach.
-Uuu, mamy tutaj wojowniczkę, Smoku ty lubisz takie -stwierdził Diabeł.
-Zaraz się, Zabinii dowiesz, że Malfoy raczej nie przepada za naszą towarzyszką- powiedziała Luna i razem z Parkinson przyjęły tę samą postawę co Miona.
-Przejdźmy do konkretów, jestem Draco Malfoy, ten idiota obok mnie to Blaise Zabini, a za drzwiami czeka na nas Harry Potter.
-Mam być pod wrażeniem? -stwierdziła szatynka, na co czarnoskóry wyszeptał ciche słowa uznania skierowane bardziej do siebie niż do niej. - Hermiona Granger, nie jest mi miło.
Przez to co wydarzyło się później dziewczyny przez lata żałowały, że nie miały wtedy kamery i zawsze, gdy miały podły nastrój oglądały to wspomnienie i zaraz potem wpadały w niekontrolowany śmiech. W jednej chwili Ślizgoni odwrócili się do siebie przodem, dali sobie nawzajem z liścia, runęli na podłogę z głośnym hukiem, popatrzyli po sobie, a potem zlustrowali Gryfonkę. Kiedy mężczyźni już prawie się podnosili zbierając z ziemi swoją dumę, godność, szczęki i zacne cztery litery, w przedziale pojawił się Harry.
-No, idioci tu jesteście. Czemu byliście na podłodze? -zapytał, gdy już wstali kompletnie nie zauważając dziewczyn, na co one, lekko oburzone wykonały zsynchronizowane chrząknięcie. -Hej Hermiona, Luna, Pansy...? -usłyszeli tylko jak Draco i Blaise z gwizdem siadają w przedziale.
-Człowieku! Jak ty ją poznałeś?! -pytał Smok.
-W sensie Pansy? No wiesz, mało osób ma tak czarne włosy jak ja -zaśmiał się Wybraniec, a wspomniana dziewczyna się zarumieniła.
-Nam chodzi o Hermionę! Przecież... ona... była... taka... ale... przez... jak... dlaczego... co? -czarnoskóry zaczął się zacinać.
-Spokojnie Diabełku, bo się zapowietrzysz -stwierdziła szatynka zadowolona z reakcji Ślizgonów.
-Kim ty jesteś i co zrobiłaś z Mioną? -zapytał Chłopiec-Który-Przeżył z strachem, którego nie jeden aktor by mu pozazdrościł.
-Wie pan, panie Ministrze... Gdy pan zarządzał światem czarodziejów w Angli, ja sobie warzyłam własne eliksiry, wytwarzałam zaklęcia i odbudowywałam Hogwart, ale to szczegół -Gryfonka uśmiechnęła się z politowaniem.
-No wiem, no wiem. Możemy porozmawiać na osobności? - Potter uśmiechnął się szczerze w stronę Granger.
-Jasne -podeszła do Wybrańca chwyciła jego koszulę na przedramieniu i wyszli z przedziału, oczywiście to wszystko wykonała wolno i seksownie, kocimi ruchami przechodząc obok Ślizgonów, gdy była pewna, że patrzą przegryzła wargę i zamknęła drzwi do przedziału prefektów i ich przyjaciół.
-Kurwa. -powiedzieli równo mężczyźni, ale ona już tego nie słyszała, tylko wybuchła długo powstrzymywanym śmiechem.
-Miona, weź się opanuj, bo im matki spodni nie dopiorą! -Harry poruszył śmiesznie brwiami.
-Okej, okej. Już.
-Jak się trzymasz? Wiesz po czym... -Złoty Chłopiec nie chciał rozdrapywać ran, które do niedawna nadal krwawiły.
-Już jest dobrze. Pansy i Luna mi pomagają. Właściwie to czemu się mną przejmujesz?-pierwsze zdanie powiedziała z podniesioną głową, ale ostatnie ledwo co usłyszał.
-Czemu miałbym się tobą nie przejmować?- zapytał zdziwiony.
-Och, no tak zapomniałam, że maszyny trzeba pielęgnować, żeby się nie zepsuły.
-Nie rozumiem. O co chodzi?
-O. CO. CHODZI.?! -wysyczała, nagle nabrała pewności siebie. -Mi chodzi o to, że ty i Ron przez te wszystkie lata udawaliście przyjaźń ze mną tylko po to, żebym odrabiała wasze zadania i pomagała rozwiązywać to czego wy nie umieliście.
-CO? Kto Ci naopowiadał takich bzdur?! Kocham Cię jak siostrę, której nigdy nie miałem. Miona nie wiem, kto wymyślił te bzdury, ale powiedz mi, a pożałuje.
-Ron -ledwie poruszyła ustami, ale Harry ją usłyszał. -On tu idzie, ja.. ja się go boję. On... Harry on mnie pobił...
-Harry, Hermiona! Wszędzie was szukałem! Zająłem nam przedział, co tak stoicie? Chodźcie!- zdrajca krwi zdenerwował się, gdy oni wciąż nie ruszyli się z miejsca.
W tym samym czasie
-Co szczęka opadła? -zakpiła Pansy.
-Pierdolisz, że to Granger -nie dowierzał Blaise.
-Zabinii, nie pierdol, bo Ci się rodzinka powiększy -wzruszyła ramionami Luna.
-1:0 dla Ciebie, ale to się jeszcze wyrówna -oczy czarnoskórego zwęziły się niebezpiecznie.
-Przepraszam bardzo, ale jest już jakieś 5:0, ale dobra niech Ci będzie, mam dzień dobroci dla zwierząt- Luna usiadła przy oknie i podziwiała krajobrazy, których z minuty na minutę nie sposób było zliczyć.
-A ty co Draco? Szczęka opadła, to wiem. tyle, że chyba jej nie odnalazłeś, bo tak siedzisz cicho -Parkinson uwielbiała się droczyć z Malfoy'em, to była ich mała tradycja.
-Nic mi się nie dzieje, tylko przeliczam jej pyskówki i zastanawiam się ile to będzie szlam -odpowiedział licząc na palcach. -O już mam, Diable kurde, chyba się nie wyrobię, bo wyszło mi, że całe życie.
Brunetka przewróciła oczami, wiedziała jaki jest Smok, i wiedziała, że on raczej się nie zmieni.
-Co się tam dzieje? Czemu większość Złotej Trójcy jest tak w cholerę głośno? -zapytał czarnoskóry.
-Jezu, jak Potter i Granger się pieprzą to raczej musi być głośno- stwierdził blondyn z przekąsem.
-Ojj, wyczuwam nutkę zazdrości czyż nie?- zaśmiała się Pansy.
-Smoku, jak mogłeś to powiedzieć na głos! Weasley może mieć tu podsłuch, teraz stłucze nam Potti'ego! -Ślizgon zaśmiał się ironicznie.
-Cicho bądźcie, patrzcie. Łasic idzie. Kurwa. Pans, idziemy!- Luna szybko wstała i pociągnęła za sobą przyjaciółkę, która chwyciła Draco za rękę, a on zdezorientowany chwycił kaptur Zabini'ego. Tak, więc cała czwórka wyszła z przedziału akurat, gdy Ron zaczął wściekły iść w stronę Miony i Wybrańca.
-O kogo my tu mamy! Potter, Granger i Wieprzlej! Ej, Diable.
-Tak, Smoku?
-Spójrz na cień Pottera, co tam widzisz? -Harry stał tak, że jego sylwetka nie dawała cienia.
-Nic, a co?
-Przyjrzyj się, to jest malutkie, brzydkie, rude i wkurwiające.
-Rzeczywiście! Coś tam się porusza, a nie to tylko Łasic-Zawsze-Ten-Gorszy Weasley -chociaż był to słaby dowcip Hermiona uśmiechnęła się lekko, ale zaraz z powrotem założyła maskę dzielnej osoby, która jest nie wzruszona na to, że rudzielec obrywa i staje się coraz bardziej czerwony, chociaż niewątpliwie cieszyło ją to. Już miał się rzucić na Ślizgonów, gdy usłyszał jej głos. To była ona, ale teraz jej słowa przepełnione były takim chłodem i oschłością, jakiej pozazdrościłby jej nawet Malfoy.
-Weź się w garść, idioto. Zostaw mnie w spokoju, zostaw nas wszystkich w spokoju. Spierdalaj stąd, to wagon dla prefektów i przyjaciół. Ty raczej nie jesteś moim przyjacielem po tym co mi zrobiłeś i powiedziałeś. Harry też raczej nie skacze z radości na twój widok, z nikim z Ravenclaw'u i Hufflepuff'u się nie przyjaźnisz, a o Ślizgonach to już nie wspomnę. Chociaż nie, zaczekaj. Będzie się z kogo wyśmiewać. Gardzę tobą, Weasley -splunęła za szybę.- Nie zasługujesz nawet na moją nienawiść. Zrób wszystkim tę ulgę i strzel sobie w łeb, jest pusty, więc raczej nie będzie go szkoda. A teraz zejdź mi z oczu, bo już wystarczająco mnie wkurwiłeś.
-Siedź cicho głupia szlamo. Czy może jednak dziwko skoro jesteś w jednym przedziale z dwoma dupkami, sukami i skurwysynem.
I w jednej chwili Wieprzlej spieprzał do lokomotywy, Draco trzymał Hermionę w pasie, jednocześnie przytrzymując Pottera i Zabiniego, którzy również mieli Pansy i Lunę w objęciach. Podsumowując każdy powstrzymywał każdego, prócz siebie. Pierwsi opanowali się Smok i Miona. W jednej sekundzie obejmowali się, a w drugiej rzucali w siebie mordercze spojrzenia, chociaż w ich postawie widać było zażenowanie. Dracze przeczesał włosy ręką głośno wypuszczając powietrze, a Herm zarumieniła się i spuściła głowę. Pozostali widząc tę scenę zamarli, a słychać było tylko urywane oddechy spowodowane szarpaniną.
-Ściemnia się, powinniśmy się przebrać w szaty na Ucztę Powitalną, potem możemy je schować -odezwała się Granger, w końcu to ona była pomysłodawcą braku mundurków dla osób z ósmej klasy.
Wyszli z pociągu i podeszli do ostatniego powozu. Trastral szedł wolno, był zmęczony i każdy to widział. Parkinson nieźle się zdziwiła, gdy zobaczyła co przez te wszystkie lata prowadziło powozy. Przez całą drogę do zamku milczeli, a gdy ujrzeli szkołę, trochę się zdziwili. Hogwart zmienił się trochę, ale to spotęgowało zachwyt uczniów. Części zamku, które nie zostały zniszczone to Wielka Sala, Wieża Astronomiczna, duża część lochów oraz wszystkie dziedzińce. Resztę szkoły odbudowano, lecz na nowych murach namalowano historię Bitwy. Cały zamek pokryty był w kolorowych, mugolskich malunkach, które, choć smutne zachwycały uczniów. Według Hermiony najlepiej prezentowało się graffiti przedstawiające Neville'a ucinającego głowę Nagini mieczem Godryka Gryffindora. Draco był zachwycony wspomnieniami profesora Snape'a i rysunkiem przedstawiającym jego matkę, która łgała Voldemort'owi prosto w twarz, że w Zakazanym Lesie umarł Harry Potter. Pansy mogła godzinami patrzeć na walkę promieni dwóch zaklęć. Lunę urzekły malunki przedstawiające rozpadający się most, z którego spadali sługusy Lorda. Blaise wciąż stał przy byłym wejściu do Pokoju Życzeń, który został odbudowany, oczywiście w innej części zamku, stał tam i próbował odkryć znaczenie tajemniczych płomieni, a gdy mu się to udało uderzył się z otwartej dłoni w czoło, ale nadal przychodził i patrzył na płomienie bijące blaskiem wszystko wokoło. A sam Harry Potter zawsze stał w tym samym miejscu, co Hagrid i patrzył jak jeszcze żyjąca Ginny krzyczy przytrzymywana przez ojca. Lecz każdy zawsze przystawał w Sali Wejściowej i cicho oddawał cześć wszystkim, którzy zginęli, a uchwycił to jeden, piękny napis. Żyjemy w waszych sercach. Każde imię i nazwisko poległego czarodzieja mieściło się na tej ścianie i razem z innymi tworzyły te piękne, pokrzepiające słowa.
Gdy zachwyty ucichły, wszystkie powozy dojechały już do szkoły. Uczniowie, wciąż nieco zdezorientowani udali się do Wielkiej Sali na Ucztę Powitalną. Gdy wszyscy się usadowili dyrektor McGonagall położyła na taborecie Tiarę Przydziału, na której także odcisnęło się piętno wojny. Mimo to rozpoczęła swoją pieśń:
Skończyła się wojna,
więc na co nam strach.
Niestety była ona hojna,
mówi to nawet łach.
Ci co kogoś stracili
niech nie martwią się tak,
oni chcą żebyśmy żyli
nawet jeśli spadł nie jeden ptak.
Nie obawiajcie się zła,
dobro wygrało nieraz.
Już nie zobaczy nas mgła,
uciekniemy jej teraz.
Ja was do domów przydzielę,
decyzję słuszną podejmę,
nie wiem czy przyjaciół nie rozdzielę,
choć zakończy się to rozejmem.
Cztery domy,
tacy jak ich założyciele.
Piękne będziecie mieć dyplomy
z pieczęcią jaką nie szczyci się wiele.
Godryk odważnych przyjmował,
Helga wybredna nie była,
Salzar krwią się zajmował,
a Rowena o mądrych prosiła.
Jam jest Przydziału Tiara,
która na nie jedno już widziała.
I tak pieśń ma się kończy,
lecz zanim to, chcę zakończyć.
Gryffindor, Slytherin,
Ravenclaw i Hufflepuff.
Witajcie w Hogwarcie,
mówię Wam to ja!
Gdy Tiara skończyła swą pieśń rozległy się oklaski, które przerwała dyrektorka tłumacząc przydział pierwszorocznym.
-Kiedy wyczytam imię i nazwisko, dana osoba siada na stołku i nakłada Tiarę. W tym roku wyjątkowo, Tiara postanowiła mówić swoje przemyślenia na głos.
Rozpoczął się przydział. Kilka uczniów trafiło do Gryffindor'u, około 6 do Ravenclaw'u, z 3 osoby do Hufflepuff'u i mniej więcej tyle samo było nowych Ślizgonów co Gryffonów.
-Razem z innymi nauczycielami i Tiarą postanowiliśmy ponownie przydzielić ósme klasy, wojna niesie za sobą jakieś piętno, które pozostaje na każdym. Będziemy przydzielać w ten sam sposób, co pierwszorocznych. Hanna Abbott!
-Hmm... Lojalna przyjaciółka, trochę... Mądra, tak zdecydowanie... Odważna, stopniowo... Hmm... Bezinteresowna... Teraz wszystko zależy od Ciebie, pokaż mi jeszcze jakąś cechę. Dobrze. RAVENCLAW!
-Susan Bones!
-Kolejna Puchonka. Hmm... Ciekawa, inteligentna, uczuciowa. Gdzie by Cię tu umieścić? Wojna za bardzo Cię nie zmieniła... No dobrze, zostajesz. HUFFLEPUFF!
-Terry Boot!
-No. Tutaj mam bardzo proste zadanie. HUFFLEPUFF!
-Finnigan Seamus!
-Wybuchowy, wytrwały, inteligentny, pechowy. Hmm... RAVENCLAW!
-Neville Longbotom!
-I co Longbotom? Mówiłam, że jesteś odważny? Brawo. Gratuluję. A teraz co z tobą zrobić? Hmm... GRYFFINDOR!
-Draco Malfoy!
-Nawet nie podchodź chłopcze. To zawsze będzie SLYTHERIN.
-Gregory Goyle!
-Uu... dużo zmian, dużo zmian. Zagubiony po stracie przyjaciela. Trudny wybór. HUFFLEPUFF!
-Teodor Nott!
-Szczególnie duża odwaga. Spryt. Raczej samotnik. Inteligencja. GRYFFINDOR!
-Pansy Parkinson!
-Ojj, trochę się pozmieniało jednak nadal pozostajesz tak samo sprytna i przebiegła, długi ród... SLYTHERIN!
-Padma Patil!
-Która to? Ach! Padma, cóż... Trochę się zmieniło. GRYFFINDOR!
-Parvati Patil!
-Ból, wielki ból. Czuję to, ale jeszcze większa odwaga. Tym razem zostaniecie razem. GRYFFINDOR!
-Thomas Dean!
-Spokojny, przyjazny, uprzejmy. GRYFFINDOR!
-Weasley Fred!
-Zabawny, ambitny, sprytny, zadręczający się, jedność z bratem bliźniakiem. SLYTHERIN!
-Weasley George!
-Cechy jak u brata. SLYTHERIN!
-Weasley Ronald!
-Hmm... Wybuchowy, wredny, przebrzydły, okropny, bez przyjaciół, mało inteligenty. Hufflepuff.
-Lovegood Luna!
-Hmm. Bardzo inteligentna pomimo młodości poziom jej wiadomości przekracza szóstą klasę. Spryt, lojalność. SLYTHERIN!
-Zabini Blaise!
-To zawsze był SLYTHERIN!
-I ostatnia. Hermiona Granger!
-Dzisiaj zupełnie inna niż 7 lat temu. Zła, inteligentna, odważna, przyjacielska, ograniczone zaufanie, ambicja, mugolak. Hmm. Trudne, bardzo trudne! A więc niech będzie...