&&&
-Cholera, cholera, cholera!-wrzasnęła po wejściu do swojego apartamentu. Był on urządzony prawie tak samo jak mieszkanie wyżej, prawie, bo widać tu było kobiecą rękę, a raczej jej brak. Co do jednego wszyscy byli zgodni- Lena Caremichele nie lubiła sprzątać. Jeszcze jedną wyróżniającą się rzeczą były projekty powywieszane na ścianach zastępując rolę obrazów. W przytulnym przedpokoju zostawiła buty i przeszła do nowoczesnego salonu, gdzie podkręciła szybką muzykę na maksa i próbowała się odprężyć śpiewając, ale zapomniała rzucić zaklęcie wyciszające. Nie wiedziała, że przez sufit każdy dźwięk wydobywa się z podwójną siłą, ponieważ pewien arystokrata odstresowuje się w ten sam sposób. W pewnym momencie oboje sięgnęli po alkohol z nietypowej kuchni, On- pił, ale nadeszło opamiętanie i sięgnął po telefon, a Ona również postanowiła zadzwonić.
&
Na obrzeżach Londynu, w średniej wielkości domku jednocześnie zadzwoniły 2 telefony. Młode małżeństwo popatrzyło po sobie i jednocześnie zapytało:
-Kto?
Pan Zabinii odpowiedział krótko- Draco, a pani Zabinii jeszcze krócej- Lena. Odebrali, ale usłyszeli tylko dwa słowa- 'Musimy porozmawiać' i sygnały oznaczające koniec rozmowy. Nie wiedzieli, że teleportują sie w to samo miejsce i udają się do jednego budynku, ostatnio bardzo rzadko rozmawiali. Zaśmiali się widząc siebie nawzajem. Młody portier przywitał się i rzekł:
-Państwo do kogo?
-Do Leny Caremichele i do Dracona Malfoy'a- Pansy wskazała na męża uśmiechając się pod nosem.
-Proszę za mną- przepuścił kobietę w drzwiach winy i czekając na mężczyznę wcisnął przyciski oznaczające 9 i 10 piętro.
Modelka zachowywała spokój na twarzy, co wychodziło jej znakomicie, jak przystało na arystokratkę, chociaż w środku umierała ze śmiechu. Powodem, przez który brunetka musiała się trudzić z ukrywaniem emocji była wiedza kim była kobieta, do której właśnie jechała. Podziękowała i weszła do hallu'u przy okazji prawie się przewracając na porozwalanych wszędzie butach. Wrzasnęła próbując przekrzyczeć muzykę, którą słyszała już w windzie. Nie udało się jej to, więc udała się do sali, w której projektantka tańczyła. Dla byłej Gryfonki taniec był sposobem rozładowania silnych emocji jak i hobby, więc wyznaczyła sobie specjalne miejsce. Mężatka przyglądała jej się, za każdym razem, gdy myliłą kroki lub któryś się jej nie udawał brała sporego łyka z butelki mugolskiego trunku. Działo się to dość często z powodu, że była już trochę wstawiona, co można było wywnioskować z leżącej na podłodze, opróżnionej Ognistej.
-LENA! Jestem już!- krzyczała podchodząc do przyjaciółki, a widząc, że to nie działa zastosowała cięższe kroki- HERMIONA!
Właściciela mieszkania od razu wytrzeźwiała.
-Nie <ught> mów <ught> do <ught> mnie <ught> Hermiona <ught>!- wyczkała.
Pan wyszła z pokoju, a za nią Lee. Trzeźwa kobieta ściszyła muzykę i wyciągnęła z barku liliowy płyn, eliksir na otrzeźwienie. Caremichele wypiła go duszkiem i przeszła do rzeczy:
-Dzwoniłam do ciebie z powodu pewnej osoby. Chodzi o...
Przerwała i dokończyła z przyjaciółką:
-Malfoy'a
-Skąd?- zdezorientowała się Lena.
-Mam męża, który najprawdopodobniej prowadzi podobną konwersację co my teraz, tylko piętro wyżej i z Draco- wyjaśniła Pansy.
-Ale... wszystko mi się przez niego wali...- stwierdziła była Gryfonka.
-Co dokładnie? Przecież on ci nic nie zrobił! W każdym razie nic nie zrobił LENIE- powiedziała ze spokojem mężatka.
-Może i mi teraz nic nie zrobił, ale nie zapomnę tych sześciu lat tak po prostu. Poza tym nawet mnie za nie nie przeprosił. Ale nie po to do ciebie dzwoniłam- zakończyła i usiadła na swojej sofie.
-No! Słucham!- powiedziała nieco głośniej, przerywając ciszę pani Zabinii.
-Będziesz ze mną szczera? Zwracam się z tym do ciebie, bo ty znasz dobrze, Malfoy'a, nie?
-No tak. Jestem jego przyjaciółką- przytaknęła Pansy.
-Ale jesteś też moją przyjaciółką, więc wytłumacz mi do jasnej cholery JAK? Pan, wiem, żęe między nami nie zawsze dobrze się układało, ale udało nam się dojść do porozumienia. Jesteś zupełnie inna od tej fretki, ale go rozumiesz i mnie także, więc powiedz mi też dlaczego tak łatwo rozmawiało mi się z nim dzisiaj i wczoraj?
-Za trudne pytania zadajesz, Lee... Ale wiem jedną, a nawet dwie rzeczy. Masz dziwnego doła, więc idziemy na zakupy- stwierdziła arystokratka.
-A ta druga?
-Druga? To pozostanie moją tajemnicą, chociaż nie... Nie dam rady bez twojej pomocy- brunetka nie wiedziała co zrobić.
-No to słucham- nie dawała za wygraną Caremichele.
-Albo jednak nie. Nie powiem ci, później się dowiesz. Teraz zapamiętaj tylko tę pierwszą: IDZIEMY NA ZAKUPY!- przeliterowała mężatka.
-No i?- zdezorientowała się prawie blondynka.
-No i to, że przed chwilą tańczyłaś i się spociłaś, fryzura ci się zepsuła. Tak, więc jestem tu za 20 minut i masz być gotowa!- powiedziała i znikła w windzie.
Lena wylewitowała sobie ubrania z szafy, wzięła prysznic, wysuszyła włosy zaklęciem, związała je w kłosa i czekała na znajomy dźwięk windy.
&
W tym samym czasie
-Smoku!- wrzeszczał Blaise.- Jestem już!
Zbyt dobrze znał Malfoy'a, żeby nie wiedzieć gdzie się znajduje w tej chwili, a poza tym z tego pokoju dochodziły niezbyt kulturalne krzyki wraz z akompaniamentem głosu trenera w grze na konsole Kinect. To Zabini namówił Dracona do kupna tego mugolskiego urządzenia, bo sam nigdy nie miał nic do nie-czarodziei. Blaise udał się tam i najnormalniej w świecie wyłączył xbox'a jednocześnie wyciągając alkohol z ręki przyjaciela.
-Diable! Co to ma być do cholery?!- przywitał go blondyn.
-A to, że jak do mnie dzwonisz to liczę na jakieś 'Siema, stary! Co tam u ciebie? Musimy porozmawiać, bo...', a nie takie podchody w twoim mieszkaniu, przekleństwa i Whiskey na powitanie.
-Sorka, stary, ale musiałem odreagować...- uspokoił się Malfoy.
-Wiem, wiem... Taki już jesteś, no ale mów po co mnie wezwałeś!- zasalutował Diabeł.
-Czy Bianka przyjechała? Bo Alex pisała, że wracają dopiero za dwa tygodnie- odezwał się Draco po chwili ciszy.
Blaise milczał przez chwilę, zdziwił się słysząc to pytanie.
-Nie, a co? Czyżbyś się stęsknił za moją siostrzyczką?- śmiał się ciemnoskóry.
-Nic, tak pytam. A co nie widać jak umieram z tęsknoty za Panienką-Nie-Lubisz-Różowego-Nie-Podchodź- odparł sarkastycznie Smok.
-Wyczuwam odrobinę ironii- śmiali się pogodnie przyjaciele, tak Draco Malfoy odczuwał coś takiego jak przyjaźń do jakiejś osoby na świecie. 'A więc to nie ona...', pomyślał właściciel mieszkania. Rozmowa jak zwykle zeszła na dziewczyny <pisane podczas emitowania reklamy Orange xd dop. autorki>, tym razem ciekawiło ich jakim cudem w modelingu pracują takie patyki skoro Pansy i Luna odżywiają się normalnie, a nie na głodówkach czy bulmi.
-A tak moi drodzy, że utrzymujemy odpowiednią ilość kalorii i regularnie ćwiczymy- pojawiła się w pokoju pani Zabini.- Draco, mam sprawę.
-Wal śmiało- wszyscy w pomieszczeniu wiedzieli, że do pierworodnego Malfoy'ów trzeba prosto z mostu.
-Zaraz. Co ty masz tam w kącie?- spytała retorycznie i podeszła do przedmiotu.- Ojej, ty nadal ją masz!- Pansy zeszliły się oczy.
-Pan, nie rozklejaj się proszę. Tak, nadal mam gitarę od ciebie- uśmiechnął się i objął przyjaciółkę ramieniem.
-Przecież dostałeś ją cztery lata temu! Jest taka stara i w ogóle... Popatrz na naklejki, są całe starte!- chlipała wzruszona modelka.
-Ale jest wspaniała, bo od wspaniałej osoby- wyszczerzył się Draco.
-Czuję się wyłączony z dyskusji- wypowiedział się Blaise na co wszyscy się roześmiali.
-Zagraj coś!- zażądała dziewczyna podając mu instrument.
-Dobrze wiesz, że dawno nie grałem.
-Ale Dracuuuuuusiuuu!- wiedziała, że ulegnie.
Po chwili można było usłyszeć dźwięk gitary i nieziemski głos Malfoy'a. Ale Pan słyszała coś więcej dzięki Wszystko-Słyszącego Pisku* wysypanego na Lenę w jej mieszkaniu. Ich głosy idealnie pasowały do siebie w tej piosence. 'Dobrze, że Lee śpiewa pod prysznicem', śmiała się w duchu brunetka.
-Dlaczego już nie grasz?- zapytała się pani Zabinii.
-Razem z wojną przepadły moje ambicje- odpowiedział wzruszając ramionami.
-Szkoda. powinieneś je odkopać! Ale teraz ta sprawa: pożycz kominek!
&
Na obrzeżach Londynu, w średniej wielkości domku jednocześnie zadzwoniły 2 telefony. Młode małżeństwo popatrzyło po sobie i jednocześnie zapytało:
-Kto?
Pan Zabinii odpowiedział krótko- Draco, a pani Zabinii jeszcze krócej- Lena. Odebrali, ale usłyszeli tylko dwa słowa- 'Musimy porozmawiać' i sygnały oznaczające koniec rozmowy. Nie wiedzieli, że teleportują sie w to samo miejsce i udają się do jednego budynku, ostatnio bardzo rzadko rozmawiali. Zaśmiali się widząc siebie nawzajem. Młody portier przywitał się i rzekł:
-Państwo do kogo?
-Do Leny Caremichele i do Dracona Malfoy'a- Pansy wskazała na męża uśmiechając się pod nosem.
-Proszę za mną- przepuścił kobietę w drzwiach winy i czekając na mężczyznę wcisnął przyciski oznaczające 9 i 10 piętro.
Modelka zachowywała spokój na twarzy, co wychodziło jej znakomicie, jak przystało na arystokratkę, chociaż w środku umierała ze śmiechu. Powodem, przez który brunetka musiała się trudzić z ukrywaniem emocji była wiedza kim była kobieta, do której właśnie jechała. Podziękowała i weszła do hallu'u przy okazji prawie się przewracając na porozwalanych wszędzie butach. Wrzasnęła próbując przekrzyczeć muzykę, którą słyszała już w windzie. Nie udało się jej to, więc udała się do sali, w której projektantka tańczyła. Dla byłej Gryfonki taniec był sposobem rozładowania silnych emocji jak i hobby, więc wyznaczyła sobie specjalne miejsce. Mężatka przyglądała jej się, za każdym razem, gdy myliłą kroki lub któryś się jej nie udawał brała sporego łyka z butelki mugolskiego trunku. Działo się to dość często z powodu, że była już trochę wstawiona, co można było wywnioskować z leżącej na podłodze, opróżnionej Ognistej.
-LENA! Jestem już!- krzyczała podchodząc do przyjaciółki, a widząc, że to nie działa zastosowała cięższe kroki- HERMIONA!
Właściciela mieszkania od razu wytrzeźwiała.
-Nie <ught> mów <ught> do <ught> mnie <ught> Hermiona <ught>!- wyczkała.
Pan wyszła z pokoju, a za nią Lee. Trzeźwa kobieta ściszyła muzykę i wyciągnęła z barku liliowy płyn, eliksir na otrzeźwienie. Caremichele wypiła go duszkiem i przeszła do rzeczy:
-Dzwoniłam do ciebie z powodu pewnej osoby. Chodzi o...
Przerwała i dokończyła z przyjaciółką:
-Malfoy'a
-Skąd?- zdezorientowała się Lena.
-Mam męża, który najprawdopodobniej prowadzi podobną konwersację co my teraz, tylko piętro wyżej i z Draco- wyjaśniła Pansy.
-Ale... wszystko mi się przez niego wali...- stwierdziła była Gryfonka.
-Co dokładnie? Przecież on ci nic nie zrobił! W każdym razie nic nie zrobił LENIE- powiedziała ze spokojem mężatka.
-Może i mi teraz nic nie zrobił, ale nie zapomnę tych sześciu lat tak po prostu. Poza tym nawet mnie za nie nie przeprosił. Ale nie po to do ciebie dzwoniłam- zakończyła i usiadła na swojej sofie.
-No! Słucham!- powiedziała nieco głośniej, przerywając ciszę pani Zabinii.
-Będziesz ze mną szczera? Zwracam się z tym do ciebie, bo ty znasz dobrze, Malfoy'a, nie?
-No tak. Jestem jego przyjaciółką- przytaknęła Pansy.
-Ale jesteś też moją przyjaciółką, więc wytłumacz mi do jasnej cholery JAK? Pan, wiem, żęe między nami nie zawsze dobrze się układało, ale udało nam się dojść do porozumienia. Jesteś zupełnie inna od tej fretki, ale go rozumiesz i mnie także, więc powiedz mi też dlaczego tak łatwo rozmawiało mi się z nim dzisiaj i wczoraj?
-Za trudne pytania zadajesz, Lee... Ale wiem jedną, a nawet dwie rzeczy. Masz dziwnego doła, więc idziemy na zakupy- stwierdziła arystokratka.
-A ta druga?
-Druga? To pozostanie moją tajemnicą, chociaż nie... Nie dam rady bez twojej pomocy- brunetka nie wiedziała co zrobić.
-No to słucham- nie dawała za wygraną Caremichele.
-Albo jednak nie. Nie powiem ci, później się dowiesz. Teraz zapamiętaj tylko tę pierwszą: IDZIEMY NA ZAKUPY!- przeliterowała mężatka.
-No i?- zdezorientowała się prawie blondynka.
-No i to, że przed chwilą tańczyłaś i się spociłaś, fryzura ci się zepsuła. Tak, więc jestem tu za 20 minut i masz być gotowa!- powiedziała i znikła w windzie.
Lena wylewitowała sobie ubrania z szafy, wzięła prysznic, wysuszyła włosy zaklęciem, związała je w kłosa i czekała na znajomy dźwięk windy.
&
W tym samym czasie
-Smoku!- wrzeszczał Blaise.- Jestem już!
Zbyt dobrze znał Malfoy'a, żeby nie wiedzieć gdzie się znajduje w tej chwili, a poza tym z tego pokoju dochodziły niezbyt kulturalne krzyki wraz z akompaniamentem głosu trenera w grze na konsole Kinect. To Zabini namówił Dracona do kupna tego mugolskiego urządzenia, bo sam nigdy nie miał nic do nie-czarodziei. Blaise udał się tam i najnormalniej w świecie wyłączył xbox'a jednocześnie wyciągając alkohol z ręki przyjaciela.
-Diable! Co to ma być do cholery?!- przywitał go blondyn.
-A to, że jak do mnie dzwonisz to liczę na jakieś 'Siema, stary! Co tam u ciebie? Musimy porozmawiać, bo...', a nie takie podchody w twoim mieszkaniu, przekleństwa i Whiskey na powitanie.
-Sorka, stary, ale musiałem odreagować...- uspokoił się Malfoy.
-Wiem, wiem... Taki już jesteś, no ale mów po co mnie wezwałeś!- zasalutował Diabeł.
-Czy Bianka przyjechała? Bo Alex pisała, że wracają dopiero za dwa tygodnie- odezwał się Draco po chwili ciszy.
Blaise milczał przez chwilę, zdziwił się słysząc to pytanie.
-Nie, a co? Czyżbyś się stęsknił za moją siostrzyczką?- śmiał się ciemnoskóry.
-Nic, tak pytam. A co nie widać jak umieram z tęsknoty za Panienką-Nie-Lubisz-Różowego-Nie-Podchodź- odparł sarkastycznie Smok.
-Wyczuwam odrobinę ironii- śmiali się pogodnie przyjaciele, tak Draco Malfoy odczuwał coś takiego jak przyjaźń do jakiejś osoby na świecie. 'A więc to nie ona...', pomyślał właściciel mieszkania. Rozmowa jak zwykle zeszła na dziewczyny <pisane podczas emitowania reklamy Orange xd dop. autorki>, tym razem ciekawiło ich jakim cudem w modelingu pracują takie patyki skoro Pansy i Luna odżywiają się normalnie, a nie na głodówkach czy bulmi.
-A tak moi drodzy, że utrzymujemy odpowiednią ilość kalorii i regularnie ćwiczymy- pojawiła się w pokoju pani Zabini.- Draco, mam sprawę.
-Wal śmiało- wszyscy w pomieszczeniu wiedzieli, że do pierworodnego Malfoy'ów trzeba prosto z mostu.
-Zaraz. Co ty masz tam w kącie?- spytała retorycznie i podeszła do przedmiotu.- Ojej, ty nadal ją masz!- Pansy zeszliły się oczy.
-Pan, nie rozklejaj się proszę. Tak, nadal mam gitarę od ciebie- uśmiechnął się i objął przyjaciółkę ramieniem.
-Przecież dostałeś ją cztery lata temu! Jest taka stara i w ogóle... Popatrz na naklejki, są całe starte!- chlipała wzruszona modelka.
-Ale jest wspaniała, bo od wspaniałej osoby- wyszczerzył się Draco.
-Czuję się wyłączony z dyskusji- wypowiedział się Blaise na co wszyscy się roześmiali.
-Zagraj coś!- zażądała dziewczyna podając mu instrument.
-Dobrze wiesz, że dawno nie grałem.
-Ale Dracuuuuuusiuuu!- wiedziała, że ulegnie.
Po chwili można było usłyszeć dźwięk gitary i nieziemski głos Malfoy'a. Ale Pan słyszała coś więcej dzięki Wszystko-Słyszącego Pisku* wysypanego na Lenę w jej mieszkaniu. Ich głosy idealnie pasowały do siebie w tej piosence. 'Dobrze, że Lee śpiewa pod prysznicem', śmiała się w duchu brunetka.
-Dlaczego już nie grasz?- zapytała się pani Zabinii.
-Razem z wojną przepadły moje ambicje- odpowiedział wzruszając ramionami.
-Szkoda. powinieneś je odkopać! Ale teraz ta sprawa: pożycz kominek!
&&&
*pochodzący z Magicznych Dowcipów Weasley'ów proszek. Jego efekt do pół godziny. Można uznać go za pluskwę, ale niewidoczną.